Trener Wychowawca. Miód na serce trenera młodzieży

Łaskarzewski jeszcze niedawno pracował w Motorze Przemyśl, ale obecnie w pełni oddaje się pracy z dziećmi w Orliku Przemyśl. W domu często bywa gościem, ale ma bardzo wyrozumiałą małżonkę. - Za to chciałbym jej podziękować. Za te weekendy, kiedy mnie nie ma i te wakacje, gdy wyjeżdżam na obozy - mówił odbierając nagrodę dla Trenera Wychowawcy Młodzieży. W pokonanym polu zostawił choćby Grzegorza Cyboronia z DAP-u Dębica, czy Jerzego Szeligę pracującego w Stali Rzeszów. - Dla mnie znalezienie się w takim gronie było już wielkim wyróżnieniem. A wygrana jest wielką niespodzianką. Nie sądziłem, że ktoś doceni pracę z dziećmi - stwierdził. - Staram się wpajać swoim podopiecznym, że nie ma rzeczy niemożliwych, czego jestem najlepszym tego dowodem.

W różnych etapach gry w piłkę jego podopiecznymi byli m.in. Mateusz Cetnarski, Piotr i Paweł Mrozińscy, czy nominowani w plebiscycie Podkarpacka Nike, Radosław Kanach, Paweł Piątek i Jakub Więcek. - Dla mnie najmilsze dzisiaj było właśnie to, że na tej samej scenie stałem z chłopcami, z którymi w przeszłości mogłem pracować. To miód na serce trenera - usłyszeliśmy.

Zagadnięty na scenie przez Piotra Pezdana o sposób wyławiania talentów odpowiedział dosyć zaskakująco, ale i żartobliwie. - Ja nie szukam talentów. Szukałem żony - powiedział, czym rozbawił całą salę. - Zdolnej młodzieży naprawdę nie brakuje i jej nie trzeba wcale szukać. Trzeba poświęcić jej czas, a wszystko decyduje się na etapie selekcji - dodawał.

Pan Henryk jest w pełni oddany pracy z młodzieżą i na pewno jeszcze nie raz usłyszymy o udanych występach jego podopiecznych. Musimy jednak chwilę poczekać.