Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd w Tarnobrzegu: lekarz radiolog poprzez brak staranności nieumyślnie naraził na niebezpieczeństwo utraty życia ranną w wypadku

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Znany w Tarnobrzegu lekarz radiolog Bogdan P. poprzez brak staranności nieumyślnie naraził na niebezpieczeństwo utraty życia ranną w wypadku kobietę, a jej śmierć mogła być efektem zaniedbania, jednak nie można tego stanowczo wykazać - tak uznał Sąd Rejonowy w Tarnobrzegu, wydając w środę nieprawomocny wyrok skazujący lekarza.

Ta tragedia miała swój początek 24 października 2015 roku, kiedy to do tarnobrzeskiego szpitala przywieziono ciężko ranną w wypadku drogowym Urszulę O. oraz jej męża Bogusława, który w procesie lekarza oprócz dzieci występował w charakterze oskarżyciela posiłkowego.

Pacjentka bezpośrednio ze Szpitalnego Oddziału Ratunkowego trafiła do Zakładu Diagnostyki Obrazowej, celem wykonania badań mających określić zakres obrażeń. Dyżur pełnił ówczesny kierownik zakładu, lekarz radiolog Bogdan P. To on opisywał wykonane u poszkodowanych w wypadku badania, między innymi tomografię komputerową.

Niestety, w opisie badania tomografii komputerowej kobiety nie znalazły się informacje dotyczące bardzo istotnych obrażeń wewnętrznych ciała, jakich doznała.

Chodzi o uraz rozerwanie tylnej i bocznej ściany jamy brzusznej na odcinku kilkunastu centymetrów i powstanie przepukliny. W konsekwencji operację wykonano zbyt późno (trzeciego dnia).

Okazało się, że wcześniej doszło do perforacji jelita (wskazuje to na powstałą martwicę wywołaną obrzękiem ściany jelita). W jamie brzusznej było wolne powietrze i rozlana treść żołądkowa.

Operacja wykazała ostre zapalenie otrzewnej i rozwijającą się sepsę. Pani Urszula trafiła na Oddział Anestezjologii i Intensywnej Terapii, jednak cud się nie wydarzył - nie odzyskała przytomności. Zmarła 10 listopada, dwa tygodnie po wypadku.

Zdaniem rodziny kobiety, jak również prokuratora, winę za śmierć pacjentki ponosi Bogdan P. To bowiem od wykonanego przez niego opisu badania tomograficznego zależało, czy pacjentka kwalifikuje sie do natychmiastowej operacji, czy też do leczenia zachowawczego.

- Analizując obraz z badania widziałem ubytek w powłokach i wydawało mi się, że to wpisywałem do opisu - wyjaśniał przed sądem oskarżony Bogdan P. - Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego tego opisu ostatecznie nie było. Być może duża liczba pacjentów tego dnia i kolejne badanie do opisu mogły spowodować, że to mi umknęło. Wydrukowany wynik badania dostał lekarz dyżurny na chirurgii, dokumentacja zdjęciowa była w systemie.

Co istotne, na etapie śledztwa Bogdan P. inaczej tłumaczył fakt niewpisania do opisu informacji o pękniętych powłokach brzusznych. Mówił wówczas, iż nie doszło do perforacji (uszkodzenia) jelita, dlatego też w jego ocenie nie było zagrożenia wymagającego natychmiastowej interwencji chirurgicznej.

W późniejszych wyjaśnieniach oskarżony lekarz odpowiedzialność za tragedię wyraźnie próbował przerzucić na innych lekarzy, którzy w dalszej kolejności zajmowali się pacjentką.

Podkreślał, że w kolejnych godzinach po wykonaniu badania ani nawet następnego dnia, nie otrzymał żadnych informacji odnośnie nieadekwatnego stanu pacjentki do wyniku badania i opisu. Także obrończyni oskarżonego, która w mowie końcowej wnosiła o uniewinnienie Bogdana P., w trakcie procesu próbowała przerzucać odpowiedzialność na lekarzy, którzy w dalszych godzinach i dniach zajmowali się pacjentką.

