Sabaton w Rzeszowie. Zobacz zdjęcia i film z koncertu

Joakim Broden, lider szwedzkiej grupy Sabaton, to prawdziwy twardziel. Kiedy otworzył na scenie piwo i niemal nieskazitelną polszczyzną wycedził "Na zdrowie" publika kazała mu wychylić je do dna. Nie wahał się ani chwili, powiedział tylko, że jesteśmy szaleni, opróżnił puszkę, po czym siarczyście beknął wprost do mikrofonu.

Rzeszów przeżywa rockowe oblężenie. Zaledwie kilka dni minęło od występu na Rynku dinozaurów z grupy Nazareth, a nad miastem rozległy się dźwięki ich nieco młodszych stażem kumpli po fachu. Szwedzki Sabaton dał koncert, jakiego to miasto dawno nie widziało.

Nie wiem co na to wszystkie te wszystkie stworzenia, które zamieszkują znajdujący się nieopodal rezerwat, publika jednak nie narzekała na nadmiar decybeli. A te waliły z pełną mocą. Muzyka Szwedów to bowiem konkretne uderzenie, zero kompromisów, strzał z buta prosto w klatę. W dodatku taki, którego ciężko oddać, bo lider zespołu zamiast zwykłej koszulki nosi coś co przypomina lekką zbroję.

Zbroja ta na szczęście nie przeszkadzała mu w zrobieniu z koncertu totalnego show. Wił się i biegał po scenie, cały czas miał kontakt z publicznością, machał polską flagą. W tle ogień i wybuchy. I logo Sabaton na tle biało-czerwonego sztandaru.

"40:1" - kawałek opowiadający o bitwie pod Wizną, gdzie przeciwko 40-krotnie większej armii niemieckiej pod wodzą kapitana Władysława Raginisa walczyło 720 polskich żołnierzy, zabrzmiał dwa razy.

- Powstaliście gdy zaatakowali was Niemcy, podnieśliście się, gdy wkroczyli Rosjanie. Chwała bohaterom - krzyczał podczas bisów charyzmatyczny wokalista, a kilkutysięczny tłum śpiewał razem z nim. Wszystko to w pełni spontanicznie, bez zbędnego nadęcia. To musiało się podobać.