MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Taplamy się w błocie

JAROMIR KWIATKOWSKI, PAWEŁ KUCA
Rozmowa z o. MARKIEM GRZELCZAKIEM, dominikaninem z Rzeszowa: - Kto zasługuje na miano elity?

- Ktoś, kto jakimiś cechami zdecydowanie wyróżnia się spośród otoczenia. Elita jako taka nie istnieje. Jest elita polityczna, ekonomiczna, moralna czy intelektualna. Wyznacznikiem jest możliwość wpływania na bieg wydarzeń, status majątkowy, doskonałość moralna czy walory intelektualne. Nie można jednak mówić, że jeśli ktoś jest elitą, to we wszystkich wymiarach.

- Zajmijmy się elitą w sensie moralnym.

- Wyznaczają ją takie cechy jej członków, jak szlachetność, prawość, uczciwość, wielkoduszność, roztropność, męstwo. Taki człowiek byłby nieprzekupny, prawdomówny, chętny do pomocy i troski o słabszych.

- Czy elitaryzm jest dzisiaj modny?

- Jest. Media promują jakieś postacie na filantropów miłujących ludzi, o których nikt nie powie nic złego. Na ile media są rzetelne w takim przedstawianiu, trudno powiedzieć. Raczej budzą się wątpliwości, czy ci, którzy są tak przedstawiani np. w telewizji, rzeczywiście są takimi, za jakich się podają.

- W dyskusji o elitach pojawia się pojęcie autorytetu. Czy elita może być zbiorowym autorytetem, który wyznacza kierunek działania?

- Autorytet wiązałbym z wiedzą i kompetencją danego człowieka. Może on być słabym człowiekiem i moralnie nie dorastać do tego co mówi, ale jego pogląd może być poprawny. Prawda o złu moralnym, jakim jest aborcja, czyli zabicie dziecka, bądź antykoncepcja, która jest deprawacją charakterów, może być głoszona przez człowieka, który nie do końca potrafi sobie poradzić z innymi rzeczami, np. alkoholem czy hazardem.

- Trzeba odróżnić autorytet formalny, który wynika z piastowanego urzędu czy pozycji społecznej, od rzeczywistego.

- Owszem. Weźmy rodziców. Chcą, by ich dzieci były lepsze, czyli żyły lepiej niż oni sami. Do tego ma prowadzić autorytet władzy rodzicielskiej. Ten autorytet nie zawsze jest poparty doskonałością moralną czy jakością intelektualną. Ale z racji tego, że ktoś jest rodzicem, jest autorytetem. Autorytet to osoba, która zna prawdę z mniejszą domieszką błędu i prowadzi ku jej poznaniu.

- Czy powinniśmy wymagać, żeby autorytety formalne były autorytetami rzeczywistymi? Weźmy przykład prezydenta RP. Media ujawniły różne jego słabości, np. sposób zachowania w Charkowie, ale jego obrońcy tłumaczyli, że nie to jest ważne, tylko jego sprawność i skuteczność polityczna.

- Oczekiwanie od prezydenta doskonałości moralnej jest ze wszech miar słuszne. Doskonałość moralna daje jakąś gwarancję, że również w swoich decyzjach dotyczących sprawowanego urzędu będzie kierował się prawidłowymi przesłankami.

- Doskonałość moralna to niezbędny element elity?

- Elity moralnej na pewno. Doskonałość moralna sugeruje, że wymagamy od człowieka, by był doskonały. Nie możemy sobie uzurpować, że będziemy doskonali jak Bóg. Doskonałość moralna to raczej zbiór dobrych cech, w których pragniemy wzrastać - człowiek realizuje ją na tyle, na ile może. Skuteczność działania polityka to żaden argument i żadne kryterium przynależności do elity moralnej. Złodziej też chce być skuteczny w działaniu.

- Załóżmy, że ludzie obserwują elity polityczne i wzorują się na ich zachowaniu. Czego ojciec oczekiwałby od elit?

