Politechnika pewnie wygrała na początek play offów

Nie jest to wina rzeszowian, ale mecz nie przypominał spotkania play off, gdzie zwykle walka idzie "na noże".
Goście swój marazm tłumaczyli brakiem Piotra Kwandransa (właśnie został ojcem), co dało gospodarzom panowanie na deskach. Fakt, nasi wygrali zbiórkę 46:27, fajnie weszli w mecz, ale Limanowianie za szybko zwiesili głowy. Trochę jak w filmie, "starali się, ale tak jakoś nie do końca". Symbolem ich "wiary" w sukces była stoicka postawa trenera Roberta Kality, który przez cały mecz bodaj ani razu(!) nie podniósł głosu.

Kto wygra, stało się jasne po 10 minutach. Wskutek braku emocji kibicom pozostało liczyć na basket ładny dla oka. Rzeszowianie starali się taki oferować, grać kombinacyjnie (24 asysty) i po wielu akcjach zebrali brawa. Podobał się sprytny podkoszowy "dobijacz" Mikołaj Sowa, w III kwarcie odrobiny pieprzu rywalizacji dodała rywalizacja na linii dwóch wychowanków Polonii Przemyśl; Piotra Kindlika - Michała Musijowskiego. Po drugiej stronie swoją normę punktów wyrobił Andrzeja Peciak. Żył sobie nie wypruwał, ale "na rutynce" pokazał kilka profesorskich akcji i (za)łatwo mijał naszych graczy.
AZS HANDLOPEX POLITECHNIKA RZESZOWSKA - LIMBLACH LIMANOWA 90:66 (30:13, 17:12, 20:15, 23:26)
Stan rywalizacji play off 1:0
AZS: Musijowski 13 (1x3), Miś 10 (8 zb.), Banyś 8, Sowa 16 (3 prz.), Biela 3 (1x3) oraz Osiniak 15 (1x3, 9 zb., 5 as.), Kielar 6, Żmudka 5 (1x3, 4 as.), Doliński 10, Brud 0, Skop 2,Winiarski 2 (4 str., 2 prz.).
LIMBLACH: Kindlik 6 (1x3, 3 as.), Peciak 21 (1x3, 10 zb.), Dudek 6 (6 str.), Rykała 13 (1x3), Hasior 6 (3 prz.) oraz Zając 3, Strzelec 6, Ferenc 5 (1x3).
WIDZÓW: ok. 200.

Pełna relacja z wypowiedziami w czwartkowych nowinach.