Jest ósma rano. Na ulicach, którymi po południu przejadą kolarze czuć wyścigowe emocje. Wzdłuż trasy ekipa techniczna rozkłada barierki, które za kilka godzin odgrodzą kolarzy od tłumu. Przez ulicę Hetmańską jadą trzy potężne tiry, z których w biegu wyciągane są kolejne elementy ogrodzenia. Ktoś pompuje i ustawia kolorowe balony reklamowe.
Chaos na ulicach
Na skrzyżowaniu ul. Unii Lubelskiej z Langiewicza korek. Ruchem kieruje policja. - Mogę skręcić w prawo? - pyta kierowca.
- Nie tu droga jest już zamknięta - odprawia go z kwitkiem policjant.
- Wyścig ma być siedemnastej, a miasto już od rana nieprzejezdne. Kto to wymyślił! - wścieka się kierowca i rad nierad zawraca.
Z godziny na godzinę na ulicach robi się tłoczniej. O szesnastej miasto jest już zablokowane na amen. Z al. Rejtana do centrum trzeba jechać obwodnicą, a później wykazać się znajomością osiedlowych skrótów. Pokonanie tych kilku kilometrów zajmuje ok. godzinę. Do centrum nie ma nawet co wjeżdżać, bo kierowca, któremu się to uda i tak nie znajdzie miejsca postojowego.
Ale fajny samochód
Kwadrans po szesnastej okolice ul. Cieplińskiego i Lisa Kuli zaczynają zapełniać się ludźmi. Na wysokości komendy straży pożarnej stoją Michał, Szymon i Ola. Wyścig przyszli obejrzeć z tatą - Jarkiem. Nim do Rzeszowa docierają kolarze, trasę przecierają pojazdy reklamowe.
Dzieciaki aż przebierają nogami na widok auta w kształcie zegarka i trójkołowca. Podoba im się też samochód z wielkim słoikiem kremu czekalodwego na dachu.
- Tata patrz, ale super, ale fajowy - krzyczą chłopaki kończąc lody.
Kilka minut po siedemnastej policja szczelnie zamyka przejścia przez jezdnię.
- Którędy mogę przejść przez ulicę? pyta policjanta młoda kobieta w ciąży.
- Teraz już pani nie przepuszczę, trzeba iść aż pod most zamkowy - odpowiada funkcjonariusz.
Ul. Cieplińskiego przejeżdżają policyjne radiowozy na sygnale. Chwilę później słychać oklaski widowni. Od strony ul. Piłsudskiego nadjeżdża kolorowy peleton kolarzy. Michał i Ola obserwują rowery stojąc na barierce. Szymon wdrapuje się tacie na ręce. Po pierwszym przejeździe kibice czują niedosyt i czekają na kolarzy.
Dzieciakom nie przeszkadza, że rowery przemknęły obok nich w kilka sekund. Z wypiekami obserwują helikoptery krążące nad miastem.
Szkoda, że tak krótko
Za piętnaście szósta kolarze wjeżdżają po raz ostatni na ul. Lisa Kuli. Są potwornie zmęczeni. Kilku jedzie daleko za peletonem. Rzeszowska widownia docenia jednak ich wysiłek.
- Brawo, brawo, i tak dali z siebie wszystko. Przejechali ponad 200 kilometrów, są nieziemscy - emocjonują się chłopaki oglądający wyścig przy ulicy Lisa-Kuli na laptopie.
Kilkanaście sekund później peleton wpada na metę. Jest już po wyścigu.
Tata, siku!
- Cały dzień przygotowań i tylko kwadrans oglądania. Ale mimo wszystko warto organizować takie imprezy - mówi pan Wojtek.
Wzdłuż barierek biega jego synek, 3,5-letni Krzyś. - Tata, siku - pokrzykuje mały.
To znak, że czas rozejść się do domów.
Po dekoracji służby porządkowe zaczynają rozbierać barierki, balony i reklamy. Zejdzie im do późnej nocy. Kiedy znowu będziemy gościć kolarzy? Najprędzej za dwa lata.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Tak Ostrowska-Królikowska traktuje nieślubne dzieci. Nie każdego na to stać
- Ewa Farna chudnie w oczach! Wyciska z siebie siódme poty na sali treningowej
- Złote talerze, pięć sukienek, koncerty gwiazd. Ślub Rutkowskich będzie "na bogato"
- Skaldowie przestaną grać po śmierci Jacka Zielińskiego? Brat przekazał decyzję