Strajku włoskiego w sklepach właściwie nie było

Nie było jednak dłuższych kolejek i tłoku przy kasach. Klienci, z którymi wczoraj rozmawialiśmy, twierdzili nawet, że zostali obsłużeni szybciej. Marzena Dziura z Rzeszowa robiła zakupy w Realu.

- Spodziewałam się, że będą kolejki, bo czytałam zapowiedzi strajku. Nic takiego się nie wydarzyło. Było normalnie.

Tego samego zdania jest Jan Jarosiński z Rzeszowa: - Przyjechałem po znicze do Biedronki, wiedziałem, że ma być strajk. Kasjerki pracują normalnie, kolejek nie ma.

Boją się protestować

Działacze rzeszowskiej Solidarności wczoraj od rana rozdawali ulotki zachęcające pracowników marketów do strajku.

- Byliśmy przed wszystkimi rzeszowskimi Biedronkami - informuje Wioletta Feret z zarządu regionu. - Trudno jest ocenić, ilu sprzedawców przystąpiło do protestu.

Pracownicy sklepów nie chcą mówić o strajku.

- Co ja tam mogę - denerwuje się kasjerka z Carrefroura. - Gdy zacznę wolniej pracować, kierownik mnie zwolni. Z czego będę żyć. Dobre i te tysiąc złotych.

Będą kolejne strajki

Przedstawiciele "Solidarności" podjęli walkę z dużymi sieciami, bo ich zdaniem, pracownicy są tam wykorzystywani. Zarabiają najniższą krajową pensję. Hipermarkety nie chcą z nimi podpisywać umów o pracę.i coraz więcej obowiązków, muszą pracować w niedziele. Działacze związkowi zapowiadają, że po wczorajszym strajku włoskim w sieciach handlowych, będą kolejne protesty.