Trasę przelotu zmienili w ostatniej chwili. Początkowo mieli startować w Lutowiskach i zakończyć lot na Pomorzu. Stało się jednak inaczej, głównie za sprawą prognoz meterologicznych.
Polska po przekątnej
- Mogliśmy wylecieć z Podkarpacia, ale borykalibyśmy się z silnymi podmuchami wiatru. Lecielibyśmy dużo wolniej niż pozwalają nam motoparalotnie. W takim tempie do Świnoujścia dotarlibyśmy za miesiąc - wyjaśnia Piotr Krupa.
Dlatego wybrali inny wariant - po przekątnej, ale w drugą stronę od Bałtyku w Bieszczady.
To nie koniec niespodzianek. Zmienił się też skład grupy. Jarosław Balcerzewski z Torunia, który miał pilotować trzecią maszynę, musiał wycofać się z przelotu. Podczas wyprawy na Syberii, uszkodził swoją motoparalotnię. Jeśli zdąży ją naprawić, dołączy do kolegów na trasie.
Rano najlepsze warunki do latania
[obrazek3]Piloci będą startować o świcie i lecieć tak długo, jak tylko pozwoli im na to wiatr. Nie będą w powietrzu sami. W dwuosobowej motoparalotni Piotra Krupy będzie z nim nawigator Alicja Jędyryś.
- Ma kierować nasza trasą, mówić, w którym kierunku lecieć, gdzie skręcić. Mamy także GPS i wariometr, który pokaże nam, z jaką prędkością podnosimy się i opadamy - tłumaczy rzeszowski pilot.
Po ziemi w ślad za motoparalotniami będzie jechać reszta ekipy. W dwóch samochodach jest sprzęt, na wypadek awarii, ubrania i oczywiście żywność. Piloci mają na sobie specjalne kombinezony, podobne do tych, w jakich latają piloci myśliwców. Motoparalotnia może lecieć z prędkością od 5 do nawet 115 km na godzinę. Przy tak dużych prędkościach pilotom może zrobić się naprawdę zimno. Dlatego w autach znalazły się ciepłe kurtki.
50 metrów nad ziemią
Motoparalotnia jest bardzo wrażliwa na zmiany kierunku wiatru. Pilot siedzi w specjalnie skonstruowanym wózku. Zmienia kierunek lotu skrzydła pociągając linkami. Podobnie jak w zwykłej paralotni.
Zdaniem Piotra Krupy to bezpieczny sport. Przyznaje jednak, że w powietrzu mogą spotkać śmiałków różne niespodzianki.
- Musimy zwłaszcza uważać żeby nie zahaczyć o linie wysokiego napięcia, dlatego lecimy ponad 50 metrów nad ziemią. Na szczęście, w przypadku awarii, motoparalotnią da się wylądować bez pomocy silnika. Potrzebny jest tylko kawałek łaki. Gdyby np. w trakcie lotu wpadł w nas ptak, pewnie złamałby śmigło. To też nam nie przeszkodzi w lądowaniu - zapewnia rzeszowianin.
Najwięcej niebezpieczeństw czyha na pilotów ze strony pogody: - Wiatr może pokrzyżować nam plany. Od tego jak silnie i z jakiego kierunku będzie wiało, zależy czy dotrzemy na Podkarpacie w cztery dni. Ostrożnie leci się też nad lasami, bo w razie awarii trzeba przymusowo lądować na drzewie. Podobnie jest z akwenami wodnymi. Tu lądowanie może zakończyć się w wodzie. A na trasie nie zabraknie nam ani rzek, ani lasów - mówi pilot.
Za jego szczęśliwy lot kciuki będzie trzymać żona Renata, córka Agnieszka i 10-letni syn Michał.
Lotem nad Polską promują Podkarpacie
Podczas przelotu piloci będą promować Podkarpacie i Świętokrzyskie. Materiały promocyjne piloci zostawią w każdym miejscu, w którym wylądują, żeby zatankować paliwo.
Jeśli przelot po przekątnej Polski się powiedzie, w przyszłym roku piloci chcą motoparalotniami przemierzyć całą Europę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"