Twardziel Sokoła Łańcut wrócił do gry

Jak na tak długa przerwę pokazał się z dobrej strony. W wyjazdowym meczu z Politechniką Warszawską zdobył w 9 minut 9 punktów na dobrym procencie.

- Było nieźle, ale złapałem też 3 ofensywne faule. Czasem jak się za bardzo chcesz, to robisz błędy. No i szkoda, że jednak przegraliśmy z liderem - mówi zawodnik Sokoła.

Pech dopadł Bartosza w meczu wyjazdowym 6. kolejki (24.10) z Rosą Radom (74:62 dla Sokoła).

- Spotkanie było wygrane, do końca brakowało 4 sekundy. Chciałem złapać rywala na ofens, ale ten upadł na moją rękę i doszło do kontuzji kciuka - wspomina koszykarz.

Przerwa w grze miała potrwać kilka tygodni, może dłużej, ale na pewno nie 3 miesiące. Problem w tym, że gdy Bartosza dzieliło od boiska już nie tak wiele, jeden z jego kolegów nie wyczuł sytuacji, na przywitanie za mocno ścisnął mu dłoń i uraz znów się pogłębił. Tym sposobem zawodnikowi uciekło aż 12 spotkań.
- Oglądanie meczów z boku to katorga, bo chciałoby się wejść na boisko i pomóc kolegom - podkreśla gracz Sokoła. - Na szczęście mimo kontuzji mojej, Tomka Fortuny drużyna pokazała klasę i świetnie dawała sobie radę (Sokół jest wiceliderem - przyp. red.). Dużo pomogło przyjście Marcela Wilczka - zaznacza Bartosz.

Powrót na boisko w ostatniej kolejce był dla niego zaskoczeniem.

- Myślałem, że jadę do Warszawy na wycieczkę, ale trener dał mi szanse. Starałem się pomóc drużynie, jednak nie ukrywam, że mimo tych paru punktów, nie czuje się jeszcze pewnie na boisku - dodaje.

W weekend w hicie 21. kolejki Sokół podejmuje u siebie... Rosę Radom (3 miejsce).

- Nie mam żadnego urazu. Jestem gotowy na twardą walkę. Tam wygraliśmy, ale Rosę wzmocnił otrzaskany w ekstraklasie Hubert Radke. Szykuje się ciekawy mecz, w którym chcemy się odkuć za porażkę w Warszawie - przekonuje gracz Sokoła.

Mecz w sobotę o 17.30.