Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tomasz Wacek: Karpaty Krosno zasługują na II ligę

Tomasz Szeliga
Tomasz Wacek
Tomasz Wacek fot. archiwum
Rozmowa z Tomaszem Wackiem, byłym piłkarzem Cracovii Kraków, a obecnie trenerem Karpat Krosno.

- W styczniu świętować będzie pan rok pracy w Karpatach. Chyba może być pan z siebie zadowolony?

- Więcej było rzeczy dobrych, niż złych, a najważniejsze, że udało się zrealizować cel i utrzymać drużynę w trzeciej lidze. Obejmowałem zespół w trudnej sytuacji. Nie wiedziałem do końca, czego się mogę spodziewać po piłkarzach, kilka spraw trzeba było poukładać, sam styl był taki sobie.

- Karpaty uratowały trzecią ligę, dziś zajmują miejsce w środku stawki. Kiedy powalczycie o coś więcej?

- Zakładałem, że na półmetku będziemy wśród pięciu najlepszych drużyn. Jesteśmy trochę niżej i z tego powodu odczuwam niedosyt. Na plus zaliczam grę w defensywie i to, że indywidualnie każdy z chłopaków zrobił krok do przodu. Jesteśmy solidną drużyną, rywale nas szanują, bo gramy w piłkę, a nie kopiemy ją byle jak, przed siebie. Ten długi wstęp jest konieczny, by kibice zrozumieli, że budowa zespołu to proces długotrwały. Krosno zasługuje na drugą ligę piłkarską. Ale awansować należy wtedy, gdy Karpaty będą silne pod względem sportowym oraz organizacyjno-finansowym. Do tego wszyscy dążymy.

- Ponoć na dobre wrócił pan na stare śmieci...

- Przez rok mieszkałem z rodzicami w Iwoniczu, żona z dziećmi - w Krakowie. Ale właśnie przenieśliśmy się całą rodziną do Krosna. W wakacje urodziła się druga córka, trzeba się było na coś zdecydować i uznaliśmy, że wracamy do domu. Zamierzam odbudować pozycję Karpat i pracować w klubie tak długo, jak się da.
- Drugi pana ukochany klub - Cracovia, przeżywał jesienią ogromne kłopoty.

- Cracovię widziałem w czołówce. Bogaty sponsor, piękny stadion, kibice, niezła drużyna. Ale w futbolu czasem jest tak, że jak się źle zacznie, to potem nieszczęście się ciągnie i ciągnie. "Pasom" wyraźnie brakowało szczęścia.

- Rozegrał pan ponad 60 meczów w ekstraklasie w barwach Cracovii, ale mało, kto wie, że na własnej skórze doświadczył pan słynnej biedy.

- Mieszkałem w budynku klubowym, w którym w środku zimy wyłączyli prąd, bo Cracovia nie płaciła rachunków. Gdy przyszło mi nocować przy minus 10 stopniach, pomyślałem, że pora wracać do domu. Ale nie mogłem zostawić trampkarzy, których trenowałem. Zacisnąłem zęby, przeniosłem się do swojego przyjaciela Tomka Woźniaka. Jego rodzice bardzo mi pomogli, mama gotowała obiady...Trudno uwierzyć, że to wszystko działo się zaledwie pół roku przed wejściem do klubu profesora Janusza Filipiaka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24