Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Słynny polski bramkarz hokejowy urodził się w Jaśle

Cezary Kassak
Gabriel Samolej i jego podopieczni z UKH Dębica.
Gabriel Samolej i jego podopieczni z UKH Dębica. Archiwum klubowe
Gabriel Samolej, jeden z najlepszych bramkarzy hokejowych w historii, opowiada m.in. o swoich związkach z Podkarpaciem i o tym, jak na igrzyskach został… "Archaniołem Gabrielem"

Gabriel Samolej

Gabriel Samolej

Urodził się w 1 czerwca 1961 roku w Jaśle. Hokeista Podhala Nowy Targ (1974-88 i 1996-98), Polonii Bytom (1988-92) oraz Unii Oświęcim (1992-96). Pięć razy zdobywał mistrzostwo Polski: dwukrotnie z Podhalem (1987, 1997) i trzy razy z Polonią (1989-91). 7-krotny wicemistrz kraju. Absolwent Zespołu Szkół Mechanicznych w Nowym Targu i Studium Trenerskiego przy AWF w Katowicach. Jest fanem piłki nożnej. W wolnym czasie lubi również czytać książki historyczne i słuchać muzyki. Ma syna Kacpra (grał w hokeja, ukończył SMS w Sosnowcu) oraz córkę Weronikę, studentkę prawa, która w 2008 r. została wyróżniona w finale konkursu Miss Beskidów.

Bramki hokejowej reprezentacji Polski strzegł w 108 oficjalnych meczach, a gdyby policzyć i te nieoficjalne, uzbierałoby się ich ok. 180. Wystąpił w pięciu turniejach o mistrzostwo świata. Jak zaznacza, "tylko" w pięciu, bo przez wojsko, które musiał odsłużyć, uciekły mu dwa czempionaty. Najmilej wspomina MŚ grupy B rozegrane w 1991 roku w Lublanie. W komputerowej klasyfikacji bramkarzy zajął wtedy 1. miejsce.

Był też na trzech igrzyskach olimpijskich. Pierwszy raz w 1984 roku.

- Do Sarajewa pojechałem jako młody, 22-letni hokeista - mówi Gabriel Samolej. - Turniej zakończyliśmy na ósmej pozycji; broniłem w dwóch meczach. Graliśmy na lodowisku, które później, kiedy w Bośni rozgorzała straszliwa wojna, zostało zniszczone. A na stadionie, który był areną otwarcia igrzysk, urządzono cmentarz...

Interwencje nie z tej ziemi

W 1988 r. zimowe igrzyska odbywały się w Calgary. Polscy hokeiści zmagania zaczęli od potyczki z Kanadą - gospodarzem i faworytem turnieju. Ekipa spod znaku klonowego liścia była w natarciu przez prawie cały mecz, ale gola strzeliła tylko jednego, bo w hali Saddledome cudów dokonywał Gabriel Samolej. Amerykański dziennik "US Today" napisał potem, że w polskiej bramce stał "Archanioł Gabriel".

W swoich szeregach zapragnęły go mieć kluby z NHL. Po meczu z Kanadą nasz bramkarz rozmawiał z trzema menedżerami. Obiecywali złote góry. Na grę w najlepszej lidze świata jednak się nie zdecydował.

- W Polsce, jak wiadomo, mieliśmy system komunistyczny. Nikt nie sądził, że niedługo komuna upadnie. Do Calgary przyjechali z nami panowie ze Służby Bezpieczeństwa. Mieli dopilnować, aby nikt z olimpijczyków nie został w Kanadzie na stałe. Ten nadzór był poniekąd "ściemą", bo gdyby ktoś z nas postanowił zostać, to raczej nikt by mu w tym nie przeszkodził. Tylko że ja byłem związany z rodziną. I miałem dziewczynę, do której chciałem wrócić. Dziś muszę przyznać, że dokonałem złego wyboru…

Miejsce w szóstce gwiazd

W swoim drugim meczu na igrzyskach biało-czerwoni walczyli ze Szwedami, a bohater pojedynku z Kanadą… siedział na ławce rezerwowych. Selekcjoner Leszek Lejczyk zdecydował, że Gabriel Samolej i Andrzej Hanisz będą bronili na zmianę. Przeciwko ówczesnym mistrzom świata grał zatem ten drugi. Bronił zresztą bardzo dobrze. Mecz zakończył się remisem 1-1.

W starciu nr 3 Polska pokonała Francję, a Samolej znów grał jak z nut. Wkrótce potem wybuchła afera dopingowa: w organizmie Jarosława Morawieckiego wykryto przekraczający dopuszczalną normę poziom testosteronu i punkty za zwycięstwo z Francją nasi reprezentanci stracili walkowerem. Z Polaków uszło powietrze: przegrali wszystkie kolejne mecze.

- Myślę, że gdyby nie wspomniana historia, weszlibyśmy do czołowej czwórki - uważa Gabriel Samolej. - Pozostała mi satysfakcja, że dziennikarze magazynu "Ice Hokej" wybrali mnie do szóstki all stars. W klasyfikacji komputerowej zająłem 3. lokatę. Dla porównania legendarny czeski bramkarz Dominik Haszek był bodajże 17.

Cztery lata później Samolej jeszcze raz uczestniczył w turnieju olimpijskim. W Albertville biało-czerwoni uplasowali się na 11. miejscu. I był to, póki co, ostatni występ polskich hokeistów na igrzyskach...

Transfer z polityką w tle

Gabriel Samolej wychował się i do dzisiaj mieszka w Nowym Targu. Urodził się jednak w Jaśle. Jego ojciec przez wiele lat był zatrudniony w Centrali Produktów Naftowych. Po tym, jak zaproponowano mu pracę w Rafinerii Jasło, rodzina Samolejów na dziesięć lat zakotwiczyła na Podkarpaciu.

