MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Plamy na "Biedronce"

MARIAN STRUŚ
Interweniujący w naszej redakcji Czytelnik Lesław H. przedstawił zupełnie inną wersję robienia zakupów w sanockiej "Biedronce” niż pani rzecznik, która poznała relację obsługi tego sklepu.
Interweniujący w naszej redakcji Czytelnik Lesław H. przedstawił zupełnie inną wersję robienia zakupów w sanockiej "Biedronce” niż pani rzecznik, która poznała relację obsługi tego sklepu. Marian Struś
SANOK. Lesław H. wybrał się na drobne zakupy do "Biedronki". Najbardziej skusiły go pomarańcze w siatce, które - jak wynikało z ceny - kosztowały tylko 2,48 zł. Całe zakupy wyniosły go 11.46 zł. Ale z wydanej reszty wynikło, że dostał o 10 złotych za mało. Protest zdał się na nic.

Położyłem przed kasjerem 50-złotowy banknot, a ten wydał mi resztę i paragon. Zorientowałem się, że wydał mi za mało - opowiada Lesław H. - Na ladzie leżało 28.54 zł, a więc o 10 zł mniej niż powinno, więc tej reszty nie brałem. Jednak kasjer oświadczył, że zwrot żądanej przeze mnie kwoty wymaga sprawdzenia stanu kasy.
- Pojawili się ochroniarz i kierowniczka sali - relacjonuje klient. - Kasę liczył kasjer, który dwukrotnie odchodził od stanowiska i wracał. Mógł więc uregulować sobie jej stan, jak chciał. Mnie i koledze, który był świadkiem, kazano czekać. Po ok. 20 minutach oświadczono, że superata w kasie wynosi tylko 3.71 zł, a więc to niemożliwe, że wydano mi za mało. Poprosiłem o nazwiska osób uczestniczących w zdarzeniu, ale bezskutecznie. Żadna z nich nie miała identyfikatora.
Odradzam wszystkim robienie zakupów w "Biedronce". Tam mało który towar ma metkę z ceną, a więc z każdym drobiazgiem trzeba iść do czytnika. A jeśli nawet jest cena, to i tak nie odpowiada tej, jaką nabiją w kasie. Moje pomarańcze nie kosztowały 2.48 zł, lecz 3.48.
Anna Mazurek, rzecznik prasowy "Geronimo Martins Distribiution" - właściciel "Biedronki": - Kasjer obsługiwał już kolejnego klienta, gdy ten poprzedni, zgarnąwszy resztę z lady, stwierdził, że wydano mu za mało o 10 zł. Wtedy kasjer wezwał ochronę i kierownika sali, w obecności których sprawdził kasę. Nigdzie nie odchodził. Jej stan się zgadzał, wobec czego nie mogło być mowy o zwrocie rzekomo źle wydanej reszty.
- Czy to znaczy, że klient chciał naciągnąć kasjera? - Należałoby tak domniemywać, choć daleka jestem od podejrzeń. Ale tak wynika z relacji obsługi sklepu w Sanoku.
Od pani rzecznik dowiedzieliśmy się, że w przypadku, gdy cena na towarze różni się od ceny nabitej w kasie (na paragonie), "Biedronka" zwraca różnicę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24