- Zdobył pan wreszcie koszulkę Alessandro Del Piero?
- Nie. Artjoms Rudnevs się z nim wymienił. Trudno się dziwić, Łotysz strzelił turyńczykom wszystkie cztery gole. Mam jednak koszulkę drugiego swojego ulubionego piłkarza Juve Giorgio Chielliniego.
- W życiu nie grałem w tak potwornych warunkach - opowiadał po meczu Del Piero.
- My też nie. Rywale pytali, czy taki mróz i śnieżyca to coś normalnego w Polsce o tej porze roku. Odpowiadaliśmy, że mieli pecha. W piątek w Poznaniu świeciło słońce.
- Włosi są przekonani, że pogoda była sprzymierzeńcem Lecha.
- Pierwszy mecz grali u siebie. Mieli piękną pogodę i super boisko, ale tego nie wykorzystali. Piłkarze Juventusu indywidualnie są lepsi, ale jako zespół już nie.
- Większość zawodników ubrała się w środę tak, jakby wyruszała na biegun północny. Tymczasem pan podwinął rękawy koszuli. Gorący z pana facet!
- Zawsze tak gram, wtedy czuję się swobodnie. Aż takim morsem jednak nie jestem. Pod spód założyłem dwie termiczne koszulki.
- Lech awansował z grupy śmierci. Możecie zająć nawet pierwsze miejsce. To niesamowite.
- Po losowaniu cieszyłem się jak dziecko. Czasem ciężko trafić na tak klasowych rywali nawet w Lidze Mistrzów. Poza tym, był Juventus, któremu kibicuję od dziecka. W Lechu szatnia jest podzielona na sympatyków Realu Madryt i Barcelony. Tylko ja trzymam kciuki za "Starą Damę".
- Zostanie pan w Lechu na kolejne pół roku?
- Nie mam pojęcia. Wydaje się jednak, iż nie jest to najlepszy moment, by wyjechać z Polski. Wierzę, że Lech jeszcze nie powiedział w pucharach ostatniego słowa. Wiosną będzie się można pokazać, a wtedy, kto wie, może nadejdzie oferta z ligi angielskiej? Marzę, by grać na Wyspach. To okno na cały futbolowy świat.
- Druga połowa roku byłaby dla pana fantastyczna, gdyby nie słabe występy "Kolejorza" w lidze i problemy w reprezentacji...
- Ta druga sprawa jest o tyle przykra, że część środowiska zachowywała się tak, jakbym w tej kadrze kogoś zamordował. Tymczasem trener Franciszek Smuda dał mi zielone światło i obiecał, że jeśli będę w formie, znów zacznie mnie powoływać. Spotkałem się z nim przed meczem z Wybrzeżem Kości Słoniowej.
- W rodzinnym Jedliczu są z pana strasznie dumni. Tylko patrzeć, jak zostanie pan patronem szkoły albo powstanie skwer im. Peszki.
- Miałem otrzymać tytuł honorowego obywatela miasta, ale chyba odmówię. Nie osiągnąłem aż tyle, by przyjmować tak poważne wyróżnienia. Za to będę patronem powstającej szkoły sportowej.
- Miał pan w życiu szczęście czy też szczęściu potrafił pomóc?
- Jedno i drugie. Byłem szalenie zdeterminowany, poza piłką świata nie widziałem. Miałem 15 lat, gdy wyjechałem do Płocka i zamieszkałem w internacie. Przeszedłem wtedy prawdziwą szkołę życia. Nie dałem sobie jednak w kaszę dmuchać i przez trzy lata zakładałem w drużynach juniorskich opaskę kapitana. Ja, chłopak z prowincji.
- Niewiele osób wie, że w młodości poważnie pan zachorował.
- Jedna nerka źle pracowała, w rzeszowskim szpitalu przeszedłem kilka zabiegów. Tyle, że wtedy w ogóle się tym nie przejmowałem i dalej grałem z chłopakami w piłkę! Od jakiegoś czasu robię jednak kompleksowe badania. Wolę dmuchać na zimne.
- Jaki prywatnie jest Sławomir Peszko?
- Zakochany po uszy w swoich kobietach - żonie Annie i 14-miesięcznej córeczce Wiktorii. Ta to dopiero daje popalić! Śmieję się, że mam dwa treningi dziennie. Pierwszy w klubie, drugi w domu, więc kondycji na pewno mi nie zabraknie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kaźmierska wróci za kraty? Mecenas Kaszewiak mówi, dlaczego tak się nie stanie
- Czyżewska była polską Marilyn Monroe. Dopiero teraz dostała kwiaty na grób
- Co się dzieje z Sylwią Bombą? Drobny szczegół totalnie ją odmienił [ZDJĘCIA]
- Olbrychski nie przypomina dawnego amanta "Jest jak Kopciuszek po dwunastej w nocy"