Mimo że nad Soliną wcale nie jest tanio, nadal jest to najpopularniejsze miejsce w Bieszczadach. Zdecydowanie wygrywa z połoninami. - Tłok odstrasza nielicznych, wszyscy pozostali się przyzwyczaili - mówią specjaliści od turystyki i wypoczynku. - Od początku swojego istnienia, czyli od 1968 roku, Zalew Soliński to magnes, którego siła przyciągania nie słabnie.
- Nie spodziewałem się aż takich tłumów - kręci głową Maciej Mazur z Legnicy, który wraz z żoną wybrał się w niedzielne popołudnie nad jezioro. - Sznury aut ciągną się przez kilkanaście kilometrów, ciężko przejechać, bo droga zrobiła się niebezpiecznie wąska. Pan Maciej nie ukrywa, że liczył na mniejszy ruch. Chciał w spokoju zażyć kąpieli i pospacerować, bo początkiem przyszłego tygodnia kończy mu się urlop. - Chyba nie zdążę - uśmiecha się gorzko.
Kto szuka zacisznej plaży, może ją nad brzegiem Zalewu Solińskiego znaleźć, ale najpier musi wynająć łódkę i tam dopłynąć. Urokliwych zatoczek nie brakuje, jednak minusem jest to, że w razie wypadku, kłopotów w wodzie, trudno liczyć na szybką pomoc. - Mimo wszystko lepiej wypoczywać na strzeżonym kąpielisku, gdzie czuwają ratownicy WOPR - wynika z szybkiej sondy przeprowadzonej przez Nowiny na kamienistej plaży w Solinie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?