Rzeszowianka dostała fartuch w "MasterChef"

Pochodząca z Rzeszowa Agnieszka, nauczycielka fizyki, od 8 lat mieszka z mężem we Włoszech. Z dnia na dzień została rolnikiem i uprawia 3,5 ha pół oliwkowych. Jednak danie, które przygotowała do degustacji w programie "MasterChef" TVN nie miało w składzie oliwy. Postawiła na zupę krem z bobu z grillowanym bakłażanem, ananasem, serem gorgonzola i pistacjami.

- Muszę się przyznać, że zbyt mocno ją doprawiłam - przyznała szczerze jeszcze przed degustacją.

To wyznanie zdenerwowało jury.

- To danie jest udane, czy nie, bo już się pogubiłam? - pytała Anna Starmach, jurorka.

- Jest jadalne - zachęcała Agnieszka.

- Po co więc to wszystko opowiadasz? Niech pani gotuje! - usłyszała od Magdy Gessler. - No i co tak na mnie patrzysz, jakbyś mnie miała błagać o litość?

- Litości! - popłakała się z emocji rzeszowianka.

- Nie, po prostu to jest coś nienormalnego. Kobieta, która ma pole z oliwkami, dlaczego nie wykończyła tego dania kroplą oliwy? - dziwiła się jurorka.

Agnieszka dodała więc szybko kropelkę do zupy: - Pani Magdo, ja poproszę o ten fartuch.
Okazało się, ze tak naprawdę danie bardzo przypadło do gustu jurorom, choć tego wcześniej nie zdradzili.

- Powiedziałaś, że to danie jest spieprzone, a ono było fenomenalne - oceniła Anna Starmach.

- Jeszcze nigdy nie jadłem takiego kremu. Bardzo mi smakowało - mówił Michel Moran.

- Nie stresuj się tak, nie wolno. Gratuluję. Jesteś fantastyczna - podsumowała Magda Geissler.
Agnieszka dostała wymarzony fartuch. Po jej wyjściu jurorzy rzucili się na stół z talerzem zupy, aby dokończyć krem.

W kolejnym odcinku spośród 40 osób, które dostały fartuchy, jury wytypuje finałową 14. Stawką w kulinarnym show jest tytuł "Mistrza Kuchni", 100 tys. zł i kontrakt na wydanie książki kulinarnej.