MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Trzy dni na Teneryfie okiem Marka Jakubowicza [ZDJĘCIA]

Marek Jakubowicz
Wybierając się na Gran Canarię, i konstruując program pobytu, nasz czteroosobowy zespół wycieczkowy zaplanował też trzydniowy wypad na Teneryfę.

Naszym głównym celem miała być najwyższa góra Hiszpanii (3718 m) wulkan El Teide. Z peselowskich względów chcieliśmy ułatwić sobie zdobycie góry. Dlatego mieliśmy kolejką linową (Teleferico) wjechać na jej górną stację La Rambleta (3555 m) i stąd dopiero pomaszerować ostatnie 200 m w górę na szczyt, co i tak zajmuje godzinę lekcyjną w jedną stronę i na co trzeba uzyskać pozwolenie (darmowe). Ponieważ Teida jest oblegana przez turystów zakupiliśmy bilety na Teleferico wcześniej, przez internet. Apetyt na Teidę zaostrzaliśmy sobie na Gran Canarii obserwując ją z punktu widokowego Balcon i spod Roque Nublo.

Kiedy nadszedł więc wyznaczony termin, ruszyliśmy samochodem na prom do Agatee. Aby mieć jak najwięcej czasu na zwiedzanie Teneryfy, popłynęliśmy pierwszym rannym kursem, gdzieś około szóstej rano. Pobudka była zatem w środku nocy. Siedemdziesiąt kilometrów oceanu dzielące obie wyspy prom pokonał w niecałe półtorej godziny. W Santa Cruz przywitał nas słoneczny, ale wietrzny dzień. Nie zatrzymując się w stolicy Teneryfy, ruszyliśmy z kopyta drogą na południe. Na trasie miasteczko Candelaria, religijna stolica Wysp Kanaryjskich, z cudowną figurką Matki Bożej.

Kolejne miasteczko z białymi domkami, z tradycyjną zabudową i kościołem na ładnym placu to Guimar. Turyści przyjeżdżają tu, by zobaczyć... piramidy.

Thor Heyerdahl

W latach 90. XX w. w górnej części miasta odkrył cztery sześcioschodkowe piramidy. Początkowo naukowcy uważali je za stosy kamieni ułożone przez rolników.

Jednak norweski antropolog zauważył, że są one idealnie ułożone zgodnie z torem słońca w dniach przesilenia zimowo-letniego. To cecha wspólna piramid w innych częściach świata, np. w Egipcie, Ameryce Południowej, Mezopotamii. Heyerdahl uważał, że Wyspy Kanaryjskie mogły być przystankiem starożytnych ludów (żeglarzy) w drodze do Ameryki. Że takie podróże były możliwe udowodnił to sam w 1970 r., gdy przepłynął z Maroka na Barbados własnoręcznie przez siebie zbudowaną łodzią z cibory papirusowej. W muzealnym pawilonie można zobaczyć takie łodzie z sitowia, w tym replikę jego łodzi, fotografie piramid z całego świata, zapoznać się ze sposobami ich konstrukcji i budowy.

W okolicy muzeum urządzono ogród botaniczny z endemicznymi roślinami. Ciekawostką jest ogród trucizn, z najgroźniejszymi roślinami z całego świata. Wymogliśmy na żeńskiej połowie grupy, aby nie zabierały sadzonek ze sobą.

Park Narodowy El Teide

Ponieważ do zameldowania się w hoteliku mieliśmy jeszcze parę godzin, pomknęliśmy do Teidy drogą TF-21, wznoszącą się od miasteczka Vilaflor w górę. Obszar wokół wulkanu o powierzchni blisko 19 tys. ha został zamieniony na park narodowy. Obejmuje on olbrzymią kalderę o obwodzie 40 km, wewnątrz której znajduje się El Teide i Pico Viejo. Ta kaldera to pozostałość po wybuchu pierwotnego gigantycznego wulkanu, kamienista równina z malowniczymi formacjami skalnymi. Krajobraz iście księżycowy, choć znawcy tematu twierdzą, że marsjański. Zanim dotarliśmy do pustynnej kaldery, jechaliśmy miejscami przez tereny zalesione. Rośnie tu przede wszystkim sosna kanaryjska. Jej drewno było i jest bardzo cenione. Ponoć jest odporne na ogień. Wykorzystywano go do budowy drewnianych sklepień kościelnych i pałacowych oraz ozdobnych kanaryjskich balkonów.

