Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawa bitego Błażejka to kompromitacja policji z Radomia

Piotr KUTKOWSKI [email protected]
- Sam mówiłem policjantom o podejrzeniach co do bicia Błażeja – mówi Piotr Trzos.
- Sam mówiłem policjantom o podejrzeniach co do bicia Błażeja – mówi Piotr Trzos. Tadeusz Klocek
Sąsiedzi sami prosili o interwencję, wskazali miejsce pobytu poszukiwanej matki. Mundurowi nic nie zrobili!

Z informacji Sądu Okręgowego w Radomiu

Z informacji Sądu Okręgowego w Radomiu

"Dziecko było hospitalizowane w Radomiu w okresie od dnia 26 czerwca do dnia 29 czerwca 2011 roku z rozpoznaniem stanu po utracie przytomności, obserwacji w kierunku krwawienia wewnątrzczaszkowego i niedokrwistości. W badaniach stwierdzono widoczne liczne zlewne wylewy na obszarze całej siatkówki oka./.../ Wskazano, iż utrata przytomności z drgawkami ogniskowymi prawostronnymi, charakter zmian w obrębie siatkówki oraz obraz TK głowy wskazują na urazowy niesamoistny charakter zmian, matka uraz neguje.
W ocenie Szpitala całość obrazu przemawia za zespołem "dziecka wstrząsanego".

Radomska policja twierdzi, że nie miała sygnałów świadczących o tym, że kilkumiesięczny Błażej może być ofiarą złego traktowania przez dorosłych i domowych awantur. Zaprzecza temu jeden z sąsiadów: - Kilkakrotnie interweniowaliśmy w związku z awanturami, jakie się tam odbywały, ja sam dzwoniłem po policje mówiąc o swoich podejrzeniach, co do bicia tego dziecka - przekonuje Piotr Trzos.

Sprawa niemowlaka, u którego w lipcu 2011 roku lekarze stwierdzili podejrzenie zespołu maltretowanego dziecka, a które decyzją sądu rodzinnego zostało mimo tego powierzone dalszej opiece matki, wywołuje kolejne reakcje.

Pierwsza informacja o skandalu TUTAJ

Po tekście w "Echu Dnia" prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie ciężkiego pobicia dziecka.

Prokuratura wszczyna śledztwo - czytaj TUTAJ

SĄD RAPORTUJE

Sąd na swojej stronie internetowej zamieścił obszerną informację w tej sprawie. Przeczytać w niej można między innymi:

"9 lipca podczas przeprowadzania wywiadu kurator stwierdził, że małoletni rozwija się prawidłowo, jest dzieckiem radosnym, uśmiechniętym. Dziecko było rozebrane z powodu wykonywania czynności higienicznych i na jego ciele kurator nie dostrzegł żadnych niepokojących śladów. Kurator ustalił także, iż sąsiedzi nie zauważyli jakichkolwiek niepokojących sygnałów świadczących o zaniedbywaniu małoletniego. Podobne informacje zostały uzyskane od pracownika MOPS".

Zdaniem Justyny Leszczyńskiej z zespołu do spraw komunikacji społecznej radomskiej policji funkcjonariusze z Komisariatu III kilkakrotnie towarzyszyli pracowniczce MOPS w czasie jej wizyt w domu Błażeja, rozmawiali też z sąsiadami, nie stwierdzając żadnych niepokojących sygnałów.

AWANTURY

Tymczasem Piotr Trzos, który mieszka w tym samym budynku nie przypomina sobie takiej wizyty u nich, pamięta natomiast, że kilkakrotnie wraz ze swoją rodziną interweniowali z powodu dochodzących zza ściany awantur.

- Pierwszy raz miało to miejsce jeszcze w czerwcu, gdy o godzinie 5 rano obudziły nas odgłosy uderzeń w ścianę i podłogę. W mieszkaniu sąsiadów oprócz dziecka była jego matka i jej konkubent. Moja mam ostrzegła ich, że następnym razem wezwie policję - mówił nam Piotr Trzos.

SAMI ZGŁASZALI

Według niego w czasie ich kolejnej interwencja matka Błażeja sama mówiła im o rzucaniu wózkiem o ścianę, pożyczała też wówczas pieniądze na wyjazd, by opuścić dom. Ostatecznie w nim została. Następna interwencja wiązała się już z wezwaniem policjantów.

- Sam mówiłem im przez telefon, że dziecko płacze i podejrzewam, że jest ono bite. Gdy policjanci przyjechali, konkubenta nie było już w domu. Nie weszli nawet do środka, matka rozmawiała z nimi na klatce schodowej. Płacz dziecka tłumaczyła tym, że ono ząbkuje. Na tym cała interwencja policjantów praktycznie się zakończyła - przekonywał Piotr Trzos.

WSKAZAŁ POLICJI

Przypominał sobie jeszcze o interwencji we wrześniu, gdy Błażeja nie było już w tym domu. Potem, po ukazaniu się w naszej gazecie informacji o kłopotach z ustaleniem przez policjantów miejsca pobytu matki wskazał im, że nadal przebywa w swoim mieszkaniu. Tyle tylko, że nie otwiera drzwi.

- I ona, i konkubent wychodzili z domu przez okno, korzystając z drabiny. Teraz ich już nie ma, wyprowadzili się, a mieszkanie zajmuje je ktoś inny - relacjonował Piotr Trzos.

Jego relacja znajduje się również w protokole przesłuchania przez prokuraturę, do której Piotr Trzos sam się zgłosił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Radomskie