Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uderzył kobietę w autobusie MPK Rzeszów. Czemu nikt nie zareagował?

Wojciech Tatara
Dlaczego nikt z pasażerów nie zareagował na zachowanie agresora w jednym z autobusów MPK w Rzeszowie? Dlaczego dopiero po usilnych prośbach kierowcy ruszył mu z pomocą młody mężczyzna?

Pan Ryszard pracuje w Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji w Rzeszowie od 1997 roku. Jak sam mówi, zdarza się, że w pracy spotykają kierowców ze strony pasażerów przykrości. Ale sytuacja, jaka go spotkała podczas wtorkowego nocnego kursu, zdarzyła się mu po raz pierwszy.

Kierowca nie uważa, że dokonał czegoś szczególnego. Mówi, że tak należało się zachować. Ale w autobusie, który prowadził nikt nie zareagował, gdy mężczyzna uderzył kobietę.

Podpity typ uderza w twarz kobietę

- Jechałem nocnym kursem linii nr 14 do Palikówki - opowiada Nowinom kierowca. - Na jednym z przystanków wsiadł rosły mężczyzna. Po jakimś czasie zwrócił uwagę pasażerce, żeby nie rozmawiała przez komórkę. Ta mu odpowiedziała, że rozmawia z koleżanką, a nie z nim, po czym ten wymierzył jej cios ręką w twarz.

Kierowca przypomina sobie, że kobieta nie krzyczała do telefonu na cały autobus. Siedziała tuż za kabiną kierowcy, więc słyszałby głośną rozmowę.

- Zatrzymałem autobus, poinformowałem o zdarzeniu dyspozytora i wezwałem policję - opowiada pan Ryszard. - Wtedy ten człowiek wziął młotek do wybicia szyby awaryjnej, jaki jest w każdym autobusie i wybił szybę.

Kierowca wybiegł ze swojej kabiny i próbował obezwładnić agresywnego pasażera.

- Nie było to łatwe, bo zapierał się mocno o rurki do trzymania - opowiada. - Dopiero się to udało z pomocą młodego chłopaka, który jako jedyny postanowił mi pomóc - zaznacza kierowca.

Napastnika zabrała policja na izbę wytrzeźwień. Odpowie naruszenie nietykalności cielesnej i zniszczenie mienia.

- To 41-letni mieszkaniec Rzeszowa. W jego organizmie znajdowało się 1,2 promila alkoholu. Usłyszał zarzut uszkodzenia mienia na kwotę ponad 2 tys. zł, do którego się przyznał. Jeśli chodzi o zarzut naruszenia nietykalności cielesnej, policja czeka na opinię biegłego, który oceni obrażenia u poszkodowanej 27-latki - mówi komisarz Marta Tabasz-Rygiel, rzecznik prasowy komendanta wojewódzkiego policji w Rzeszowie.

Wzorową postawę kierowcy doceniają jego przełożeni.

- Nasz kierowca zachował się bardzo dobrze i jesteśmy z niego dumni - mówi Mariusz Binduga, dyr . ds. technicznych rzeszowskiego MPK. -Nie bał się większego od siebie napastnika, tylko podjął reakcję. Będziemy chcieli nagrodzić jego zachowanie. Jak dowiedzieliśmy się, kierowcę chce też nagrodzić prezydent Rzeszowa.

- Na szkoleniach tłumaczymy kierowcom, jak mają się zachowywać w kontakcie z pasażerami, jednak na taką sytuację nikogo nie da się przygotować. Ta praca nie jest łatwa. Zdarza się, że ktoś wybije szybę w autobusie, a wyzwiska w stosunku do kierowców są na porządku dziennym - dodaje dyrektor Binduga. I zwraca uwagę, że w tej sytuacji każdy powinien się zachować tak, jak kierowca MPK. Niestety, mimo że w autobusie było wielu pasażerów, nikt nie podjął reakcji. Dopiero na wyraźne sugestie kierowcy w obezwładnieniu napastnika pomogł mu młody chłopak.

Gdzie ludzka wrażliwość?

Do zdarzenia, też z udziałem kierowcy MPK, doszło kilka tygodni temu. Kierowca zasłabł. Z pomocą ruszyła mu zaledwie jedna pasażerka, mimo że autobus był pełen pasażerów. Jak to wytłumaczyć?

- Mamy tu klasyczny przypadek dyfuzji odpowiedzialności, czyli rozmycia - mówi dr Henryk Pietrzak, psycholog społeczny z Uniwersytetu Rzeszowskiego.- Każdy z pasażerów uważał, że to nie on ma pomóc kierowcy i podjąć działanie, że są osoby bardziej do tego predysponowane i ktoś inny się znajdzie, kto pomoże. Stąd taka reakcja, a właściwie jej brak. Gdyby kierowca zwrócił się do konkretnej osoby z prośbą o pomoc, wtedy raczej bardzo szybko by ją uzyskał. Dlaczego? Bo odbiorca takiego komunikatu musiałby dokonać wyboru, czy pomóc, czy odmówić pomocy. Wiedziałby, że ta prośba dotyczy jego, a nie innych pasażerów. Gdyby w tym autobusie oprócz kierowcy, napadniętej kobiety i napastnika jechał tylko jeden pasażer, to z dużą pewnością można założyć, że ruszyłby niezwłocznie kierowcy do pomocy, bo zdawałby sobie sprawę, że powinien tak postąpić. W takich przypadkach ludzie pomagają sobie. Poruszamy się w grupie, gdzie mamy poczucie anonimowości i możemy sobie pozwolić na różne zachowania. W tłumie też wzrasta liczba działań agresywnych poszczególnych osób - wyjaśnia dr Pietrzak.

Czy aby jednak cała ta sytuacja nie jest wynikiem postępującej znieczulicy? Bo trudno nie dopatrzeć się znieczulicy, gdy zamiast pomóc zasłabniętemu kierowcy, pasażerowie wyrażali swoją frustrację z powodu opóźnienia autobusu.

- Coraz częściej ludzie nie reagują na leżącego na ulicy człowieka, tłumacząc sobie, że być może jest pod wpływem alkoholu. Chociaż nie mają pewności, że tak jest - mówi Hubert Kotarski, socjolog UR.

- Jako jednostki jesteśmy coraz bardziej wyalienowani. Nie znamy swoich sąsiadów, za to mamy setki znajomych na facebooku. Często życie wirtualne pozbawia nas właściwych reakcji w realnym świecie. Być może pasażerowie nie ruszyli z pomocą kierowcy, bo obawiali się późniejszych tego następstw, czyli przesłuchań na policji itd. - wyjaśnia socjolog.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24