Psie becikowe nie rozwiąże problemu

- Gmina Chojnice na Pomorzu chce dać 500 złotych każdemu, kto przygarnie bezdomnego psa ze schroniska. Samorządowcy tłumaczą, że taką zachętą chcą zmniejszyć liczbę bezdomnych zwierząt. Dodają, że becikowe to i tak o wiele mniejsze koszty niż utrzymywanie psów w schronisku. Czy to dobry sposób?

- Nie jest to nowość. Takie rozwiązania były już stosowane w Polsce. Z różnym skutkiem. Często bywa tak, że ktoś weźmie psa dla pieniędzy, a potem się go pozbędzie. Chyba, że zostanie wprowadzony jakiś monitoring i urzędnicy będą co jakiś czas sprawdzać, co się z psem dzieje. Ale wątpię, czy tak się stanie. Poza tym, chodzi o skuteczność. Zawsze można powiedzieć, że pies uciekł. Jednak lepiej robić coś, niż nie robić nic.

- Są jakieś inne sposoby?

- Gminy, które nie mają schroniska ani możliwości podpisania umowy z taką instytucją, czasami opiekę nad bezdomnymi psami powierzają mieszkańcom. Ale to rozwiązanie często też zawodzi. Opieka jest, dopóki są pieniądze. Potem, gdy kończy się kasa, psy są wyrzucane.

- A można polecić wzory z innych krajów. Bohaterowie słynnej powieści "Dzieci z Bullerbyn", żyjący w Szwecji w latach 30. ub. wieku, marzą o psie. W wiejskim osiedlu złożonym z trzech zagród nie ma ani jednego. Dlatego bardzo się cieszą, gdy dostają jednego pod opiekę. Tak jest w tym kraju do dzisiaj. Tymczasem w Polsce nie byłoby problemu ze zdobyciem psa.

- W Szwecji, ale także w wielu innych krajach, nie ma problemu z bezdomnymi psami. Tam posiadanie psa to spory obowiązek i to kosztowny. Właściciel musi spełnić szereg wymagań. Są niewielkie przytuliska, gdzie trafiają zwierzęta np. po zmarłych właścicielach czy takie, które się zgubiły. Wtedy jest wielu chętnych do zaadoptowania takiego psa. Wybierana jest najodpowiedniejsza osoba. Tam ludzie są bardzo odpowiedzialni. Do wyjątków należą nielegalne, dzikie hodowle. Być może u nas za ileś lat też tak będzie.