- Dotykamy tu koncepcji współczesnego człowieka. Kim on jest? Dokonuje się rozbicie jego osobowości: tu stawiamy skuteczność zarządzania, tam jego doskonałość moralną, gdzie indziej cechy intelektualne. Człowiek ma co innego robić w domu, w pracy czy sklepie. Szatkujemy go, a przecież cały czas jest to ta sama osoba. W każdej sytuacji mamy prawo oczekiwać, by człowiek wykazywał się pewnymi cechami godnymi naśladowania. Skuteczność działania jest rzeczą ważną, ale to działanie nie może być nieroztropne. Nie może być działaniem tylko dla własnej korzyści. Sama skuteczność nie jest gwarantem dobra wszystkich. Trzeba mieć wewnętrzną busolę, żeby umieć rozróżniać dobro od zła i mieć odwagę oprzeć się złu, nie dać się skusić ma łatwe rozwiązania i prowadzić we właściwą stronę. Pytanie brzmi, co jest właściwą stroną? I tu moralność jest niezbędna, by to rozstrzygnąć.

- Brałem udział w dyskusji o elitach. Moje stwierdzenie, że elita to ludzie, którzy mają zdolność do skutecznego prowadzenia społeczeństwa ku dobru, wywołała opór zebranych. Czy powiedziałem coś niestosownego?

- Skądże znowu. W tej definicji mieści się również 60-letnia, prosta kobieta, która cechuje się prawością, pokojem i swoim życiem pokazuje ten kierunek. Ona też należy do elity moralnej społeczeństwa.

- Ale nie ma wpływu na zachowanie mas, a elita zawiera jeszcze ten element.

- Niekoniecznie. Jeżeli w definicji elity mamy, że ma ona wpływ na ludzi, to bez względu na ich liczbę. Może to być wpływ na jednego człowieka.

- Mówił ojciec o wewnętrznej busoli. Czy ludzie, którzy decydują o losach dużych grup społecznych w Polsce, taką busolę mają?

- Śmiem wątpić. Ich busola kręci się wokół ich "ego", bądź spraw przez nich postrzeganych jako ważne, a przy obiektywnej ocenie etycznej - deprawujących i złych.

- Czy stąd bierze się kryzys społeczeństwa? Nie mamy się na kim wzorować, albo wzorujemy się nie na tych, co trzeba?

- W życiu człowieka, w kręgu jego znajomych, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie budził sumienie i swoim prawym postępowaniem wprowadzał niepokój w osobach dopuszczających się nieprawości. Pytanie brzmi, czy podobna sytuacja istnieje w wymiarze społecznym. Te postacie też się zdarzają, ale nie są nagłaśniane. Są np. wykładowcy akademiccy: rektor KUL, a obecnie biskup - ks. Stanisław Wielgus, czy ks. Waldemar Chrostowski. Są to postacie, o których można powiedzieć wiele dobrego. Takich postaci można by wymienić więcej.

- Popatrzmy na nasze podwórko. Na czele Uniwersytetu Rzeszowskiego stoi człowiek skazany za jazdę po pijanemu. Większość Senatu uznała, że nie jest to powód do odwołania rektora. Jak to ojciec skomentuje?

- Jeżeli są przepisy prawne, które regulują funkcjonowanie uniwersytetów i które wymagają nieposzlakowanej opinii i niekaralności, to jest to sprawa honorowa.

- Przepisy mówią, że nauczycielem akademickim nie powinna być osoba, która jest skazana za pospolite przestępstwo.

- Ten człowiek ma być wzorem dla studentów, którzy mają kiedyś w przyszłości kierować innymi.

- A jak ojciec ocenia zachowanie naukowców? Można było czasem odnieść wrażenie, że część profesorów ma żal do dziennikarzy za ujawnienie sprawy, a nie do rektora za to, co zrobił.

- To godne ubolewania. Wierność prawdzie na uniwersytecie powinna być poza wszelką dyskusją.

- Czym tłumaczyć takie postępowanie profesorów?

- Nie doszukiwałbym się układów wewnętrznych, zmierzających do tego, by ukryć prawdę. To raczej związek losu. Wszyscy są w podobnej sytuacji. Każdy z nich zobowiązany jest przez promocję doktorską do godnego reprezentowania uczelni. Mają być wzorcami dla tych, których kształtują. Być może te osoby nie do końca cenią zobowiązania, których dobrowolnie się podjęły.

