Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ta Maryla musi się... golić

Marcin Kalita
- No i - w przeciwieństwie do Maryli - muszę się ogolić! - śmieje się.
- No i - w przeciwieństwie do Maryli - muszę się ogolić! - śmieje się.
- Zawsze marzyłem, żeby śpiewać. Moje lata młodzieńcze miały szarobury odcień. A ja chciałem być kolorowy. Zacząłem więc szukać tych barw. Znalazłem je w Maryli - wspomina Sebastian Olejniczak--Brandt.

Pochodzi z Bydgoszczy. Ukończył psychologię na Uniwersytecie Warszawskim i od czasu studiów osiadł w stolicy. Przygodę ze sceną rozpoczął jeszcze w rodzinnym mieście. W szkole należał do kółka teatralnego, dzięki czemu mógł przeistaczać się w różne postacie. Bywał Madonną, Edytą Górniak, Barbrą Streisand, Lechem Wałęsą, Wojciechem Jaruzelskim, nawet papieżem Janem Pawłem II. Jednak trudno mu było zaistnieć na dobre, bo seplenił.

- Na każdym castingu reakcje były miłe, podobała się moja mimika twarzy. Do czasu, jak się… odezwałem. To mnie dyskwalifikowało. Ale - o dziwo - kiedy zakładałem płaszcz Maryli, nikomu nie przeszkadzała moja wada wymowy. Zresztą dzisiaj branża inaczej na to patrzy. Muniek Staszczyk też sepleni, co wcale nie przeszkodziło mu w zostaniu gwiazdą - wspomina swoje początki Sebastian.

Autograf to za mało

Z Marylą Rodowicz pierwszy raz zetknął się w 1996 roku. Początkowo, jak każdy łowca autografów, chciał mieć jej podpis i wspólne zdjęcie. Później postanowił zdobyć jej numer telefonu. Udało się.

- Któregoś dnia RMF gościło u Maryli w domu. Wykorzystałem sytuację i zadzwoniłem, z nadzieją, że skoro audycja jest na żywo, to nie odłoży słuchawki. Nasza rozmowa poszła na antenie. Mam ją nagraną na kasecie. To dla mnie wyjątkowa pamiątka - wspomina Sebastian.

Tego samego dnia pojechał na koncert Maryli Rodowicz pod Jarocin.

- Podjechała swoim porsche - opowiada. - Zaprosiła mnie na koncert. Po występie porozmawialiśmy, zrobiłem zdjęcia.

Jak został sobowtórem Rodowicz? Namówili go znajomi. Mówili, że ma podobną barwę głosu.

- Pomyślałem: czemu nie? Maryla zawsze wydawała mi się gwiazdą, która nie gwiazdorzy. Przez lata dopracowałem swój wizerunek do perfekcji. Najwięcej nauczyłem się, oglądając kasety wideo z koncertami. Opanowałem jej ruchy i zachowania na scenie. Oczywiście, wszystko za jej przyzwoleniem - zaznacza.

Przeistoczenie się w diwę estrady zajmuje mu około godziny. Peruka, makijaż, kostium…

- No i - w przeciwieństwie do Maryli - muszę się ogolić! - śmieje się.

Na koncertach śpiewa tylko stare sprawdzone przeboje artystki. Nie wykonuje nowych numerów, bo uważa, że do ich promowania święte prawo ma tylko i wyłącznie Rodowicz. W jego wykonaniu możemy zatem usłyszeć "Małgośkę", "Balladę wagonową", "Ale to już było", "Kasę i seks" czy "Cyganów".

Nic nie idzie na jego konto

Przed każdym koncertem z głośników leci intro czytane przez Krystynę Czubównę, podczas którego kilkakrotnie podkreślane jest, że publiczność ma do czynienia jedynie z sobowtórem, tą drugą Marylą. W trakcie występu Sebastian dziękuje piosenkarce za cenne rady i wskazówki, których kiedyś mu udzieliła.

- Występuję na imprezach, na których ona by się nawet nie pokazała. Niedawno byłem na "evencie" dla drogowców. Kiedy wyszedłem na scenę, wszyscy byli już pijani i leżeli na stołach. Jeden zaczął mnie nawet wyzywać. I co, miałem zejść? Ona na pewno by zeszła. Ja w ten sposób zarabiam na czynsz - wyjaśnia.

Po występach często jest proszony o autograf i wspólną fotkę. Podpisuje się jako "Druga Maryla". Nawet nie swoim imieniem i nazwiskiem.

- Czyli nie promuję siebie, nic nie idzie na moje konto - zaznacza. - Na scenie ludzie widzą Marylę, kojarzą mnie z nią, słyszą jej piosenki. Jeżeli kupią płytę, będzie to jej płyta. A ja, prócz honorariów, nic z tego nie mam. Kiedyś dostałem propozycję użyczenia głosu w reklamie radiowej, miałem zostać nawet twarzą jednego z banków. Nie zgodziłem się. Nie chcę przekraczać pewnych granic.

Sebastian nie jest jedynym sobowtórem gwiazdy w Polsce. Ale jest dobrze wypromowany. - Wiedziałem, w które drzwi zapukać. To zaowocowało zaproszeniami, m.in. od Szymona Majewskiego czy Krystyny Jandy. Kiedy budowała swój Teatr Polonia, zaśpiewałem na koncercie. Nie wziąłem za to ani grosza - mówi.

Z Maryli nie zrezygnuję

Z Marylą Rodowicz Sebastian zna się od piętnastu lat. Na trzech imprezach wspólnie z nią występował. Ale od kilku lat nie utrzymują kontaktów. Jakiś czas temu media rozpisywały się, że gwiazda chce mu wytoczyć proces. O to, że szarga jej imię i wizerunek.

- Pozwu nie dostałem. Po pierwsze - wszystko, co robię, robię za jej wcześniejszym przyzwoleniem. Po drugie - pseudonim Druga Maryla jasno mówi, że nie jest to ta pierwsza, właściwa. Ale żeby nie zaogniać sytuacji, oficjalnie używam teraz pseudonimu Druga M. Po trzecie - byłby to pierwszy przypadek na świecie, kiedy gwiazda spotyka się w sądzie ze swoim sobowtórem. Tylko tak naprawdę o co? Przez te wszystkie lata dorobiłem się jedynie swojego wymarzonego samochodu, który spłacałem przez trzy lata. Jeśli tym Maryla czuje się zniesmaczona, to mogę jej ewentualnie oddać to auto - żali się. - I tak zawsze będę ją szanował jako osobowość, gwiazdę. Choć mam nadzieję, że wkrótce sobie pogadamy.

Nie ukrywa, że kiedyś chciałby zaistnieć na scenie pod własnym nazwiskiem. Póki co ma kilka innych pomysłów polegających na naśladowaniu gwiazd.

- Ale z Maryli nigdy nie zrezygnuję - podkreśla. - Bo za bardzo ją kocham.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24