PGE Stal w przypadku ogrania Rakowa Częstochowa mogła zrobić olbrzymi krok w stronę utrzymania. Mielczanie nie pogardziliby pewnie nawet punktem. Goście, choć w ostatnią niedzielę sięgnęli po pierwszy w historii Puchar Polski, też mieli jeszcze o co walczyć. Między Rakowem Częstochowa, a Pogonią Szczecin toczy się bowiem walka o wicemistrzostwo kraju.
O tym, że częstochowianie bardzo poważnie traktują to zaległe spotkanie mógł świadczyć choćby fakt, że bezpośrednio z Lublina, gdzie wywalczyli wspomniany puchar, udali się na zgrupowanie do Woli Chorzelowskiej, gdzie w spokoju przygotowywali się do starcia z mielecką drużyną.
Na pewne nasycenie rywala nie liczył zresztą Włodzimierz Gąsior. - Rywale mają o co walczyć i będą prawdopodobnie chcieli dołożyć do Pucharu Polski również wicemistrzostwo. Jesteśmy przygotowani na bardzo ciężki mecz – mówił opiekun mielczan, który ponownie lekko zamieszał w składzie, a na papierze wyglądało to na dosyć ofensywne ustawienie.
I mielczanie zaczęli dużo odważniej, niż w dwóch poprzednich meczach. Szybko mieli też szansę na gola. Z autu – jakżeby inaczej – wrzucił piłkę Petteri Forsell, zgrał ją Bożidar Czorbadżijski, a na bramkę huknął Marcin Flis. Trafił jednak w sam środek i Dominik Holec odbił futbolówkę przed siebie.
Po początkowej dominacji gospodarzy, szybko do głosu doszli goście. I odpowiedzieli główką Jakuba Araka, lecz zablokowaną przez jednego z obrońców mielczan. Za moment groźnie zagrywał jeszcze Wiktor Długosz, ale pewnie interweniował Rafał Strączek.
Pierwszy kwadrans spotkania był ciekawy, a po tym zaczęła się taka ligowa młócka. Sporo było fauli, szarpanej gry, a bardzo mało ciekawych akcji. PGE Stal mądrze się broniła, ale nie miała za wiele atutów w ofensywie. Goście prowadzili grę, ale też nie prezentowali niczego specjalnego i do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis.
Po zmianie stron to gospodarze zaczęli się dłużej utrzymywać przy piłce i widać było, że szukają pierwszej bramki. I mogli się po nią pokusić. W 53. minucie pięknie się złożył do uderzenia Marcin Flis, ale na posterunku był Dominik Holec.
Znów jednak zapędy ofensywne mielczan nie potrwały zbyt długo, a że Raków w dalszym ciągu w niczym nie przypominał czołowej drużyny ligi, to na boisku nie działo się zbyt wiele.
Wystarczyło jednak, że raz przyjezdni pograli szybciej i wypracowali sobie świetną okazję. Petr Schwarz szukał uderzenia w stronę dalszego słupka, ale Rafał Strączka uratował słupek.
Goście zaczęli nabierać rozpędu. Sporo ożywienia w ich poczynania wniósł Ivi Lopez. Hiszpan mógł się pokusić o gola w 74. Uderzył bardzo ładnie i piłka pewnie wpadłaby do bramki, gdyby nie Krystian Getinger, który stanął futbolówce na drodze.
Przyjezdni do końca próbowali zadać decydujący cios i w doliczonym czasie go zadali. W polu karnym sfaulowany przez Grzegorza Tomasiewicza został Kamil Piątkowski i sędzia wskazał na wapno.
Do piłki podszedł Ivi Lopez i pewnym uderzeniem pokonał Rafał Strączka, a tym samym zapewnił swojej drużynie trzy punkty.
PGE Stal Mielec – Raków Częstochowa 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Ivi Lopez 90+3-karny.
PGE Stal: Strączek – de Amo, Czorbadżijski ż, Flis – Granlund, Tomasiewicz, Forsell, Domański (77 Żyro), Getinger – Mak (77 Prokić), Kolew. Trener Włodzimierz Gąsior.
Raków: Holec – Piątkowski ż, Niewulis, Arsenić – Długosz (75 Cebula), Schwarz, Poletanović, Wdowiak (56 Ivi Lopez), Kun - Tijanić, Arak (90 Szelągowski). Trener Marek Papszun.
Sędziował Myć (Lublin).
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Hakiel złożył ukochanej arabską przysięgę miłości! Poznali się 6 miesięcy temu...
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"