Pożar na fermie drobiu w Boguchwale. Spłonęło 10 tysięcy kurcząt i indyków

- Wracałem do domu od strony Niechobrza, kiedy w oddali dostrzegłem dziwną łunę światła. Kilkaset metrów dalej zorientowałem się, że to pożar. Na wysokości fermy drobiu stały wozy strażackie, swąd spalenizny był nie do zniesienia. Płomienie sięgały kilku metrów w górę, widok był przerażający - mówi mieszkaniec Boguchwały.
12 wozów strażackich

Rodzina Barciów z Boguchwały fermę drobiu prowadzi od trzydziestu lat. W budynku gospodarczym za domem pan Jerzy hodował pięć tysięcy indyków i tyle samo kur.

- Zorientowałem się, że coś jest nie tak i wyszedłem na zewnątrz. Kurnik był już praktycznie cały zajęty ogniem Temperatura w środku była tak wysoka, że nie dałem rady tam wejść. Natychmiast zadzwoniliśmy po straż pożarną - relacjonuje właściciel fermy.

W ciągu kilkunastu minut na miejsce przyjechało dwanaście jednostek straży.

- Niestety główny, drewniano - murowany budynek był już całkowicie zajęty ogniem i niewiele mogliśmy zrobić. Dlatego skupiliśmy się na obronie stojącego po sąsiedzku garażu i tunelu. Akcja gaśnicza trwała pięć godzin i zakończyła się nad ranem. Na szczęście nikt nie ucierpiał - mówi Marcin Betleja, rzecznik podkarpackich strażaków. Budynek nie był ubezpieczony

Co mogło być przyczyną niedzielnego pożaru? M.in. o tym w jutrzejszym, papierowym wydaniu Nowin.

O zdarzeniu poinformował nas internauta Paweł.