Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmierć podczas święta Paniagi. Pogotowie dostało mapy dojazdów

Anna Janik
- Pogotowie zostało przez nas poinformowane o drogach dojazdowych i ewakuacyjnych – podkreśla Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.
- Pogotowie zostało przez nas poinformowane o drogach dojazdowych i ewakuacyjnych – podkreśla Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa. Bartosz Frydrych
Miasto twierdzi, że nie popełniło błędu. Policja też.

Nie milkną głosy w sprawie śmierci 65-letniej Teresy Mróz z Krosna, która zmarła w Rzeszowie podczas "Święta Paniagi". Brat, u którego mieszkała twierdzi, że to dlatego, iż karetki nie mogły dojechać do kamienicy przy ul. 3 Maja. Ratownicy biegli do 65-latki przepychając się przez tłum. To zajęło im na tyle dużo czasu, że reanimacja Teresy Mróz okazała się bezskuteczna.

Nic do zarzucenia

W rozmowie z nami przedstawicielka pogotowia dwukrotnie powtarzała, że ani do sekretariatu ani do dyrekcji pogotowia nie wpłynął żaden faks lub mail z informacją o imprezie na ul. 3 Maja.

- To mijanie się z prawdą, bo my dopełniliśmy wszystkich formalności i nie mamy sobie nic do zarzucenia - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Na dowód pokazuje komplet dokumentów, jakie otrzymało rzeszowskie pogotowie: raport potwierdzenia wysłania faksu z 30 kwietnia, który zawiera decyzję prezydenta o wydaniu zgody na imprezę masową. Załącznikiem do decyzji jest mapa z drogami dojazdowymi i ewakuacyjnymi. Tymi zostały oznaczone m.in. ul. Dymnickiego, Fircowskiego, Lubomirskich, plac Farny i Zamkowa.

Wśród dokumentów jest też pismo adresowane do byłego dyrektora WSPR z prośbą o opinię potrzebną do wydania zgody na imprezę i odpowiedź pogotowia, podpisana przez z-cę dyrektora. W dokumencie wymienia on, ile i jakie zespoły ratownicze są potrzebne do zabezpieczenia medycznego "Święta Paniagi".

Policja też bez winy

Zarzutów do swojej pracy podczas tego dnia nie ma też policja. Jak tłumaczy jej rzecznik, kiedy karetka jadąca do Teresy Mróz stanęła przy ul. Jagiellońskiej, wydarzenia potoczyły się błyskawicznie.

- Pojazd bez nawracania stanął, ze środka wybiegli ratownicy i natychmiast pobiegli przed siebie. W ułamku sekundy nie było po nich śladu - tłumaczy komisarz Paweł Międlar, rzecznik podkarpackiej policji. - Gdyby krzyknęli, że muszą wjechać karetką w ul.3 Maja policjanci na pewno torowaliby im drogę, bo robią to nie raz - dodaje.

Jest szansa, że sprawę wyjaśni prokuratura, która prawdopodobnie już w tym tygodniu podejmie decyzję o wszczęciu ewentualnego postępowania. Brat zmarłej Teresy Mróz nie ma jednak wątpliwości, że w tej sytuacji doszło do zaniedbania, bo gdyby ratownikom udało się dobiec do jego siostry, choć kilka minut wcześniej, szanse na uratowanie jej życia byłyby większe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24