Pani Anna wraz z mężem i czwórką dzieci mieszkają w wieżowcu w centrum Rzeszowa. Co miesiąc zużywają ok. 30 kubików wody.
- Najwięcej idzie na kąpiele i pranie, którego przy małych dzieciach jest bardzo dużo. Chociaż staramy się oszczędzać, zużycie w zasadzie nie spada poniżej 25 kubików. Nie wyobrażam sobie, żebym żałowała dzieciom mycia, albo wysyłała je do szkoły w brudnych ubraniach. Spaliłabym się ze wstydu - rozkłada ręce rzeszowianka.
W tej chwili cena metra sześciennego wody to w Rzeszowie 3,87 zł. Za odbiór ścieków mieszkańcy płacą 3,24 zł. W przypadku pani Anny daje to miesięczny rachunek w wysokości 213 zł. Wczoraj na wniosek prezydenta miasta rzeszowscy radni dyskutowali na temat podwyżki stawek od nowego roku.
- Musimy ją wprowadzić, bo modernizując za unijne pieniądze urządzenia odpowiadające za produkcję i wysoką jakość wody zobowiązaliśmy się do ich utrzymania. Koszty rosną, a zatem opłaty także muszą być wyższe - tłumaczył radnym Marek Ustrobiński, wiceprezydent Rzeszowa.
- Już w ubiegłym roku podwyżka była zbyt niska. I tak mamy już problem ze zbilansowaniem rosnących kosztów utrzymania urządzeń - wtórowała prezydentowi Janina Filipek, skarbnik Rzeszowa.
- W czerwcu dostaliśmy z Unii Europejskiej upomnienie. Jeśli nie zmienimy taryf, grozi nam utrata dotacji na program poprawy jakości wody - dodał wiceprezydent Ustrobiński.
Ale radnych to nie przekonało.
- Ludziom jest coraz ciężej. Wielu mieszańców Rzeszowa nie ma pracy, brakuje im pieniędzy na podstawowe potrzeby. W tej sytuacji powinniśmy zrezygnować z podwyżki - przekonywał Robert Kultys z PiS.
- W wielu krajach na czas kryzysu wręcz obniża się podatki, aby poprawić sytuację finansową mieszkańców i PKB. Czy nie lepiej pójść tą drogą? - pytał Jacek Kiczek z PO.
- Kryzys? Wszyscy o nim mówią, bo tak najwygodniej. Ale moim zdaniem w Polsce go nie ma. Podwyżek nie unikniemy, bo wszystko drożeje. Rzecz w tym, aby były nieznaczne, a tak jest w tym przypadku. Póki ja tu jestem prezydentem, polityka jest taka, aby jak najmniej obciążać kieszeń mieszkańców - odpowiedział prezydent Ferenc.
Następnie między radnymi rozgorzała dyskusja na temat kryzysu. Robert Kultys twierdził, że jest, Andrzej Dec z PO sugerował, aby zapytać o to fachowców. W obronie Tadeusza Ferenca stanął drugi z wiceprezydentów, Stanisław Sienko. Zacytował autora amerykańskiej książki ekonomicznej, który postawił Polskę jako przykład kraju znakomicie się rozwijającego. A Podkarpacie pochwalił za rozwój lotnictwa.
- Skoro jest tak pięknie, to dlaczego ludzie tak narzekają i mają takie kłopoty finansowe - pytali radni prawicy.
Mimo wielu wątpliwości urzędnicy przedstawili nowe stawki i poddali je pod głosowanie. Przeciwko podwyżce zagłosowali tylko radni PiS. Pozostali ją poparli. Od początku stycznia metr sześcienny wody będzie kosztował w Rzeszowie 4,17 zł (30 groszy więcej), a odbiór ścieków 3,32 zł (8 groszy więcej).
- To tylko 5 procent więcej niż przed rokiem. Mimo podwyżki Rzeszów jest jednym z najtańszych miast w Polsce, w zestawieniu cen zajmujemy dopiero 40 miejsce - mówi wiceprezydent Ustrobiński.
Jego optymizmu nie podziela pani Anna.
- On zarabia pewnie ok. 10 tys. zł. Ja z mężem przynosimy do domu 3 tys. zł miesięcznie. Według nowych stawek za 30 kubików wody i ścieków zapłacimy nie 213, ale 225 zł. W skali roku stracimy ok. 150 zł. To bardzo dużo - uważa rzeszowianka.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?