W najgorszej sytuacji są zadłużeni posłowie z partii, które mają minimalne szanse na przekroczenie progu wyborczego.
Senator PiS i wiceminister rozwoju regionalnego Władysław Ortyl zarabia rocznie 157 tys. zł plus dieta senatorska (422 zł - jak podał). Poseł Marek Kuchciński, szef klubu PiS i szef komisji administracji i spraw wewnętrznych (z tej funkcji został odwołany w czwartek) zarabiał rocznie 140 tys. zł.
Obaj mają szansę na reelekcję, dlatego Ortyl na razie nie musi się martwić z czego spłaci 14,4 tys. euro kredytu, który zaciągnął na budowę domu. Tym bardziej Kuchciński, bo on pożyczył tylko 15 tys. zł. Przeznaczył je na zakup ziemi, co jak już pisaliśmy, było świetną inwestycją.
Też się nie martwią
Janusz Maksymiuk (Samoobrona) jest "solidarnie z innymi" zadłużony na kwotę 4,88 mln zł. Skrócenie kadencji Sejmu pozbawi go dochodów tak potrzebnych na spłatę zobowiązań.
Spłatą kilku kredytów, m.in. na budowę domu oraz pożyczki z Kancelarii Sejmu (w sumie 321 tys. zł) nie musi przejmować się także posłanka Elżbieta Łukacijewska. Jej partia zwyżkuje w sondażach, dlatego start z pierwszego miejsca w okręgu przemysko- krośnieńskim niemal gwarantuje jej poselski mandat.
Poseł Wojciech Pomajda (SLD) na zakup mieszkania i samochodu pożyczył 196 tys. zł. To niemało, ale jeśli znowu będzie liderem listy sojuszu (a na to się zanosi), to najprawdopodobniej powróci na Wiejską i szybko spłaci kredyty.
Z nimi dużo gorzej
Dariusz Kłeczek kilka miesięcy temu wystąpił z PiS i dołączył do partii Marka Jurka. Ponieważ ugrupowanie to ma nikłe poparcie, Kłeczek może nie dostać się do Sejmu.
Marek Kuchciński ma dość komfortową sytuację. Pożyczył tylko 15 tys. zł, a poza tym kupił ziemię, co jak już pisaliśmy, było świetną inwestycją. Jako podkarpacki lider PiS ma duże szanse na reelekcje.
Dla niektórych podkarpackich posłów przedterminowe wybory będą jednak katastrofą. Polityczną i finansową, bo poprzez skrócenie kadencji Sejmu stracą w sumie średnio po 250-260 tys. zł (uposażenia) i 55-60 tys. zł (diety).
W najgorszej sytuacji są posłowie Samoobrony i LPR, którzy mają minimalne szanse na reelekcje, bo ich partie dołują w sondażach.
O ile szefowa Samoobrony na Podkarpaciu posłanka Maria Zbyrowska da sobie radę bez sejmowej pensji, bo ma wartą 450 tys. zł fermę drobiu, dom (nie podała jego wartości) i konto z wkładem 200 tys. zł, o tyle Janusz Maksymiuk, prawa ręka Andrzeja Leppera bez stałego zastrzyku dużej gotówki może skończyć marnie. Powód? "Solidarnie z innymi" (jak napisał) jest zadłużony na kwotę 4,88 mln zł (!) plus odsetki i koszty egzekucyjne.
Chyba że ich przygarną
O odzwyczajeniu się od godnych pensji mogą już myśleć posłowie Dariusz Kłeczek z Prawicy RP i Zygmunt Wrzodak z Narodowego Kongresu Polskiego. Ich nowe ugrupowania nie mają najmniejszych szans na samodzielne przekroczenie progu wyborczego. Jedyna nadzieja w tym, że przygarną ich mocniejsze partie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"