Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stalowa Wola. Po utonięciu na rybach, koniec procesu przed sądem. Jaki wyrok zapadnie?

Marcin Radzimowski
Marcin Radzimowski
Zakończył się proces dotyczący tragedii w Wólce Turebskiej. Wyrok poznamy 10 października
Zakończył się proces dotyczący tragedii w Wólce Turebskiej. Wyrok poznamy 10 października Marcin Radzimowski
- Wysoki sądzie, stało się. Jedna głupia chwila wszystko przekreśliła. Nie chciałem mu nigdy zrobić krzywdy - powiedział w ostatnim słowie 25-letni dziś Eryk D., odpowiadający przed Sądem Rejonowym w Stalowej Woli za nieumyślne spowodowanie śmierci swojego serdecznego kolegi, 27-letniego Rafała. Podczas koleżeńskiego wędkowania nad Sanem doszło do sprzeczki - kompletnie pijany Eryk popchnął Rafała, a ten wpadł do rzeki. Nie umiał pływać, utonął. Ta tragedia wydarzyła się w lipcu ubiegłego roku w Wólce Turebskiej (powiat stalowowolski).

Koniec procesu po tragedii w Wólce Turebskiej

To sprawa dotycząca tragedii, o której informowaliśmy: Po utonięciu w Wólce Turebskiej ruszył proces przed sądem w Stalowej Woli. Oskarżony nie chce adwokata, a jego brat go obciąża.

We wtorek, 26 września przed sądem zeznania złożyło dwóch ostatnich, mało istotnych pod kątem dowodowym, świadków. To strażacy Państwowej Straży Pożarnej w Stalowej Woli, którzy brali udział w poszukiwaniach w Sanie ciała 27-latka. Po ich przesłuchaniu, a w zasadzie odczytaniu zeznań złożonych w śledztwie, sąd rozpoznał jeszcze wniosek pełnomocnika oskarżycielki posiłkowej, o ewentualną zmianę podczas wyrokowania kwalifikacji czynu, za jaki odpowiada Eryk D. z nieumyślnego spowodowania śmierci na zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Jak próbował argumentować mecenas Paweł Wilkutowski, oskarżony popychając kolegę na głęboką wodę i mając świadomość, że on ie umie pływać, powinien przynajmniej brać pod uwagę fakt, że może utonąć. I godził się na taką ewentualność, ponieważ nie podjął żadnych działań, nie próbował go ratować.Różnica jest taka, że przy obecnym zarzucie jest zagrożenie karą od 3 miesięcy do 5 lat więzienia, po zmianie byłoby minimum 8 lat więzienia.

Pytany o tę kwestię oskarżony, podobnie jak na początku procesu powiedział, że był mocno pijany (ponad 3 promile) i nie wiedział, co się dzieje. Powtórzył, że Rafał był jego serdecznym, kolegą, którego traktował jak brata i absolutnie chciał go zabić. - Stałem za Rafałem murem, zawsze byłem z nim. Był dla mnie jak brat - mówił Eryk D.

Sąd (jednoosobowo orzeka sędzia Rafał Marek) nie zmienił kwalifikacji prawnej czynu. W krótkim uzasadnieniu sędzia podał, że dotychczasowe postępowanie dowodowe w tym procesie nie wskazało na konieczność zmiany kwalifikacji czynu i potwierdziło, iż prokuratorski zarzut jest słuszny.

Więcej wniosków dowodowych nie było, dlatego sąd wysłuchał mów końcowych. Prokurator podkreślała, że wina oskarżonego nie budzi żadnej wątpliwości, co jasno wynika przede wszystkim z zeznań świadka Kacpra D. (brata oskarżonego), jak również w części z wyjaśnień samego oskarżonego. Wniosek: kara 4 lata i sześć miesięcy pozbawienia wolności.

Pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej przyłączając się w całości do argumentacji oskarżyciela publicznego podkreślał niezwykle istotną wagę zeznań brata oskarżonego, który - przypomnijmy - mógł skorzystać z prawa do odmowy składania zeznań. Jednak nie zrobił tego, świadomie obciążając brata, z którym absolutnie nie był i nie jest skonfliktowany.

- Trudno. Nikt przecież tego nie chciał, ale stało się. Brat zrobił co zrobił i teraz musi ponieść tego konsekwencje, nie ma co tego rozwlekać - mówił Kacper na pierwszym terminie rozprawy na korytarzu sądowym w rozmowie z dziennikarzami. Powtórzył to samo podczas przesłuchania przed sądem, opowiadając kolejno wydarzenia z feralnego dnia.

- Gdyby nie było zeznań brata oskarżonego, który bardzo szczegółowo opisał zdarzenie, gdyby nie ten dowód z jego zeznań, w ogóle tej sprawy mogłoby nie być - podkreślał mecenas Paweł Wilkutowski, pełnomocnik oskarżycielki posiłkowej. Przychylając się do wniosku prokuratorskiego o karę 4 i pół roku pozbawienia wolności oraz symboliczne zadośćuczynienie (5 tysięcy złotych), zwrócił jednocześnie uwagę na wysoki stopień społecznej szkodliwości czynu. Podczas wędkowania doszło do konfliktu o jakiś drobiazg, ale w efekcie młody mężczyzna stracił życie.

- Wysoki sądzie, stało się. Jedna głupia chwila wszystko przekreśliła. Nie chciałem mu nigdy zrobić krzywdy - powiedział w ostatnim słowie 25-letni dziś Eryk D. Fachowej mowy obrończej nie było, bo oskarżony od początku procesu występuje bez adwokata. Z własnej woli.

Sąd odroczył ogłoszenie wyroku do 10 października.

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Stalowa Wola. Po utonięciu na rybach, koniec procesu przed sądem. Jaki wyrok zapadnie? - Echo Dnia Podkarpackie

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24