Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wybuchu domu w Baryczce stracili wszystko. Nie mają się gdzie podziać

Wojciech Tatara
Marcin Gęborys i jego dziewczyna Anna na zgliszczach domu, którego piętro wynajmowali. – Układaliśmy tu sobie życie. Teraz nie mamy nic – mówią załamani.
Marcin Gęborys i jego dziewczyna Anna na zgliszczach domu, którego piętro wynajmowali. – Układaliśmy tu sobie życie. Teraz nie mamy nic – mówią załamani. Krzysztof Kapica
Marcin i Anna wynajmowali piętro domu w Baryczce, który w wyleciał w powietrze. Stracili cały dobytek.

Marcin Gęborys pochodzi z Lubelszczyny. Jego dziewczyna Anna - ze Zgierza. Na Podkarpacie przyjechali za pracą. Mężczyzna dostał ją w warsztacie samochodowym w Połomi, jako lakiernik. Kobieta - nadal jej szuka.

U Bronisława K. z Baryczki wynajęli piętro domu, co miesiąc płacili za to 500 zł. W piątkowe popołudnie w budynku doszło do wybuchu, który zamienił go w gruzowisko.

Wójt rozkłada ręce

W momencie eksplozji Marcin Gęborys był w pracy. Przybyli na miejsce tragedii strażacy początkowo myśleli, że w budynku, oprócz 73-letniego Bronisława K., przebywa jeszcze pani Anna.

- Byłem przerażony, bo nie mogłem się do niej dodzwonić na komórkę. Na szczęście, pojechała do Rzeszowa szukać pracy - relacjonuje pan Marcin.

Para jest zdruzgotana. W wybuchu stracili wszystko, co mieli.

- Zostałem z 20 zł w kieszeni. Ubrania, oszczędności i dokumenty zostały zniszczone. W gruzowisku udało się odnaleźć tylko umowę najmu - mówi załamany mężczyzna.

Pod swój dach parę przyjął kolega z pracy pana Marcina, ale mogą tam długo zostać. Kiedy Gęborys zwrócił się o pomoc do wójta, okazało się, że nie może na nią liczyć.

- Ci ludzie nie są mieszkańcami naszej gminy, więc mamy związane ręce. Zleciłem kierownikowi GOPS-u, aby rozeznał sprawę, ale upewnił mnie, że nie możemy pomóc - twierdzi Zbigniew Korab, wójt gminy Niebylec.

Jerzy Gajda, proboszcz parafii Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Baryczce, obiecuje, że wspólnie z radą parafialną zastanowi się, jak pomóc parze.

- W niedzielę przeprowadzimy wśród parafian zbiórkę na rzecz poszkodowanych w wybuchu - zapewnia ks. Gajda.

Dwukondygnacyjny dom, którego właścicielem był Bronisław K., miał 1 lipca zostać zlicytowany. Cena wywoławcza - 50 tys. zł. Wstępnie ustalono, że jego eksplozję spowodował wybuch butli gazowych. Strażacy wydobyli z gruzowiska aż cztery. Dokładne przyczyny wybuchu ustalają biegli z zakresu pożarnictwa. Mieszkańcy wsi, którzy byli na miejscu tragedii, opowiadali, że K. nie raz odgrażał się, że prędzej wysadzi dom w powietrze, niż odda go komornikowi.

Mężczyzna, który w trakcie wybuchu był w domu (jego żona była u sąsiadów, teraz zamieszkała u syna - przyp. red.), śmigłowcem został przetransportowany do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.

- Stan pacjenta jest bardzo ciężki. Poparzone ma 40 procent ciała. Są to bardzo głębokie oparzenia. Pacjent jest osobą starszą, więc różnie może być z gojeniem ran. Dziś przeszedł operację - mówił nam Piotr Rybak, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Łęcznej.

**

Osoby, które w jakikolwiek sposób chciałyby pomóc Marcinowi Gęborysowi i jego dziewczynie Annie proszone są o kontakt z autorem artykułu - tel. 86-72-245 lub e-mail [email protected].

**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24