MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Skrzydłowy Sokoła Łańcut: Nie wiem, czyja to krew

Tomasz Ryzner
Na zdjęciu euforia Tomasza Pisarczyka po niesamowitej "trójce" w IV kwarcie.
Na zdjęciu euforia Tomasza Pisarczyka po niesamowitej "trójce" w IV kwarcie. Krzysztof Kapica
Rozmowa z TOMASZEM PISARCZYKIEM, koszykarzem pierwszoligowego Sokoła Łańcut, który należał do najlepszych zawodników derbowego meczu z Miastem Szkła Krosno.

- Troszkę odetchnęliście po tym meczu.

- Nawet bardzo. Przecież mieliśmy za sobą serię dwóch porażek

- Dwa mecze to chyba jeszcze nie seria.

- Dla mnie seria, bo to byli jednak niżej notowani rywale, zagraliśmy słabo i potrzebowaliśmy zwycięstwa. Dodatkowo graliśmy trochę taki mecz ze smaczkiem, podtekstem, bo to jednak derby i to jeszcze z liderem. Wygrana cieszy potrójnie.

- Znów niewiele brakowało, żeby tak, jak w Krośnie, Miasto Szkła dokonało w końcówce niemożliwego.

- Jakby nie było, był to spotkanie na szczycie. Nikt nie chciał przegrać, tanio sprzedać skory. Ciężko się grało. Krosno postawiło ciężkie warunki. Rzeczywiście, znów zapachniało horrorem, bo gdyby ta trójka Darka Oczkowicza wpadła doszłoby do dogrywki i różnie mogło się to wszystko potoczyć. Przyprawiliśmy kibiców o palpitację serca, ale tym bardziej się cieszymy, że mecz wygrany.

- Trafił pan pod koniec meczu niesamowitą trójkę, jedną ręką nad blokującym Dariuszem Wyką, czyli najwyższym koszykarzem na boisku.

- Zostały sekundy do syreny, cos trzeba było z ta piłka zrobić. Na normalne złożenie się, podawanie czasu nie było, więc postanowiłem rzucić w stronę kosza i na szczęście wpadło.

- Nadchodzą znów dobre czasy dla Sokoła?

- Myślę, że gdybyśmy zrobili taki bilans, jak w I rundzie, wszyscy w Łańcucie byliby zadowoleni. Mamy pewne problemy zdrowotne, ale niedługo powinien wrócić do gry Bartek Czerwonka. Jak na tak dużą przerwę i kilka treningów nieźle wygląda Dawid Bręk. Niedługo powinniśmy być wszyscy zdrowi i w komplecie.
- Pan już się czuje w stuprocentowej formie?

- Wiadomo, że goniłem czas, bo kontuzja zabrała mi letni okres przygotowawczy. Można powiedzieć, że trochę dochodziłem do formy metodą meczową. Teraz powinna ona być już taka, jak trzeba.

- Zadyszka nie łapała?

- Trochę łapała, ale to był nie byle jaki mecz, bardzo intensywny, wyczerpujący. Mam nawet jakieś ślady krwi na koszulce. Nie wiem czyjej. W derbach nie ma żartów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24