Sokół Łańcut wygrał w meczu kolejki

- Będzie ciężko - mówili przed meczem sympatycy Sokoła.

Nie dmuchali na zimne. Gospodarzom brakowało kontuzjowanego Jacka Balawendra i chorego Jaromira Szurlej (w piątek miał 39 stopni gorączki). Nie wiadomo było, co pokaże Piotr Ucinek, który miał spuchniętą kostkę. Jeśli dodamy do tego fakt, iż Bartosz Dubiel grał drugi mecz po kontuzji, a Tomasz Fortuna czekał na pierwszy taki występ, akcje łańcucian wyglądały średnio.
Po raz enty okazało się jednak, że Sokoła nie można złamać. Gdy piłka poszła w górę, łańcucianie zagryźli zęby i rozpoczęli koszykarską bitwę. Rewelacyjny beniaminek ani myślał oddawać pola, toteż długo żadnej ze stron nie udawało się odskoczyć na konkretny dystans. Zespoły twardo stały w obronie, rzuty z dystansu rzadko dochodziły celu, stąd niski wynik po I kwarcie.
W II gospodarze rozegrali kilka akcji w szybszym tempie; za trzy trafiali Ucinek, Dubiel, Fortuna (2 razy), ale dopiero w ostatniej minucie Sokół odleciał rywalom. Po trójce Wojciecha Pisarczyka zaliczka przed drugą połową wynosiła 8 "oczek" (35:27).
III kwarta rozpoczęła się od faulu umyślnego Huberta Radkego. Rafał Glapiński trafił wolnego, Dubiel za 2, po chwili to powtórzył i było 40:30. Mimo wysiłków Rosy, łańcucianie utrzymali przewagę do końca odsłony (50:40). W kwarcie nr 4 goście rzucili na szalę całą ambicję, ale na tym polu Sokoła przelicytować nie można. Przez pierwsze 5 minut oba zespoły zaliczyły wprawdzie po jednym koszu, jednak kibice nie narzekali. Oglądali koszykarzy walczących z pasją, zaciętością.

DARIUSZ KASZOWSKI, trener Sokoła

DARIUSZ KASZOWSKI, trener Sokoła

Wielkie pochwały dla zespołu. Mimo problemów, stajemy na wysokości zadania. Ukłony dla Tomka Fortuny. Po długiej przerwie można mieć uraz psychiczny, a mimo to zawodnik wytrzymuje ponad 30 minut i robi swoje. Cały zespół wykonał założenia. Jak zwykle bronimy na dobrym poziomie. Pomimo zastoju w czwartej kwarcie, wypracowana wcześniej przewaga pozwoliła kontrolować mecz.

W końcu obie strony ustawiły celowniki. Najlepiej zrobił to Dubiel i Pisarczyk. Tego pierwszego nic nie było w stanie wytrącić z rytmu; kiedy podał piłkę w ręce Pirosa (łatwa kontra) z miejsca błąd naprawił trójką (59:52 w 37. min). Goście łamali sobie zęby na obronie Sokoła, a po wolnych Pisarczyka tablica pokazała wynik 63:52. Do końca brakowało około 2 minuty i było jasne, że Sokół odkuł się za porażkę w Warszawie i wygrał 15 mecz w sezonie.

PIOTR IGNATOWICZ, trener Rosy

PIOTR IGNATOWICZ, trener Rosy

Nie ma co mówić, że biedny Sokół wygrał z mocną Rosą. My też mamy problemy, brakuje Donigiewicza, Sosnowika.
Z Sokołem nigdy nie jest łatwo, to stary I-ligowiec, szarpiący w obronie. Sędziowie pozwolili mu na wiele, odgwizdali nam dziwny faul umyślny, ale nie przez sędziów przegraliśmy, tylko słaba skuteczność. Ostatnio mocniej trenowaliśmy. To był ostatni tydzień, gdy mogliśmy to zrobić. Wygrana w Łańcucie to byłby bonus. Ta praca ma zaprocentować, gdy będą po 3 mecze w tygodniu. Awans? Jesteśmy beniaminkiem. Przyszedł Radke, ale nie mówmy, że wzmacniamy się zawodnikami ekstraklasowymi, bo Hubert ostatnio grał w drugiej lidze. Nasz cel to play-off.

SOKÓŁ ŁAŃCUT - ROSA RADOM 66:54 (12:9, 23:18, 15:13, 16:14)
SOKÓŁ: Pisarczyk 13 (3x3, 6 zb., 4 prz.), Glapiński 8 (9 as., 5 prz.), Ucinek 6 (2x3), Klima 10 (6 zb.), Wilczek 2 (6 zb.) oraz Fortuna 9 (2x3), Dubiel 17 (2x3), Chromicz 0, Czerwonka 1.
ROSA: Kardaś 6 (2x3), Wiekiera 13 (1x3), Przybylski 4 (8 zb.), Podkowiński 0, Radke 10 (7 zb.) oraz Zalewski 4, Nikiel 5 (7 zb.), Urbaniak 2 (3 prz.), Piros 10 (2x3), Maj 0. WIDZÓW: 600.