Dojechaliśmy do dolnej stacji kolejki i zasięgnęliśmy informacji co, gdzie i jak. Trzeba mieć bilety - mamy (z jutrzejszą datą wjazdu), trzeba mieć pozwolenia - mamy (z jutrzejszą datą), trzeba mieć ciepłą odzież, czapki, ciemne okulary - mamy, zapas wody - mamy.

No to jedziemy do Palm-Mar

Trzeba coś zjeść i wypocząć. Nasz apartament to dwie sypialnie, łazienka, salonik-kuchnia, taras do relaksu na płaskim dachu i mały ogródek kwiatowy. W szeregowej zabudowie, w spokojnym miejscu i niedaleko oceanu (niecałe 10 min). Na jedną noc w sam raz. Po posiłku idziemy pospacerować po chodniku przy oceanie. Mijamy luksusowe hotele pełne Niemców i Anglików. Teneryfa jest najchętniej odwiedzaną przez nich wyspą. Niektórzy wykupują tu apartamenty i spędzają wakacje i urlopy. Niektórzy osiedlają się na stałe, jak słynna rosyjska tyczkarka Jelena Isinbajewa, która właśnie w Palm-Mar postanowiła zamieszkać po zakończeniu kariery sportowej.

Wyspy Kanaryjskie lubią także Polacy. Przyjeżdża ich coraz więcej, a tych, których na to stać, kupują mieszkania. Nasz gospodarz gościł naszych rodaków. - Są okej - stwierdził. Umówiliśmy się z nim, gdzie zostawimy klucze, bo znów wyjedziemy rano.

Kto rano wstaje...

Ma czasem pecha. Zadowoleni zameldowaliśmy się jako jedni z pierwszych na stacji Teleferico. Za chwilę zaczęli się zjeżdżać inni amatorzy wjazdu na Teidę. Przyjechała też polska rodzina z trójką dzieciaków. Początkowo wszyscy karnie ustawili się w kolejce, ale czas pierwszego wjazdu minął i nic. Wreszcie pani z informacji przekazała, że z powodu silnego wiatru kursy dzisiaj zostają odwołane. Kasa zwraca za bilety. - A za straty moralne kto zwróci? - chciałoby się zapytać. Jeszcze liczymy na cud, czekamy na uciszenie się wiatru, ale kiedy pojawia się komunikat meteo, że na kolejny dzień prognozowane są jeszcze większe podmuchy wiatrów i kolejka będzie zamknięta, zjeżdżamy w dół.

Na pocieszenie wybieramy się na godzinny obchód podnóżka wulkanu. Spotykamy czwórkę młodych Czechów. Idą pieszo, z plecakami i z kijkami. - Za ile godzin wejdziecie na szczyt? - pytamy. - Za siedem, może osiem. - Powodzenia i nie dajcie się pokonać śmierdzącym jajom. Jak wiadomo, Teide wypuszcza z siebie siarkowodór.

Jadąc drogą w kierunku La Laguny, dostrzeżemy z drogi kopuły Obserwatorium Astrofizycznego zwanego Izana. Można je zwiedzać, ale wyłącznie z przewodnikiem i po wcześniejszej rezerwacji.

Jedziemy zatem w przeciwnym kierunku kierując się na Puerto Santiago. To rybackie miasteczko wraz z kolejnym Los Gigantes tworzy jedną aglomerację. Są ulubionym kurortem turystów, także dlatego że przyjeżdżają tu, aby zobaczyć ogromne klify, których wysokość sięga od 300 do 600 m.

