Politechnika Rzeszowska gra o czwórkę

Mecz sprzed tygodnia sugerował, że "akademicy" załatwia sprawę w dwóch meczach. U siebie robili Limblach 90:66 i w dobrych nastrojach pojechali do Limanowej. Tam nasi dwa razy uciekali rywalom a 10 punktów, ale ci grali już z Piotrem Kwandransem i zmogli rzeszowian 78:71. Atut hali sprawia, że Politechnika jest zdecydowanym faworytem. Jej akcje obniżają kłopoty zdrowotne.

- W pierwszym meczu kontuzji barku nabawił się Piotrek Miś - mówi Mariusz Michalczyk, coach rzeszowian. - Trzy dni nie trenował, do Limanowej pojechał, zagrał, ale problem ciągle jest. Z kolei Markowi Osiniakowi strzeliło coś plecach. I na koniec grypa żołądkowa dopadła Zbyszka Dolińskiego i Adriana Bruda.

Tak było do tej pory

Faza zasadnicza, Politechnika - Limblach 75:69 (d), 71:58 (w); play off, 90:66 (d), 71:78 (w)

Ta wyliczanka brzmi złowieszczo, ale szkoleniowiec Politechniki liczy, że wszyscy wymienieni zdołają pomóc drużynie i będą zdolni do gry. Robert Kalita, trener limanowian, mówił w weekend, że nie jest pewny, czy zbierze na trzeci mecz pełny skład (zawodnicy pracują), ale można się raczej spodziewać, że najlepszych graczy mu nie braknie.

- Niektórzy twierdzą, że pierwsza piątka Limblachu ma najwięcej doświadczenia w całej lidze - ocenia Michalczyk. - Peciak, Rykała czy Kindlik nie szaleją na boisku, grają z głową, bazują na rutynie, wiedzą, kiedy zwolnić, kiedy przyspieszyć. Oczywiście wierzę, że znajdziemy się w czwórce. Musimy być jednak skoncentrowani, tym bardziej, że mamy kłopoty zdrowotne.

Początek meczu - godzina 18.