Siarka Tarnobrzeg zremisowała ze Stalą Poniatowa

I połowa stała na bardzo dobrym poziomie. W 7 min. goście mogli objąć prowadzenie, gdy Tomasz Wójcik przedryblował obrońców Siarki, ale z ośmiu metrów trafił w boczną siatkę.

Trzy minuty później Marcin Stępień huknął z rzutu wolnego (35 metrów), ale bramkarz gości spisał się bez zarzutu. Gra nabierała tempa, gospodarze zaczęli sobie poczynać coraz śmielej, ale mogli stracić gola. Po składnej akcji Mateusz Wojewódzki znalazł się sześć metrów sam przed Łukaszem Ćwiczakiem, ale ten błysnął klasą. Kolejną "setkę" zmarnowali już gospodarze, a konkretnie Piotr Mazurkiewicz, który będąc oko w oko z

Pilatem chciał go przelobować, lecz ten nie dał się zaskoczyć, podobnie było w 43. min.
W II połowie nie było już tak szybkich i efektownych akcji jak w I, były za to bezsensowne przerzuty piłki do przodu, co przy rosłych obrońcach gości było nonsensem.

Ostatnie 10 minut zrekompensowało kibicom chwile "opalania". Najpierw strzał Michała Czarneckiego z 20 metrów obronił Ćwiczak, następnie, w 87 min Janusz Hynowski kropnął ile sił z narożnika pola karnego, ale piłka minimalnie minęła spojenie.
W 90. min. Siarkowcy zagrali na tzw. "aferę". Piłka spadała w pole karne, a do pojedynku główkowego szykował się Tomasz Walat.

Nie wiadomo czy sięgnąłby piłki, ale nim wyskoczył został staranowany przez golkipera gości. Zabrzmiał gwizdek, ale w tej sytuacji sędzia się nie popisał, zamiast wskazać na "wapno", podyktował rzut wolny dla…. gości i pokazał żółtą kartkę Walatowi.