Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzy impulsy

MIECZYSŁAW NYCZEK
Nie zgodził się, żeby w gazecie  pokazać twarz.
Nie zgodził się, żeby w gazecie pokazać twarz. JAN JAROSZ
Jest kawalerem, ale ma córeczkę. Rąbnął dywan gościowi z Kazachstanu, ale skazali go jak za rozbój. Jest obywatelem Ukrainy, ale nie chce tam wracać. Zwrócił się w tej sprawie z prośbą do wojewody, ale się obawia, że mu odmówi.

Z kryminału do Ukrainy tak blisko. Minutka policyjną suką. - Jak lumpa wyrzucą mnie za kordon - martwi się na zapas Petro Brodski, z grupy "R-3" Zakładu Karnego w Medyce. Siedzi tam 259 polskich recydywistów i on jeden ruski. W czerwcu koniec kary. Deportacja.
- Zgnębią mnie na Ukrainie. Przetrzymają w tiurmie parę dni. Poobijają. Zabiorą wszystko. I wyrzucą na ulicę jak psa. Ja tam nikomu nie jestem potrzebny. Ani mieszkania, ani meldunku. Na Ukrainie nie mam nikogo. Żyje tylko siostra, ale nie wiem, gdzie mieszka. Jak wyszła za mąż, gdzieś wyjechała. Na Ukrainie nie mam dla kogo żyć. Tam żyć nie ma sensu. Wsio stracę - więzień Brodski kreśli katastroficzny scenariusz powrotu na wolność.

Św. Mikołaj na brzuchu

Wokół serdecznego palca bezwiednie oplata sznur brązowawych paciorków. Pamiątka od kumpla, który wyszedł z kryminału. - Po naszemu - tłumaczy Petro - takie drewniane koraliki nazywają się czotki. Przerzuca się z palca na palec, na uspokojenie. Bardzo pomaga.
Na palcach u lewej ręki ma wytatuowane cztery cyferki: 1,9,6,7. To rok urodzenia. - W 1980, jak miałem 13 lat, wydziergał mi kolega z podwórza osiedla w Chmielnickim. Na brzuchu mam świętego Mikołaja, na barku, nad sercem, Jezusa, a na obojczyku dwie ośmioramienne gwiazdy - odchyla rąbek białej jak mleko sportowej koszulki. - To tatuaże z więzienia w Białej Podlaskiej. Z głupoty dałem sobie zrobić. Teraz żałuję. Przepadło.
Petro Brodski wie, kto to Iosif Brodski, a kto Vadim Brodski. Nie rodzina. - U mnie dziadek był Polak - szuka punktu zaczepienia. Nie pamięta, czy o tym wspomniał w liście do wojewody. - W lutym wysłałem. Czekam. Liczę na ludzkość wojewody. Może nie każe deportować.

Tatuś, kiedy wrócisz?

BOGDAN PRZYKOPSKI, kierownik działu penitencjarnego w ZK w Medyce:

- Skazany zakwalifikowany do grupy R-3 korzysta z wielu uprawnień. Po porannym apelu może wychodzić na zewnątrz oddziału. Widzenia bez ograniczeń, spacery dowoli, korespondencja bez cenzury, dłuższy dostęp do telefonu.

W Polsce od 1994. W Terespolu ma konkubinę. - Ja na nią mówię: żona. Polka, Marzena, 1974. Z nią jestem 7 lat. Pracuje w sklepie i wychowuje córeczkę. Naszą wspólną. Natalia w lipcu skończy 5 lat. Chodzi do przedszkola. Podobna do mnie. W celi przy łóżku mam jej zdjęcie w ramkach. Ostatni raz widzenie było 8 miesięcy temu, we Włodawie. W Białej Podlaskiej jak siedziałem na śledczym, to widywaliśmy się co tydzień. Medyka za daleko. Rozmawiamy przez telefon. Każdego dnia, po 18-tej dzwonię do domu. Codziennie trzy impulsy (1 impuls = 1 minuta). Marzena często płacze. Ma już dość tego. Ale kocha dalej. Natalka pyta: "Tatuś, kiedy do domu wrócisz?". Dla niej jestem w pracy. Dziecko przeze mnie cierpi, żona. Wiem, że przebaczyła mi moje grzechy. Żałuję tego, co zrobiłem. Każdemu może się noga powinąć.

