Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W 1989 r. zginął Krzysztof Wyskiel – jeden z najwybitniejszych rzeszowskich pilotów [ZDJĘCIA]

Szymon Jakubowski
Krzysztof Wyskiel
Krzysztof Wyskiel Fot. archiwum rodzinne Krzysztofa Wyskiela
W latach 80. XX wieku był zaliczany do czołówki krajowych pilotów. W 1989 roku zginął tragicznie na mistrzostwach świata w akrobacji szybowcowej

Krzysztof niemal od dzieciństwa marzył o fruwaniu. Jak wielu rówieśników, zaczynał od modelarstwa. W wieku 16 lat związał się z Aeroklubem Rzeszowskim, który wchodził właśnie w okres największego rozkwitu. W wieku 19 lat był już instruktorem szybowcowym.

- Krzysiek miał hopla na punkcie lotnictwa. Latał na wszystkim, na czym się dało. Praktycznie nie wyjeżdżał z lotniska - wspominał w jednym z wywiadów znany pilot i przyjaciel Wyskiela Marek Kachaniak.

Fruwaniu w przestworzach podporządkował całe swoje życie. Jak wspominają jego przyjaciele, wielkim wsparciem dla Krzyśka była żona Marta. Rozumiała pasję męża, ze spokojem i zrozumieniem przyjmowała jego niezliczone wyjazdy na zgrupowania i zawody.

Na pierwsze podniebne sukcesy nie trzeba było długo czekać. Talent Krzysztofa objawił się w czerwcu 1979 roku na odbywających się w Piotrkowie Trybunalskim X Rajdowo-Nawigacyjnych Samolotowych Mistrzostwach Polski Juniorów. W ostatecznej klasyfikacji zwyciężyli latający na „Wildze” Zbigniew Zajdel i Krzysztof Wyskiel.

W parze z Nyczem

We wrześniu 1980 roku nastąpiło wydarzenie, które miało w dużym stopniu zaważyć na lotniczej karierze Krzysztofa. 23-letni student IV roku Politechniki Rzeszowskiej, opromieniony rok wcześniejszym triumfem w zawodach juniorskich, przygotowywał się do startu w XXIII Rajdowo-Nawigacyjnych Samolotowych Mistrzostwach Polski w Nowym Targu. Po raz pierwszy miał wystartować w parze z o trzy lata starszym Wacławem Nyczem. Przez kolejne lata stanowić będą jeden z najlepszych duetów lotniczych w Polsce. Połączyła ich nie tylko pasja, ale również przyjaźń.

Wacław Nycz był już wtedy pilotem ze sporym doświadczeniem i osiągnięciami. Przygodę z lotnictwem zaczynał w 1971 roku, zdobywając szybowcowe szlify, a dwa lata później samolotowe. Szybko przesiadł się z miejsca nawigatora na miejsce pilota-dowódcy samolotu. Nycz z Wyskielem, mający wspólnie startować w Mistrzostwach Polski, szybko znaleźli wspólny język. Ten pierwszy jako pilot, drugi jako nawigator, rozumieli się doskonale. Tego przekonania nabrali w czasie krótkiego okresu przygotowawczego do mistrzostw i w czasie samych zawodów.

23 września 1980 roku w serwisach sportowych wszystkich gazet ukazała się notka, że triumfatorami XXIII Rajdowo-Nawigacyjnych Samolotowych Mistrzostw Polski w Nowym Targu zostali Wacław Nycz i Krzysztof Wyskiel z Aeroklubu Rzeszowskiego. To był początek ich wspólnej, znaczonej licznymi medalami, przygody.

Pierwszy wspólny sukces potwierdził trafność wyboru. Wacław Nycz i Krzysztof Wyskiel przekonali się, że stanowią zespół z powodzeniem mogący walczyć o najwyższe laury na najpoważniejszych imprezach lotniczych. W marcu następnego roku „robili” już niemal za celebrytów: trafili na okładkę szalenie wtedy popularnego kolorowego magazynu „Skrzydlata Polska”, czytanego przez wszystkich, którzy mieli cokolwiek wspólnego z czymkolwiek, na czym można latać. A także przez tysiące tych, którzy o podniebnych przygodach mogli tylko marzyć. Ze zdobytymi pucharami pozowali na tle poczciwego „Gawrona”.

