Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzucił pracę w korporacji. Założył winnicę

Norbert Ziętal [email protected]
Rzucił pracę w korporacji. Założył winnicęPraca we własnej winnicy, choć chwilami ciężka, to przyjemność. Praktycznie cały rok jest coś do zrobienia. Często pracę kończymy 10 grudnia, a w połowie lutego zaczynamy od nowa - mówi Dariusz Rosół z Przeworska
Rzucił pracę w korporacji. Założył winnicęPraca we własnej winnicy, choć chwilami ciężka, to przyjemność. Praktycznie cały rok jest coś do zrobienia. Często pracę kończymy 10 grudnia, a w połowie lutego zaczynamy od nowa - mówi Dariusz Rosół z Przeworska Fot. N. Ziętal
Dariusz Rosół z Przeworska zamiast siedzieć wygodnie w biurze, wybrał ciężką pracę w rolnictwie. Dzisiaj ma największą winnicę w Podkarpackiem, posiada 9400 krzewów.

Zaczęło się, jak przy wielu podobnych historiach, od przypadku.
- Wybudowaliśmy dom. Przy nim, od strony południowej bardzo grzało słońce, nie było żadnych drzew czy krzewów. Wybudowaliśmy pergole i obsadziliśmy winoroślą, taką, jak dawniej teść miał. Jednak żona zrobiła prawo jazdy i trzy i pół metrowa pergola okazała się dla niej za wąska. Raz uderzyła zderzakiem w pergolę. Potem drugi i trzeci. W końcu powiedziała, że albo usunę pergolę, albo będę miał taki poobijany samochód - wspomina Dariusz Rosół z Przeworska. Zaznacza, że od tego zaczęła się jego przygoda z winiarstwem.
- Jak zacząłem usuwać pergolę i wykopywać krzewy to zastanawiałem się, czy są może jakieś inne odmiany. My mieliśmy różową, ale przecież są białe, ciemne - wspomina.
W Internecie dotarł do winnicy Golesz w Jaśle, która należy do Romana Myśliwca, autorytetu wśród winiarzy. Był zaskoczony mnogością odmian winorośli.
- Wówczas jeszcze pracowałem w telekomunikacji. Często jeździłem na kontrole, także w okolice Jasła i Krosna. Raz przy okazji zajechałem do pana Myśliwca i kupiłem pierwsze sadzonki - wspomina.
Czy z winiarstwa można się utrzymać? Tak.
Był 2008 rok, zmienione zostały przepisy prawne, dopuszczały możliwość produkcji i sprzedaży wina. Pan Dariusza zaczął się zastanawiać, czy w Polsce można się utrzymać z winiarstwa.
- Na Białobrzeżkach posadziliśmy pierwszą winnicę. 0,27 ha. Miałem wówczas 95 gatunków winorośli, wtedy testowaliśmy, co tam będzie rosło. Po kilku latach zostawiłem trzy odmiany na czerwone wina i pięć na białe - opowiada. W 2010 r. w firmie zaczęły się kolejne zmiany. Dostał propozycję przejścia do Krakowa lub Warszawy.
- Byłbym gościem w domu. Po konsultacjach z rodziną zrezygnowałem z pracy. Miałem już wtedy sprecyzowany plan. Kupuję pole i zakładam winnicę. Na założenie pierwszego hektara miałem pieniądze z odprawy. Przy aprobacie rodziny, ruszyłem - opowiada.
Twierdzi, że wówczas nie zdawał sobie sprawy, że zawodowa praca w winnicy to jednak zupełnie coś innego od hobbystycznej fascynacji.
Sterty dokumentów i winnica są niestety nierozłączne
- Ja jestem na winnicy praktycznie całymi dniami, sezon trwa niemal cały rok. Jak jest zła pogoda, gdy pada deszcz to mam pracę w winiarni lub przy biurku nad stosem dokumentów. Bo ta praca i dokumenty niestety są nierozłączne - mówi pan Dariusz.
Czy możemy się stać winną potęga, jak np. Francja?
- Warunki mamy, klimat również. Ale nie spodziewam się, aby jak choćby we Francji, co rusz były winnice i winiarnie. Na przeszkodzie stoją nasze przepisy, ich nie przeskoczymy. Nikt z naszych polityków nie chce ruszyć ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. To są duże pieniądze dla gmin. A wystarczyłoby kilka drobnych korekt - mówi pan Dariusz.
 

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24