- Jakie mogą być konsekwencje tej sytuacji dla młodzieży, która tam studiuje? Rektor i profesorowie wyznaczają wzorce zachowań. Czy młodzież może teraz uznać, że jednak wcale nie trzeba być takim doskonałym?

- Skutki będą opłakane. Młody człowiek nie będzie kierował się prawością sumienia, ale będzie kombinatorem. To będzie dla niego dobre, co mu będzie służyło.

- Jeden ze studentów powiedział, że studenci socjologii i historii stoją murem za rektorem, bo obiecał, iż jeśli wygra wybory, to ten wydział dostanie najwięcej pieniędzy na rozwój. W związku z tym studenci uważają, że wyrok za spowodowanie kolizji po pijanemu to nic wielkiego.

- A ile kosztuje człowiek? Za ile można go kupić? Żadne pieniądze nie wystarczą, by kupić człowieka, jego poparcie i sumienie. Ale najwyraźniej ludzie nie cenią samych siebie, skoro dają się kupować.

- Mówił ojciec o honorze. To dzisiaj chyba towar deficytowy. Kiedyś funkcjonowała triada: Bóg-honor- Ojczyzna. Dzisiaj, gdy się to przypomina, to ludzie pukają się w czoło.

- Te trzy piękne słowa wyznaczały działania Polaków przez wiele stuleci. Musimy pamiętać, że każde pokolenie musiało samodzielnie zdobywać się na wierność tej triadzie. A dzisiaj wydaje się, że w życiu publicznym jest wręcz przeciwnie. Że panują dyshonor, kłamstwo, nieuczciwość, puste obietnice. Bóg jest niewygodnym gościem w życiu, honor jest schowany do kieszeni, a Ojczyzna jest tam, gdzie jest mi lepiej.
Przypomniało mi się stwierdzenie z dramatu Karola Wojtyły "Przed sklepem jubilera". Jeden z bohaterów mówi, że jeśli w tym kraju warto żyć, to warto również o niego walczyć. Walczyć o coś więcej: o swoją rodzinę, język, wiarę.

- Czy jako społeczeństwo nie jesteśmy mało wymagający i nie nagradzamy polityków za ich złe zachowania? Niedawno były wybory do samorządów. Wszyscy politycy, których opisaliśmy za ich występki, uzyskali świetne wyniki.

- Alkoholik nie wybierze do władzy abstynenta, a abstynent nie wybierze alkoholika. Złodziej nie wybierze człowieka prawego i odważnego. Człowiek uczciwy nie będzie wybierał złodzieja. Każdy wybiera podobnego sobie. Potem narzeka, że ten wybrany ma te same wady co on, tylko w stopniu doskonalszym, i większe możliwości ich realizacji.

- Jakie jest lekarstwo na taką sytuację?

- Lekarstwo jest już w "aptece". W 1991 r., podczas pielgrzymki do Polski, Jan Paweł II tłumaczył Dekalog. Przez elity władzy, polityki, mediów ta akurat pielgrzymka była najgorzej przyjęta ze wszystkich papieskich pielgrzymek do Polski. Ale lekarstwo nie musi być słodkie, a skalpel tępy. Lekarstwo jest już podane, tylko trzeba je przyjąć. Tym lekarstwem jest szczery powrót do Dekalogu.
W encyklice "Wiara i rozum" papież mówi o uczciwości intelektualnej. To znaczy, że jeśli są argumenty za jakimś prawdziwym poglądem, to mamy je przyjąć. Dla przykładu: część młodzieży w szkole zadaje pytania, ale nie chce słuchać odpowiedzi. To nieuczciwość intelektualna, bo pytanie ma inny cel niż ten, by się czegoś dowiedzieć. Po co więc pytają?
Podobnie jest w społeczeństwie. Jeśli jest pokazane, że dobro jest dobre, a zło jest złe, to uczciwość intelektualna domaga się, by ten pogląd przyjąć jako obowiązujący. A współczesny człowiek kombinuje, jak uniknąć odpowiedzialności wobec faktów, wobec prawdy.
Diagnoza została postawiona 12 lat temu. Lekarstwo powinno być zaaplikowane już wtedy. Tak się nie stało. Jako społeczeństwo taplamy się w błocie, z którego nie wyszliśmy po 1989 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24