Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd uniewinnił Jana K. Był oskarżony o gwałt

Ewa Gorczyca
Sędzia Piotr Wojtowicz wydal wyrok uniewinniający, argumentując, że prokuratura nie przedstawiła wystarczająco silnych dowodów, że sprawcą gwałtu jest Jan K.
Sędzia Piotr Wojtowicz wydal wyrok uniewinniający, argumentując, że prokuratura nie przedstawiła wystarczająco silnych dowodów, że sprawcą gwałtu jest Jan K. Tomasz Jefimow
Wydarzenia, których dotyczył proces rozegrały się w dwa lata temu. Późnym popołudniem Magdalena S. szła ulicą Jagiellońską w Krośnie.

W okolicy wiaduktu kolejowego zaczepił ją mężczyzna, podający się za pracownika służby ochrony kolei. Stwierdził, że przechodząc przez nasyp naruszyła przepisy. Zaczął jej grozić, siłą odciągać w ustronne miejsce. Dziewczyna miała ciężki plecak, nie mogła się bronić, tym bardziej, że popychana, upadła ze skarpy upadła i złamała nogę.

Mężczyzna wykorzystując jej bezbronność, zmusił do odbycia stosunku oralnego. Krzyk młodej kobiety o pomoc usłyszał przechodzień, pobiegł na pomoc, ale gwałciciel zdążył uciec.

Przyznał się, potem to odwołał

Kiedy policja zaczęła szukać sprawcy, okazało się, że dzień wcześniej w tym samym miejscu miała miejsce podobna sytuacja. Mężczyzna, podający się za pracownika SOK zaczepił Alicję S. Ta jednak stawiła zdecydowany opór. Wyrwała się i odeszła.

Miesiąc potem policjanci wytypowali mężczyznę, który ich zdaniem mógł napaść na obie krośnianki. Jan K. mieszkaniec gm. Wojaszówka był już wcześniej karany za nieobyczajne zachowania. Na policji przyznał się, opisał co zrobił podczas wizji lokalnej, ale gdy okazało się, że prokuratura wniosła o jego aresztowanie - wszystko odwołał.

Policja mnie zmanipulowała

Podczas procesu Jan K. utrzymywał, że jest niewinny. Twierdził, że został zmanipulowany przez policjantów, którzy obiecali mu, że jak się przyzna, to nie trafi za kratki. Oni podsuwali mu gotowe protokoły, a on je tylko podpisywał - przekonywał.

Ekspertyzy biegłych, którym zlecono poszukiwania śladów DNA nie dały dowodów na styczność Jana K. z pokrzywdzoną. Nie było takich śladów na próbkach, pobranych z ubrań Magdaleny S, w miejscach, gdzie, napastnik szarpał je i ściągał, na rękawiczkach, na chusteczce, w którą wytarła usta. Na części odzieży stwierdzono natomiast ślady należące do innego mężczyzny. Nie ustalono, do kogo, ale podczas kolejnych badań wykluczono, by były to osoby, które miały z nią bliski kontakt: ojciec, chłopak, mężczyzna, który udzielał kobiecie pomocy po tym, jak została zgwałcona.

Prokuratura uznała jednak, że są wystarczające dowody do tego, by na wczorajszej, ostatniej rozprawie, zażądać dla Jana K. 2 lat pozbawienia wolności.

- Mamy przecież protokoły przesłuchań z przyznaniem się do winy, protokoły z eksperymentu procesowego - przekonywała prokurator Iwona Czerwonka-Rogoś.

Dodała, że świadkowie nie potwierdzili alibi dla Jana K. Powołała się też na opinię biegłych, z której wynikało, że sprawca gwałtu mógł nie pozostawić żadnych śladów pozwalających na jego identyfikację. Koronnym argumentem według prokuratora był fakt, iż Alicja S. bez wątpliwości wskazała Jana K. jako sprawcę, zaś Magdalena K. wprawdzie nie mała pewności, ale też nie wykluczyła, że to właśnie przez niego została zgwałcona.

Odmiennego zdania był obrońca, który stwierdził, że opinia biegłych przesądza o niewinności oskarżonego.

- Potwierdza ona wyjaśnienie oskarżonego, że nie ma nic wspólnego z tym, co zaszło, jego tam nie było - mówił Przemysław Stępek.

Przypomniał, że portret pamięciowy sporządzony na podstawie zeznań Magdaleny S. nie odpowiada wyglądowi Jana K. On sam zaś po zatrzymaniu przyznał się tylko dlatego, że chciał jak najszybciej wrócić do pracy a policjanci obiecali, że go wypuszczą.

Dowody zbyt słabe

Sąd nad wyrokiem zastanawiał się niespełna godzinę. I zdecydował: Jan K jest niewinny.

- W tej sytuacji sąd miał obowiązek sięgnąć do kardynalnych zasad procesowych - argumentował sędzia Piotr Wojtowicz. - Dowody muszą prowadzić do przełamania zasady domniemania niewinności. Ten warunek nie został spełniony.

Zdaniem sądu wątpliwości pojawiają się już przy analizie treści opinii kryminalistycznej: nie wiadomo, czyje ślady są na odzieży Magdaleny S. Sąd miał też wątpliwości co do niektórych działań policji i czynności procesowych - w tym co do tego, czy podczas przesłuchania nie wywierano presji na Jana K. Sąd kwestionował też wiarygodność rozpoznania sprawcy przez Alicję S. Przed okazaniem policjanci pokazali jej bowiem zdjęcie Jana K.

- Powstaje pytanie, czy rozpoznała człowieka z dnia zdarzenia przy nasypie kolejowym, czy człowieka, którego widziała na fotografii - mówi sędzia.

Wyrok jest nieprawomocny, prokuratura już zapowiedziała apelację.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24