Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia na Sanie

MARIAN STRUŚ
W akcji ratunkowej uczestniczyli m.in. strażacy i okoliczni mieszkańcy.
W akcji ratunkowej uczestniczyli m.in. strażacy i okoliczni mieszkańcy. KRZYSZTOF ŁOKAJ
SANOK. Groźne, mętne i wysokie wody Sanu pochłonęły w sobotę co najmniej trzy ofiary. Dwie osoby uznano za zaginione, poszukiwania trwają. Tak tragicznie zakończył się dla 28-osobowej grupy nauczycieli z Zespołu Szkół Zawodowych w Kielcach spływ łódkami flisackimi.

Tragedia wydarzyła się w sobotę ok. godziny 11.10 w okolicach Trepczy. - Nagle nasza łódka zaczęła nabierać ogromnej prędkości. Wpadaliśmy w jakieś konary, krzaki, obracało nas dookoła - opowiada Daria Kawulska, uczestniczka spływu. - W oddali zobaczyliśmy nasze dwie inne łodzie, z których jedna nagle wywróciła się do góry dnem. Drugą odrzuciło w zarośla. Po chwili ujrzeliśmy płynących z nurtem rzeki ludzi. Wołali o pomoc. Pawłowi Pietraszkowi, który płynął z nami, udało się chwycić jedną z koleżanek, ale inne osoby porwała potworna siła wody.
Agnieszka Grzebień, mieszkanka Trepczy, była akurat przed domem, gdy usłyszała przeraźliwy głos kobiety wołającej o pomoc. - Pobiegłam nad wodę. A tam zobaczyłam dryfujących: ubranego na biało mężczyznę w kapeluszu (flisaka - przyp. aut.) i kobietę w czarnym odzieniu. To było straszne.
Stanisław Pogorzelec, mieszkaniec Sanoka, jechał rowerem wzdłuż rzeki, gdy zobaczył łódkę pełną przerażonych ludzi, z ogromną siłą rzuconą w przybrzeżne krzaki. Błagali o ratunek. - Gienek, ludzie się topią - krzyknął do kolegi Eugeniusza Więcka. Po chwili udało się im przywiązać łódź pełną wody i zaczęli wyciągać ludzi na brzeg. Pomogli im przybyli w tym momencie strażacy.
Do akcji wkroczyli także płetwonurkowie, pogotowie ratunkowe, ratownicy GOPR, policjanci. W niedługim czasie w okolicach Międzybrodzia wyłowiono z rzeki trzy kobiety. Mimo podjętej reanimacji, żadnej z nich nie udało się uratować. Dwie inne osoby - wspomniana wcześniej kobieta wyciągnięta z wody i jeden z flisaków - trafiły do szpitala. Ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
Wkrótce potem doliczono się, że z grona uczestników spływu brakuje jeszcze dwóch osób: kobiety w wieku ok. 48-50 lat i jednego z flisaków, 18-latka pochodzącego z Łodziny. Natychmiast wszczęto poszukiwania, w których uczestniczył także śmigłowiec. W niedzielę włączyli się do nich z własnym pontonem policjanci oraz Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza w Brzozowie. Do godzin popołudniowych zaginionych nie odnaleziono.
- Nie wiem, jak mogło dojść do takiej tragedii. Pływamy od kilku lat i nigdy nic złego się nie zdarzyło - mówi Stanisław Żyglewicz, właściciel firmy Eko-Stan, organizującej spływy.
Czy w sytuacji, gdy poziom wody w Sanie k. Sanoka przekraczał o 20 cm stan alarmowy, łódki powinny w ogóle wypłynąć ?
- Moim zdaniem, wypłynięcie na tak wysoką wodę było ogromnym ryzykiem - mówi insp. Janusz Pleśnar, komendant KPP w Sanoku. - A już nie mogę pogodzić się z myślą, że ci ludzie nie byli wyposażeni w kapoki.
Dochodzenie prowadzi KPP w Sanoku pod nadzorem Prokuratury Rejonowej. Grupa z Kielc przerwała wycieczkę i w niedzielę rano wyruszyła w drogę powrotną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24