Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plaga gryzoni u powodzian z gminy Gorzyce

Klaudia Tajs
– Jedno opakowanie środka zwalczającego gryzonie kosztuje około 7,8 złotych. Tygodniowo kupuję kilka opakowań, ale to i tak kropla w morzu potrzeb - mówi Józef Turbiarz z Sokolnik.
– Jedno opakowanie środka zwalczającego gryzonie kosztuje około 7,8 złotych. Tygodniowo kupuję kilka opakowań, ale to i tak kropla w morzu potrzeb - mówi Józef Turbiarz z Sokolnik. Klaudia Tajs
- Jak żyć, kiedy myszy i szczury wyjadają ziarna, warzywa a ich śmierdzące odchody nie pozwalają wejść do piwnic i stodół - mówią mieszkańcy Sokolnik w gminie Gorzyce, którzy od jesieni walczą z plagą myszy i szczurów. Ludzie boją się epidemii.

Sokolniki, Trześń, Orliska. To tylko niektóre sołectwa w gminie Gorzyce, które w ubiegłym roku dotknęły dwie fale powodziowe. Ponad rok po powodzi mieszkańcy tych terenów borykają się z kolejną plagą: gryzoni.

- Bo to nie są pojedyncze szczury, ale już całe rodziny - alarmuje Józef Turbiarz z Sokolnik. - Trutka w naszym wiejskim sklepie schodzi jak świeże bułeczki. Koty nie nadążają przerobić towaru, jaki im się podkłada.

W oborach i piwnicach

W gminie Gorzyce w najgorszej sytuacji są ci rolnicy, którzy posiadają większą liczbę budynków gospodarczych. Ale i tak zwanym małorolnym nie brakuje powodów do zmartwień.

Za domem Zofii Rękas z Sokolnik stoi niewielka stodoła. Starsza kobieta ma już dość gryzoni, z którymi walczy od jesieni. Oprowadzając nas po stodole zwraca uwagę na dwie rzeczy: charakterystyczny smród i szczurze odchody.

- Są wszędzie, widać je już od samego progu stodoły - pokazuje. - W żłobie, pod ścianami, miskami i gdzie tylko można sobie wyobrazić. W stodole miałam stary materac, cały pogryzły. W wannie miałam pół metra zboża. W trzy dni szczury wszystko zjadły.

Myszy uciekają przed psami i kotami. Te, które nie zdążą są zagryzane przez koty, które przy tak dużej skali ich występowania, często układają swoje trofea w kopce.

- Co kilka dni kopce z martwych myszy znajduję pod domem - dodaje pani Zofia z Sokolnik.

Gorzej ze szczurami. Te czują się już niemal bezkarne w piwnicach i stodołach. Co bardziej odważne przemykają się do przykuchennych spiżarni i na strychy. Są i takie, które spacerują po podwórku.

Radny interweniuje

Radny Józef Turbiarz z Sokolnik, wiceprzewodniczący Rady Gminy Gorzyce, zapukał do drzwi tarnobrzeskiego sanepidu.

- Walka z gryzoniami nie leży w naszej kompetencji - tłumaczy Małgorzata Korczyńska, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Tarnobrzegu. - Deratyzacja to zadanie wójta, którego powinien wspomóc starosta. Uważam, że nie ma zagrożenia wybuchu epidemii. Na terenach tych musiałaby wystąpić plaga gryzoni, a tak nie jest.

Kolejną instytucją, do której zapukał radny Turbiarz, był urząd gminny w Gorzycach.

- Jako gmina możemy przeprowadzić deratyzację w budynkach użyteczności publicznej jak szkoły, przedszkola, remizy czy ośrodek zdrowia - wylicza Marian Grzegorzek, wójt Gorzyc. - Systematycznie przeprowadzamy tam akcje, które przynoszą oczekiwane rezultaty. W gospodarstwach prywatnych, rolnicy muszą walczyć ze szkodnikami na własną rękę.

Krzysztof Pitra, tarnobrzeski starosta zapewnia, że postara się pomóc mieszkańcom.

- Będę szukał rozwiązania w urzędzie wojewódzkim, i gdy tylko będę coś wiedział, na pewno poinformuję mieszkańców - zapewnił starosta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24