Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tir omal nie wjechał w łóżko, gdzie śpi pani Czesława

Jakub Hap
Kilka dni temu kierowca ciężarówki omal nie staranował domu, w którym mieszka 86-letnia Czesława Czech. Kobieta dziękuje Bogu, że uchronił ją od śmierci...

Było to w ubiegły czwartek, 21 stycznia. Za oknem mroźny, zimowy poranek, jak wszystkie w ostatnim czasie. W domu pani Czesławy, położonym w Skołyszynie nieopodal jego granicy z Siepietnicą - tuż przy drodze krajowej nr 28 - światło zapaliło się tego dnia wyjątkowo wcześnie. Od godziny 4 gospodynią targał bowiem jakiś dziwny niepokój, przerywając sen 86-latki i nie dając jej ponownie zasnąć. Po dwóch godzinach męki sfrustrowana sytuacją kobieta postanowiła wstać - na zegarze dopiero co wybiła 6.

Myślałam, że to gaz Pierwsze kroki kobieta skierowała do łazienki, chcąc umyć ręce. Odkręciła kran i...
- Nagle rozległ się wielki hałas. Huknęło straszliwie. Stanęłam jak wryta, nie wiedząc co mam robić. Naszła mnie myśl, że może to gaz wybuchł, ale sprawdziłam i wszystko było w porządku. W końcu wróciłam do pokoju i z powrotem siadłam na łóżku. Pościanach mocno migotały jakieś światła. Myślę: kto mnie tu straszy? Postanowiłam zerknąć przez okno, czy nie stoi gdzieś przy domu jakiś samochód i dostrzegłam wielkiego tira. Ogarnął mnie potworny strach - wspomina czwartkowe zdarzenie 86-letnia mieszkanka Skołyszyna.

Prosił o papierosa Przerażona kobieta od razu sięgnęła po telefon, by zawiadomić o zdarzeniu siostrzeńca - Andrzeja Stygara. 51-latek mieszka po sąsiedzku.
- Słyszałem dziwny hałas, ale myślałem, że może w garażu sąsiada, który ma zakład pogrzebowy, przewróciło się drewno. Tak to brzmiało... Jak przybiegłem pod dom ciotki, zobaczyłem tira, którego naczepa zatrzymała się może 80 centymetrów od ściany. Na miejscu byli już sąsiedzi, kierowca tira siedział w jakiejś osobówce. Dowiedziałem się, że to Słowak. Jak przyjechali strażacy, założyli mu gorset, potem osoby z pogotowia wzięły go do szpitala. Po kilku godzinach dowiedziałem się, że stan tego mężczyzny jest poważny, choć sąsiad mówił, że zaraz po wypadku normalnie chodził wokół auta, prosząc go nawet o papierosa - relacjonuje pan Andrzej.
Zdaniem 51-latka przyczyną wypadku nie była nadmierna prędkość jazdy. - Tak przynajmniej powiedział sąsiadowi facet, który jechał za Słowakiem i już miał go wyprzedzać. Być może Słowak przysnął, a jak się ocknął to za mocno przyhamował? Pogoda pewnie też zrobiła swoje, prószył śnieg, na jezdni było błoto pośniegowe. Samochód mocno obróciło... I wielkie szczęście, że tak się stało, bo jakby zjechał z drogi przodem, z domu, mimo że murowany, nic by nie zostało. Pusty tir waży z 20 ton, z towarem pewnie drugie tyle - podkreśla A. Stygar.

O mały włos... Mimo że dla pani Czesławy wypadek zakończył się szczęśliwie, kobieta wciąż nie może się otrząsnąć. Na samą myśl o zdarzeniu dostaje gęsiej skórki. Trudno się dziwić... Ma świadomość, że jakby tir w porę się nie zatrzymał, wraz ze ścianą domu rozwaliłby i łóżko, na którym 86-latka śpi. Co najmniej. - Gdyby wszystko potoczyło się odrobinę inaczej, dziś mogłoby mnie już nie być. W kolejną noc nie miałam żadnych problemów ze snem, nie było mi duszno, więc ktoś tam na górze najwyraźniej nade mną czuwał... - wyznaje pani Czesława.

To nie był incydent Wskutek czwartkowego wypadku zarówno 86-latka, jak i jej siostrzeniec - który odziedziczy po niej rodzinny, niemal stuletni ale pięknie odremontowany dom - boją się o przyszłość. Zwłaszcza, że groźny wypadek nie był incydentem. W ciągu ostatnich kilkunastu lat w tym miejscu doszło do wielu podobnych zdarzeń. W konsekwencji jednego dwie osoby zginęły. - To było 25 lat temu. Zmarłym był akurat pan, z którym pracowałam w jasielskiej rafinerii. Zginęła też jego żona. Pamiętam jak leżeli niedaleko domu... - mówi Cz. Czech.
Zdaniem siostrzeńca 86-latki, w każdej chwili może przydarzyć się podobna tragedia.
- To cud, że oprócz tych dwóch osób nikt więcej nie zginął. Tu bez przerwy dochodzi do wypadków - a to przy wyprzedzaniu „na trzeciego”, a to przy skręcaniu w drogę „lisowską”, przebiegającą tuż przy domu ciotki. A żeby to raz jakiś samochód jadący jak ten Słowak od strony Gorlic przeleciał przez znajdujący się w tym miejscu mostek, albo zatrzymał we fosie bądź naszym ogródku? Kilka lat temu ledwo uszli tu z życiem policjanci... Jakiś czas temu specjalnie zasadziłem między domem a drogą świerki, żeby była jakaś zapora ochronna. I teraz - wraz z krzakiem, który moja żona chciała wyciąć - być może uratowały ciotce życie, bo to na nich tir wyhamował. Ale przypadłoby się, żeby jakieś działanie podjął zarządca drogi - np. zabezpieczając nas jakimiś barierami. Na miejscu czwartkowego wypadku usłyszałem, że nic się nie stało. Ale niewiele brakowało - mówi A. Stygar.
O sprawie powiadomiliśmy właściwe jednostki. Liczymy, że zrobią co w ich mocy, by pani Czesławie żyło się spokojniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24