- W Jaśle urodziłem się ja i trzech moich braci, siostra przyszła na świat w Krakowie - wyjaśnia pan Gabriel. - Miałem mniej więcej pół roku, gdy z Podkarpacia wyjechaliśmy na Podhale. W Jaśle nie mam dziś nikogo bliskiego, ale kiedy niedawno przejeżdżałem przez to miasto, serce troszkę mocniej mi zabiło.

Treningi w zespole Podhala Nowy Targ zaczął pod okiem Franciszka Klocka. W pierwszej drużynie "Szarotek" zadebiutował w 1980 roku, w wygranym 10-2 meczu z Cracovią. W 1987 r. wywalczył wraz z Podhalem mistrzostwo Polski. Sezon później został zawodnikiem bytomskiej Polonii.

- Na przeprowadzce do Bytomia po części zaważyła… polityka - tłumaczy. - Moja rodzina była prawicowa, tata działał w Solidarności. Ja w 1988 roku zmieniłem stan cywilny i zamierzałem zostać członkiem spółdzielni mieszkaniowej, żeby w jakiejś perspektywie móc liczyć na własne cztery kąty. Szefem spółdzielni był dygnitarz partyjny, który twardo zapowiedział: "kaktus mi na dłoni wyrośnie, jak zostaniecie członkiem spółdzielni". No i trafiłem do Bytomia. Nie ukrywam, warunki zaoferowano mi tam godziwe, dostałem także mieszkanie.

Potrójne "salto" Jana Stopczyka

Polonia w lidze przez parę lat nie miała sobie równych. Oprócz Samoleja grali w niej tak znani hokeiści, jak Marek Stebnicki (urodzony w Dynowie), Jerzy Christ, Krystian Sikorski czy Mariusz Puzio.

- Zespół był świetny i panowała w nim fajna atmosfera. Było kilku "jajcarzy", potrafiących rozbawić towarzystwo - wspomina pan Gabriel.

W reprezentacji Polski też bywało wesoło.

- Graliśmy z Włochami w Łodzi - opowiada. - W kadrze był Janek Stopczyk, który na co dzień bronił barw ŁKS-u. Kibice przynieśli więc transparenty na jego cześć, krzyczeli: Jasiu Stopczyk! Jasiu Stopczyk! Wychodzimy na mecz, patrzymy, a Jasiu… leży na lodzie jak długi. Trzy razy orła wyciął. Okazało się, że zapomniał ściągnąć ochraniacze, jakie zakłada się na łyżwy, żeby się nie tępiły, a które przed wejściem na lód oczywiście należało zdjąć...

- Przypomina mi się jeszcze jedno zdarzenie związane z Jankiem, z meczu przeciwko Czechosłowacji - dodaje. - Jasiu siedział na ławie. Zaraz po tym, jak trener Lejczyk wpuścił go na lód, straciliśmy gola. Selekcjoner w przerwie był wściekły, a Stopczyk tłumaczył: "trenerze, ja nie byłem rozgrzany!". Na to Lejczyk: "to połóż się na kaloryferze i tam się rozgrzej". Nie wiem, czy to było śmieszne, ale… wszyscy się śmiali.

Postój w szczerym polu

W 1992 r. Samolej przeniósł się do Unii Oświęcim. Z tą drużyną awansował do finału Pucharu Europy. Unia zajęła w nim piątą lokatę.

- Zanim weszliśmy do finału, zagrałem mecz życia w europejskich pucharach. Wygraliśmy 3-2 z Sokołem Kijów.

W pamięci utkwiła mu też podróż do Düsseldorfu na wspomniany finał PE.

- Wyruszyliśmy w Wigilię, był siarczysty mróz. Pod Legnicą nasz Jelcz uległ awarii. Staliśmy w szczerym polu, wokół żywej duszy. O telefonach komórkowych nikomu się nie śniło. Jeden z działaczy przebył parę kilometrów i dotarł do jakiegoś domu, skąd zadzwonił. Mechanicy przyjechali jednak dopiero na drugi dzień. Całą noc spędziliśmy w nieogrzewanym autokarze. Do Düsseldorfu przybyliśmy o 8 rano, a już o 10 zmierzyliśmy się z mistrzem Szwecji. Przegraliśmy, ale tylko jedną bramką.

Po powrocie do Podhala zdążył jeszcze raz stanąć na najwyższym stopniu podium mistrzostw Polski. W 1998 r. powiedział "koniec". Później był zatrudniony na nowotarskim lodowisku. Od sześciu lat jest radnym Nowego Targu. Na trzech zimowych igrzyskach udzielał się w studiu jako ekspert TVP. Para się też "trenerką". Przez dwa sezony pomagał Jackowi Szopińskiemu prowadzić "Szarotki". W sierpniu br. został asystentem trenera hokejowej reprezentacji Polski kobiet, w której szkoli bramkarki.

Swoim doświadczeniem od niedawna dzieli się także z młodymi bramkarzami UKH Dębica. Na treningi do Dębicy przyjeżdża dwa razy w miesiącu.

- Współpraca układa się bardzo sympatycznie. W Dębicy nie ma wielkich pieniędzy, ale za to są ludzie pełni zapału, pasjonaci, którzy chcą zrobić dobry hokej. Kocham ten sport i mam sentyment do Podkarpacia, dlatego postanowiłem, że spróbuję dębickiemu klubowi pomóc. Mam nadzieję, że kiedyś doczekamy się ekstraklasowych derbów Dębica - Sanok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24