Portrety prezydentów Rzeszowa w ratuszu. Andrzej Szlachta jest niezadowolony

Portret pierwotnie zawieszona na drugim piętrze, dwa tygodnie temu. Potem zostały zdjęte, bo trzeba było dorobić do nich tabliczki informacyjne. Zawieszono je ponownie i nie tylko na drugim pietrze, ale też nad schodami. Urzędnicy uznali, że tak będą lepiej się prezentowały.

Pomysł namalowania portretów pojawił się w ratuszu jesienią ubiegłego roku. Władze Rzeszowa zażyczyły sobie, by zastąpić nimi zdjęcia władców miasta, które do tej pory wisiały w pomieszczeniu obok sali sesyjnej.

Dziesięciu władców nie namalowano, bo nie było fotografii, na których artyści mogliby się wzorować. Nie ma też portretu prezydenta Tadusza Ferenca. Nie zgodził się na jego namalowanie, bo jeszcze urzęduje.

Jest za to obraz posła PiS Andrzeja Szlachty, poprzednika Ferenca. Były prezydent jest jednak daleki od zachwytu.

Od 1867 roku Rzeszów miał 29 władców. Na początku byli to naczelnicy miasta, później burmistrzowie, w latach 1933-1950 prezydenci, następnie przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej i od 1974 r., ponownie prezydenci.

- To skandal. Nikt nie pytał mnie o zgodę na malowanie portretu. Domyślam się, że wykonano go na podstawie fotografii wybranej bez uzgodnienia ze mną. Gdy ja przygotowywałem galerię portretów fotograficznych z byłymi prezydentami pytałem, czy mogę powiesić zdjęcia przez nich wskazane. Wydawanie publicznych pieniędzy w okresie kryzysu na cele drugorzędne, z naruszeniem elementarnych zasad dobrych obyczajów, nie najlepiej świadczy o obecnej władzy.