Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemoc domowa. Ojciec do syna: "bij starą"

Anna Janik
Marta przez kilka lat znosiła kopanie, duszenie, tłuczenie głową o ścianę i wyzwiska. Uciekła z synem do ośrodka wsparcia.
Marta przez kilka lat znosiła kopanie, duszenie, tłuczenie głową o ścianę i wyzwiska. Uciekła z synem do ośrodka wsparcia. fot. Krzysztof Łokaj
Do ośrodków dla ofiar przemocy w regionie trafia ponad 1300 kobiet rocznie.

Za znęcanie psychiczne lub fizyczne na najbliższych grozi kara pozbawienia wolności od trzech miesięcy do 5 lat. Za czyn popełniony ze szczególnym okrucieństwem grozi od roku do 10 lat więzienia. Jeśli następstwem aktu przemocy jest targnięcie się na życie poszkodowanej, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 2 do 12 lat.

Marta (nazwisko do wiad. red.) do jednego z podkarpackich Specjalistycznych Ośrodków Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie trafiła na początku lutego.

- Piekło zaczęło kiedy urodził się nasz synek. Mąż zaczął znęcać się nad nami psychicznie: kopał rozrzucone zabawki, krzyczał, że w domu jest chlew, wpadał w szał, kiedy mały płakał. Raz zamknął nas w pokoju na pół dnia - opowiada. W końcu zaczął ją bić czym popadło: pięścią, deską kuchenną, miotłą.

W lesie czekali aż się uspokoi

Decyzję o ucieczce z domu Marta podjęła, gdy jej 3-letni syn Mateusz, wzorując się na ojcu, zaczął ją okładać pięściami. - Mąż się z tego cieszył. Mówił: Mój synek, bij starą, bij!

Podobny dramat przeszła Beata z okolic Leżajska. Po interwencjach policji w jej domu bicie było jeszcze dotkliwsze. Przestała prosić o pomoc. Przed pijanym mężem uciekała z dziećmi do pobliskiego lasu i tam przeczekiwali napady furii. Wnieść sprawę do sądu zdecydowała się dzięki prawnikom z ośrodka wsparcia. Wyrok zapadł, ale w zawieszeniu.

- W praktyce nadal oznaczało to wspólne mieszkanie. Ja chciałam raz na zawsze się od niego uwolnić, stanąć na nogi i stworzyć dzieciom normalny dom - zawiesza głos.

Czują się bezkarni

To, jak mało skuteczny jest wymiar sprawiedliwości wobec sprawców domowej przemocy potwierdzają statystyki Sądu Rejonowego w Rzeszowie. W ubiegłym roku z 125 skazanych, wyrok w zawieszeniu dostało aż 103! Eksmisję z lokalu orzeczono wobec jednej osoby. Żadnej nie zakazano zbliżać się do ofiary, żadnej nie skierowano na tzw. program edukacyjno-korekcyjny, który dla domowych katów jest formą terapii.
Sankcji wobec oprawców nie nakłada również prokuratura, która od sierpnia ub. roku ma do tego jeszcze więcej narzędzi. Od kiedy obowiązują przepisy znowelizowanego kodeksu karnego, prokuratorzy, bez konieczności zwracania się do sądu z wnioskiem, mogą nakazać podejrzanemu o stosowanie przemocy wobec najbliższych opuszczenie mieszkania nawet, jeśli jest jego właścicielem. Warunkiem musi być uzasadniona obawa, że podejrzany może ponownie znęcać się nad rodziną lub grozić popełnieniem takiego czynu. Problem w tym, że przez ostatnie pół roku Prokuratura Rejonowa w Rzeszowie wydała jedynie 10 takich postanowień.

- To nie jest mało, biorąc pod uwagę, że musimy mieć podstawy do wydania takiej decyzji. Nie zawsze wystarczają zeznania pokrzywdzonej - tłumaczy Edyta Lenart, zast. Prokuratora Rejonowego w Rzeszowie.

Pochopnie umarzają sprawy

Przeciwnego zdania są dyrektorzy ośrodków. - Skutkiem martwego prawa są paradoksalne sytuacje, w których uciekające do naszych ośrodków ofiary jeszcze płacą czynsz za mieszkanie, gdzie wygodnie, często z nowymi partnerkami żyją oprawcy - mówi Piotr Hryniszyn, dyrektor SOW w Korytnikach pod Przemyślem.

Joanna Szurlej, dyrektor SOW w Lesku, winą za trudną sytuację maltretowanych kobiet obarcza po części służby.

- Począwszy od policjantów, którzy tzw. Niebieską Kartę, służącą później za materiał dowodowy, wypełniają tylko podczas pierwszej interwencji, przez prokuratorów, którzy zbyt pochopnie umarzają sprawy, po sędziów, którzy są zbyt łagodni dla stosujących przemoc - twierdzi.

- Pamiętam taką sprawę z jednej z podrzeszowskich miejscowości. Kiedy sąd bardzo szybko wysłał znęcającego się nad żoną do więzienia na wioskę padł blady strach. Połowa z nich nie wiedziała nawet, że za bicie można siedzieć. Gdyby takie wyroki stały się regułą, oprawcy zastanawialiby się, czy warto podnosić rękę na żonę - grzmi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24