Biegli w opinii byli jednak jednoznaczni - to na lekarzu radiologu ciążył obowiązek opisania wszelkich obrażeń, które nie są widoczne na zewnątrz, a których istnienie wskazuje badanie tomograficzne. Potwierdziła to również lekarz radiolog pracująca w szpitalu.

Także w ostatnim dniu procesu, trzech chirurgów przesłuchanych jako świadków, zeznało, że od opisu badania zależały podjęte przez nich działania. Nie mają bowiem kwalifikacji do podważania bądź weryfikowania opisu badań.

- Badania palpacyjne, czyli dotykowe, nie wykazywały niczego niepokojącego, brzuch pacjentki był miękki - mówił jeden z nich. - Inne badania również nie wykazywały niczego niepokojącego, natomiast badania usg wykonywane były profilaktycznie. One nie były w stanie wykazać obrażeń, jakie wykazuje tomografia komputerowa.

Jednocześnie każdy z nich podkreślał, że z obrażeniami, jakie posiadała pacjentka Urszula O. (rozerwanie ściany jamy brzusznej i powstania przepukliny) kwalifikowała się do szybkiego zabiegu operacyjnego. Przeprowadzono go dopiero trzeciego dnia, kiedy pojawiły się niepokojące symptomy świadczące o tym, że z kobietą dzieje się coś złego. Było jednak już za późno, by uratować kobiecie życie. Wynika to z opinii biegłych.

Konkluzja wyroku sądu jest taka, że gdyby oskarżony prawidłowo opisał stwierdzone podczas badania tomograficznego obrażenia, lekarz chirurg po przejęciu pacjentki najpewniej zdecydowałby o operacji zszycia rozerwanych powłok jamy brzusznej, co z kolei zapobiegłoby późniejszym tragicznym wydarzeniom.

Biegli w opinii wskazali, że gdyby taki zabieg przeprowadzono odpowiednio wcześnie, kobieta najprawdopodobniej by żyła. Słowo „najprawdopodobniej” (nawet graniczące z pewnością) jest tutaj kluczowe, gdyż wszelkie wątpliwości należy tłumaczyć na korzyść oskarżonego. Z tego też powodu sąd zmienił kwalifikacje prawną czynu z „nieumyślnego spowodowania śmierci” na „narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia”.

- To, że te obrażania nie znalazły się w opisie badania, uśpiło lekarzy, uśpiło ich czujność - uzasadniał wyrok sędzia Stanisław Zych, jednoosobowo orzekający w tym procesie. Krok po kroku opisywał i analizował zebrane w procesie dowody, wskazujące, że w tym przypadku doświadczony lekarz nie zachował właściwej staranności.

- Moje postępowanie nie miało na celu wywołania takich skutków i przepraszam rodzinę, ale nie tylko ja za to odpowiadam - stwierdził w ostatnim słowie lekarz.

Kara jest niższa od wnioskowanej przez oskarżycieli - lekarz skazany został na 3 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na rok próby, 2 tysiące złotych grzywny, po 2,5 tysiąca złotych nawiązki dla męża zmarłej oraz dwójki dzieci, ponad 10 tysięcy złotych kosztów sądowych oraz dla oskarżycieli posiłkowych po 3900 złotych dla pełnomocnika procesowego. Do tego pisemne przeprosiny pokrzywdzonych. Kwestie wysokości odszkodowania czy zadośćuczynienia „wyceniane” będą w procesie cywilnym.
Wyrok nie jest prawomocny.

POLECAMY RÓWNIEŻ:

Jak żyli osadzeni w dawnych więzieniach?



Co może policjant, a czego nie?


Czy dostałbyś się do policji? Test


Czy dogadałbyś się w więzieniu? Test z grypsery


Wiesz, co oznaczają więzienne tatuaże?


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Sąd w Tarnobrzegu: lekarz radiolog poprzez brak staranności nieumyślnie naraził na niebezpieczeństwo utraty życia ranną w wypadku - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24