Jest tu także mała plaża z czarnym piaskiem, a z portu można wypłynąć na podziwianie klifów z bliska lub na obserwację delfinów i wielorybów żyjących w tych wodach. Stąd przez Santiago del Teide kierujemy się na północ.

Nie boimy się krętych dróg i jedziemy do Los Silos, znane z uprawy bananów i dalej do La Caleta. Tu mamy zaklepany drugi nocleg. Gospodarze, bardzo miłe małżeństwo, które poznało się tańcząc w zespole folklorystycznym, chętnie by nas zatrzymało na dłużej. To typowe kanaryjskie miasteczko z dużą plażą i zatoczką dla surfingowców. Obchodzimy je dwa razy wkoło i w końcu zatrzymujemy się na posiłek w restauracji o nazwie „Mundial 82”. Nazajutrz drogami północnej strony wyspy kierujemy się ku stolicy. Pierwszy przystanek robimy w Icod de los Vinos. To miasteczko posiada ponad 100 kamienic z dwustu- i trzystuletnią metryką. Urokliwe uliczki, zabytkowe kościoły i budynki klasztorne sprawiają, że czas szybko mija. A jeszcze musimy zobaczyć najstarsze na wyspach drzewo smocze zwane Drago Milenario. Mierzy 16 m wysokości i 20 obwodu przy tzw. stopie. Odwiedzamy otaczający drzewo park, gdzie jest rekonstrukcja jaskini pierwotnych mieszkańców Guanczów i ciekawe okazy drzew i roślin.

Kto kocha motyle, może też obejrzeć w znajdującym się tuż obok Motylarium kolekcje ponad 800 barwnych motyli z całego świata. Motylom stworzono tu naturalne warunki (drzewa, kwiaty, wilgoć) i fruwają one nad głowami zwiedzających. Dla mnie jednak najważniejsza była wizyta w kościele św. Marka. Z zewnątrz renesans, wewnątrz barok. W podziemiach muzeum sztuki sakralnej, w którym jednym z eksponatów jest srebrny krzyż wykonany w Hawanie na Kubie o dwumetrowej wysokości i ważący 47 kg. Druga świątynia św. Marka znajduje się w miasteczku Tegueste na północnym wschodzie wyspy. Tutaj 25 kwietnia w dniu patrona odbywa się wielka fiesta - procesja w tradycyjnych historycznych strojach zakończona zabawą.

Ostatni przystanek zrobiliśmy w Orotavie. Miasto wyróżnia się pięknie zachowaną starówką i słynie z tego, że w okresie oktawy Bożego Ciała mieszkańcy przed swoimi domami, na ulicach i placach układają dywany kwiatowe. Orotava słynie także z rękodzieła artystycznego: hafciarstwa, garncarstwa i drewnianych balkonów.

Stolica Santa Cruz

I tym sposobem znaleźliśmy się znów w stolicy Teneryfy. Zostały nam 2-3 godziny na zaokrętowanie się na prom, toteż postanowiliśmy spenetrować najbliższą okolicę portu. Najbliżej mieliśmy do Auditorio, awangardowego budynku zaprojektowanego przez Santiago Calatravę. Akurat przygotowywano tam salę na jakiś koncert, ale pozwolono nam wejść na chwilę. Na pierwszy rzut oka budynek przypomina operę w Sydney, jednak się różni. Z podnóża Audytorium rozciąga się całkiem niezły widok na miasto, na port i na ocean. Biegnący w ocean cypelek obłożono kamieniami, na których wymalowano portrety znanych postaci, głównie artystów mikrofonu i sceny. Mogliśmy jeszcze przejść się w pobliże parku Manrique i wypić kawę. Trzeba było odpłynąć. Teneryfie mówimy zatem do widzenia, bo zostało nam jeszcze wiele do zobaczenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Gadżety i ceny oficjalnego sklepu Euro 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24