Sanoczanie łączą siły. Zorganizowali wielki zjazd w rodzinnym mieście [ZDJĘCIA]

[galeria_glowna]
Przygotowania trwały od ub. roku. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Tak bogatego programu nie miała jeszcze żadna z imprez organizowanych w grodzie na Sanem.

Od rana do wieczora, w wielu miejscach, będą się działy ciekawe rzeczy - zapowiada Waldemar Och, prezes Towarzystwa Przyjaciół Sanoka i Ziemi Sanockiej.

Po uroczystym powitaniu na Rynku uczestnicy zjazdu uwiecznili się na pamiątkowej fotce. Potem obejrzeli 1,5 godzinne widowisko - rekonstrukcję jednego z ważniejszych epizodów w historii miasta - przejazdu orszaku ślubnego króla Stanisława Jagiełły. Weselną ucztę - z muzyką, tańcami i rycerskimi potyczkami - zaaranżowano na dziedzińcu Zamku.

Pierwszy dzień zjazdu zakończy spotkanie integracyjne na nadsańskich Błoniach, przy ognisku, z muzyką oraz spektakl teatralny na Rynku.

- Spotkają się sanoczanie miejscowi z tymi, który czują się związani z tym miastem i okolicą, dla których Sanok był ważnym miejscem na jakimkolwiek etapie życia - mówi Waldemar Och.

Inicjatorami zjazdu są samorząd miasta oraz Towarzystwo Przyjaciół Sanoka i Ziemi Sanockiej.

- Idea organizacji Światowego Zjazdu Sanoczan zrodziła się z przekonania, że dla żyjących na obczyźnie sanoczan rodzinne miasto jest duchową świętością, obiektem wspomnień i tęsknoty - mówi Wojciech Blecharczyk, burmistrz Sanoka.

Wielu mieszkających poza granicami kraju sanoczan w miarę możliwości odwiedza swoje rodziny i szkoły podczas jubileuszowych zjazdów absolwentów. Wielu marzy, jeżeli nie o powrocie na stałe, to chociażby na krótko. - Jesteśmy im winni spełnienie tych marzeń, a zjazd stał się impulsem do przyjazdu w rodzinne strony - mówi burmistrz.

Organizatorzy spodziewają się ok. tysiąca gości. Wśród nich spora grupa z USA, Kanady, Australii. Są też reprezentanci młodszej emigracji: z Niemiec, Anglii, Irlandii, Szwecji, Szwajcarii, Belgii.

Duży udział w organizacji zjazdu mają byli sanoczanie, skupieni w stowarzyszeniach w dużych miastach. To spora grupa 350 aktywnie działających członków. Wielu z nich zrobiło karierę: w nauce, biznesie, mediach. Wywodzący się z Sanoka artyści (wśród których jest m. in. Artur Andrus) przygotowali specjalny koncert dla mieszkańców.

Nie zabraknie osób, które czują się emocjonalnie związane w Sanokiem poprzez swoje rodzinne korzenie jak Zygmunt Prugar-Ketling, syn generała Bronisława Prugara-Ketlinga, prof. Zygmunt Vetulani, czy Paweł Biedka, syn jednego z międzywojennego burmistrzów.

"Zlot" w Sanoku wyznaczyła sobie ok. 50-osobowa grupa, rodziny Polityńskich i Dietruchów, z różnych stron Polski, Anglii i Niemiec.

- W gronie uczestników są tacy, którzy bywają tu często i tacy, dla których będzie to pierwszy po latach sentymentalny powrót. Chcemy pokazać im, co teraz dzieje się w mieście, zapytać, jak widzą Sanok obecny i ten, który przed laty opuszczali - mówi Waldemar Och.

Sanok jest jednym z nielicznych w Polsce. - Podobne wydarzenia, współorganizowane przez samorządy, miały do tej pory jedynie w siedmiu miastach W naszym województwie podobny zjazd odbył się w 2000 roku w Mielcu, ale tylko jednodniowy. W Sanoku potrwa cztery dni.

Atrakcji nie zabraknie. W programie są koncerty, pokazy, rozgrywki sportowe, kiermasze, prezentacje, wystawy, spektakle, wiele okazji do wspólnej zabawy i rekreacji.

Dla chętnych są wycieczki po okolicy i przejazd po mieście kultowym autosanem H01. W części oficjalnej - konferencje naukowe, spotkania, panele dyskusyjne.

Już kilka miesięcy temu powstała specjalna strona zjazdowa. Jak się okazało, dla wielu osób miasto jest wciąż bliskie sercu. Wyszukiwali rodzinne pamiątki, dzielili się wspomnieniami.

Miasto na organizację wydarzenia wykłada z budżetu ok. 300 tys. zł. - Można to potraktować po części jako inwestycję, bo goście zjazdu to swoiści ambasadorowie Sanoka w Polsce i na świecie - uważa Och.

Sanok pożegna uczestników Zjazdu w poniedziałek w południe na Rynku, odczytaniem "Apelu na rzecz integracji".