100 marek od bryki

Pierwszy raz powinęła się Brodskiemu w 1997. Wtedy zarobkował przed szlabanem na granicy w Terespolu. Jak ktoś bardzo się śpieszył, Petro pilotował go z końca kolejki na czoło. Brał 100 marek od bryki. Raz się zdarzyło, że przepuszczony Azer nie chciał od razu zapłacić, zaczął się targować, mówiąc, że się rozliczy za szlabanem. Brodski się wkurzył. Szum, szarpanina. - Zamkli mnie. Żona akurat była w ciąży. Dostałem 1,5 roku za wymuszanie pieniędzy za miejsce w kolejce. Pół kary odsiedziałem, w Hrubieszowie.
Po warunkowym wyjściu na wolność wrócił do Marzeny. Pracował dorywczo w stolarni, na budowach. Na czarno. Dniówka 30 - 40 zł. Od jesieni nie było roboty. Pilnował małej, gdy konkubina szła do pracy. Czasem się urywał na dworzec kolejowy. Tam zawsze można było spotkać takich, którym brakowało na flaszkę.

Gość z Kazachstanu

Był piątek. Akurat w czwórkę rozpili pół litra na ławce pod wiaduktem, gdy do towarzystwa dołączył jakiś nieznajomy. Mówił trochę po polsku, trochę po rusku. Przedstawił się: Zbyszek z Kazachstanu. Jechał do żony w Polsce, która właśnie urodziła syna. Żeby to oblać, postawił 2 flaszki ruskiej. Zaraz przeszliśmy na ty. Miał pół godziny do pociągu do Warszawy. - Jak się dowiedział, że ja też ruski, spytał, czy nie miałbym kupca na skórę niedźwiedzia. Za ładne futro można wziąć 2 do 4 patyków. Na strzemiennego, Zbyszek za 6 zł kupił od ruskiej półlitrówkę. Jak wyjął portfel, zauważyłem plik dolarów. Na przegubie miał grubą złotą bransoletę, 86 karatów. Obok ławki położył dwie torby podróżne i jakiś duży pakunek. Pomyślałem sobie, że to skóra niedźwiedzia.
Nie można powiedzieć, że byłem mocno wypity. Jeszcze nie padałem. Ale już się trochę nie kontrolowałem. I wtedy przyszło mi do głowy zwinąć mu tę skórę. Było lekkie zamieszanie, ja pakunek chap na plecy i chodu. Nikt nie zauważył. Za blokiem rozwinąłem tobołek. K..., to nie była skóra, ale dywan, 2 x 2,5. Wart był z 5 baniek. Zostawiłem go i poszłem do domu.

Zaraz wróci

W niedzielę spotkałem kolegów na piwie. I oni mi powiedzieli, że ktoś tego gościa z Kazachstanu obrobił. 3100 dolarów, złoto - łańcuch i bransoleta, dwie torby z rzeczami. O dywanie nikt słowem nie wspomniał. Ale po 2 miesiącach, 10 stycznia, z rana, przyszła policja. Nie wiedziałem o co chodzi. Całe mieszkanie przetrząsnęli. Nic nie znaleźli. Powiedzieli, co by ja pojechałem z nimi na posterunek. Marzena nie chciała mnie z domu wypuścić: "gdzie go zabieracie? Ja muszę iść do pracy, on musi zostać z dzieckiem". Oni: "zaraz wróci". Wpakowali mnie do nieoznakowanego poloneza. Na posterunku zamknęli za kratą. Po 2 godzinach dowiedziałem się, że jestem podejrzany o udział w rozboju. "Jaki rozbój, pytam?". Dali sankcję. Zawieźli do Białej Podlaskiej. Kolegów też zamkli. W sądzie przyznałem się do dywanu. Koledzy też się przyznali, co kto brał. Ale rozboju nikt nie popełnił. To była zwyczajna kradzież. On zasnął na ławce i... Skazali nas z paragrafu 280 ("wspólnie i w porozumieniu..."). Dwóch dostało po 2 lata w zawieszeniu na 5, a jeden 2 do odsiadki. Ja za dywan - 2 lata i 9 miesięcy. Swoje odpokutowałem. Nie chcę do tego wracać. 18 czerwca kończy mi się kara. Amen.

Ślub w cerkwi w Kostomłotach

W lipcu Brodski kończy 35 lat. Twierdzi, że jego związek z Marzeną z Terespola, utrwalony przez Natalię, przetrwał próbę czasu. Mimo 2 wyroków ona go akceptuje. - Zaraz po moim wyjściu mamy zamiar się pobrać. Ślub odbędzie się w prawosławnej cerkwi w Kostomłotach. Termin już zaklepany z popem Romanem. Papiery wszystkie skompletowane. Marzena katoliczka, ale się godzi na ślub w cerkwi. Pracę mam już załatwioną, zakład stolarski, legalnie.
W ZK w Medyce Brodski ma dobrą opinię. Ale jego przyszłość jest w rękach wojewody. - Liczę, że podejdzie do mnie nie jak do skazańca, tylko do człowieka. Bo inaczej, czarno widzę swą przyszłość - więzień nerwowo przemieszcza sznur paciorków na kciuk. Po kolacji znów zadzwoni do Terespola. Trzy impulsy nadziei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24