Tu trzeba świateł, a nie znaków

Jeśli tablice nie pomogą i stłuczek nadal będzie sporo, drogowcy zamontują tu światła.

Skrzyżowanie ul. Dąbrowskiego i Zofii Chrzanowskiej to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w Rzeszowie. Poszerzoną do czterech pasów ruchu kierowcy traktują jak tor wyścigowy, dlatego często dochodzi tu do kolizji i potrąceń pieszych.

Na razie znaki

Dlatego już w maju, po naszej interwencji, drogowcy obiecali, że rozważą montaż sygnalizacji świetlnej. Decyzja miała zapaść końcem czerwca, po zakończeniu badania natężenia ruchu w mieście. I chociaż nawet policja uznała, że to miejsce nie jest bezpieczne, w ubiegłym tygodniu na krzyżówce ustawiono tylko znaki. Mieszkańcy okolicznych bloków uważają, że takie rozwiązanie to stanowczo za mało.

- Skoro kierowcy nie przestrzegają nawet ograniczenia prędkości, to dlaczego mieliby zwracać uwagę na te znaki - pyta mieszkaniec wieżowca przy ul. Zofii Chrzanowskiej. - To rozwiązanie na pewno nie zda egzaminu. Dlaczego drogowcy od razu nie założą tu świateł?

Nie ma na światła

Urzędnicy w Miejskim Zarządzie Dróg i Zieleni tłumaczą, że w tej chwili nie pieniędzy na kolejne światła. Drogowcy montują teraz sygnalizacje na ul. Lubelskiej, oraz dwie na ul. Sikorskiego.

- Dlatego póki co nie stać nas na zakup kolejnej - tłumaczy Adam Gajewski, zast. dyr. MZDiZ w Rzeszowie. - To, że zamontowaliśmy na Dąbrowskiego znaki, nie oznacza jednak, że nie staną tu światła. Na razie przyjrzymy się, czy tablice nie będą wystarczającym rozwiązaniem. Jeżeli okaże się, że nie wrócimy do tematu sygnalizacji.

My również powrócimy do tematu.