Szpital w Mielcu walczy o przetrwanie. W rankingach są najlepsi, ale nie mają pieniędzy

-Oszczędności są nieuniknione, choć tych decyzji nie podejmuje się łatwo. Ale leczyć nie przestaniemy - mówi Marek Paprocki, przewodniczący Rady Powiatu.

Bardzo trudna sytuacja finansowa szpitala zdominowała poniedziałkową sesję Rady Powiatu.

- Jedyną słuszną decyzją jest dalsze zadłużanie mieleckich oddziałów. Tylko tak placówka jest w stanie funkcjonować - dodaje Paprocki.

Dyrektor szpitala, Leszek Kołacz zastanawia się nad ograniczeniem przyjęć na oddział dziecięcy.

- O tej porze jest to szczególnie trudne - mówi. - Wzrasta bowiem liczba zachorowań, przeziębień i wszelkich powikłań podyktowanych jesienną aurą.
W listopadzie skończy się kontrakt na oddziale chirurgicznym i ortopedycznym. Dla pacjentów będzie to oznaczało jedno: dłuższe kolejki. - Nie możemy zaprzestać leczenia, lub drastycznie go ograniczyć. Wyrobiliśmy sobie dobra markę i pacjenci z różnych stron przyjeżdżają na nasze oddziały na leczenie, zabiegi, operacje. Inne szpitale zakończyły limity i nie przyjmują pacjentów - mówi Kołacz.

My nadal leczymy tych, którzy się do nas zgłaszają, a tym samym robimy tzw. nadwykonania.
- Od 9 lat jestem przewodniczącym Rady Społecznej działającej przy naszym szpitalu - mówi Józef Smaczny, wicestarosta. - Oprócz satysfakcji z wysokich lokat placówki odczuwam dyskomfort, że ten ogromny, tworzony przez lata potencjał naszego szpitala nie jest w pełni wykorzystywany dla dobra pacjentów. Zbyt małe limity usług medycznych narzucane w kontraktach przez NFZ powodują, że wyleczenie większej liczby pacjentów - zamiast zysku - przynosi szpitalowi finansową stratę.