Trener AZS-u Rzeszów: czekamy na inaugurację

- W weekendowych sparingach AZS ogrywał kilkudziesięcioma punktami zespół z Koszyc. Czy takie mecze mówią coś poziomie przygotowania drużyny do ligi.
- Może nie dostałem klarownej odpowiedzi, ale rywal nie wystawił dzieci, nie był słabeuszem. Wyniki zaskoczyły nas in plus. Mimo wszystko to dobry prognostyk.

- AZS rozegrał niewiele sparingów.
- Jedenaście gier to niemało.

- Cztery z nich przypadło jednak na Akademickie Mistrzostwa Polski. Potem graliście z dużymi przerwami.
- Trochę szyki pokrzyżował fakt, że druga grupa zaczęła już sezon. Poza tym wszędzie mamy daleko, inni do nas też nie palą się jeździć. Wyjazdy kosztują, klubom nie zbywa gotówki, każdy liczy pieniądze.
- Wiadomo już, jaka będzie pierwsza piątka?
- Nie sądzę, że będzie ona niezmienna. Wszystko będzie zależeć od przeciwnika. Oczywiście wiadomo, które dziewczyny są podstawowymi zawodniczkami, niczego do góry nogami nie wywrócę.

- Czy Katarzyna Furdak ma już swoje miejsce w drużynie?
- Próbuje z niej zrobić jedynkę. Radzi sobie, ale jednak lepiej się czuje, jako wolny strzelec, rzucający obrońca.

- AZS chciał, ale nie pozyskał klasycznej centerki.
- Na tej pozycji najwięcej do powiedzenia powinna mieć Agnieszka Kret.

- Politechnika Rzeszowska miała w niedzielę dwa razy więcej kibiców na trybunach, niż w poprzednim sezonie. AZS-owi też przydałaby się taki progres.
- Na renomę, pełniejsze trybuny trzeba zapracować. Rzeszów teraz żyje siatkówką, ale zrobimy wszystko, aby przyciągnąć kibiców.

- W drużynie trwa już pewnie finałowe odliczanie do inauguracji.
- W sobotę o 18.30 gramy u siebie z Piekarami i przyznam, że nie możemy się doczekać tego meczu. Zapraszam wszystkich do hali przy Pułaskiego.