Swój sukces Nycz z Wyskielem powtarzali jeszcze trzykrotnie. Po złoto sięgali również w 1982, 1987 i 1988 roku. W 1986 roku zdobyli srebro. W opinii Wacława Nycza, Krzysztof Wyskiel był najlepszym nawigatorem w Polsce. W międzyczasie Wyskiel kilkakrotnie zdobywał jeszcze złote i srebrne medale w Lubelsko-Podlaskich Zimowych Zawodach Samolotowych, uważanych za nieoficjalne, zimowe mistrzostwa Polski.

Dekada sukcesów, dekada tragedii

Złoty okres w historii Aeroklubu Rzeszowskiego zbiegł się, niestety, również z wielkimi tragediami dotykającymi lokalne środowisko pilotów. Latem 1984 roku Aeroklub Rzeszowski i cała lotnicza Polska przeżywały śmierć Jana Barana. Lotnisko w Jasionce po raz pierwszy, ale - jak się miało okazać - nie ostatni, stało się miejscem smutnej uroczystości pożegnania tragicznie zmarłego pilota. Tragedia była tym bardziej dotkliwa, że odszedł jeden z najwybitniejszych polskich lotników, mistrz świata i Europy, filar Aeroklubu Rzeszowskiego i samolotowej reprezentacji Polski.

Jan Baran zginął śmiercią lotnika w czasie mistrzostw Europy w Dublinie. Ledwie kilka tygodni wcześniej był entuzjastycznie witany przez tysiące mieszkańców Rzeszowa po powrocie z włoskiej Parmy, gdzie polska ekipa pod jego wodzą zdobyła tytuł wicemistrza świata.

Kilka dni później w Jasionce lądował samolot ze zwłokami Jana Barana. Na aeroklubowym lotnisku koledzy i przyjaciele z należnymi honorami i ceremoniałem żegnali tragicznie zmarłego pilota. Lotnik został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski. Wśród żegnających był Krzysztof Wyskiel. Któż mógł przewidzieć, że niemal dokładnie pięć lat później, w tym samym miejscu i w tej samej smutnej oprawie, i on będzie żegnany na zawsze…

Ostatni lot

W międzyczasie Krzysztof Wyskiel poważniej związał się ze sportem szybowcowym. W 1987 roku wystartował w II Mistrzostwach Świata w akrobacji szybowcowej organizowanych w Bielsku Białej. Swój debiutancki występ zakończył na 15 miejscu, ale polska reprezentacja drużynowo zdobyła złoty medal, zaś indywidualnie triumfował Jerzy Makula.

Do kolejnych mistrzostw, odbywających się w sierpniu 1989 roku w zachodnioniemieckim Hockenheim, Polacy przystępowali w charakterze faworytów. Już pierwsze konkurencje potwierdziły supremację biało-czerwonych. Po trzeciej z nich na pierwszym miejscu znajdował się Jerzy Makula, na drugim Józef Solski, na piątym Tadeusz Mężyk, na szóstym Krzysztof Wyskiel. Czwartą konkurencję zaplanowano na 20 sierpnia. Tragedia nastąpiła niespodziewanie. Jak to skrupulatnie odnotował jeden z dziennikarzy - o godzinie 10.38. Krzysztof wykonywał wówczas skomplikowany manewr na wysokości ok. 300 metrów. Od oderwania się pierwszego skrzydła do momentu roztrzaskania się o ziemię upłynęły cztery sekundy. Pilot miał czas tylko na zdjęcie osłony kabiny. Nie zdążył już wyskoczyć ze spadochronem.

Jeden z dziennikarzy na bieżąco relacjonował: - Pod koniec wiązanki wykonywanej prawidłowo, ale podczas wietrznej pogody, w trakcie wyprowadzania szybowca z przewrotu, na wysokości 300-350 m urwało się niespodziewanie skrzydło Kobuza. Pilot zrzucił owiewkę kabiny, nie zdołał się jednak wydostać z rozpędzonego szybowca, by ratować się skokiem spadochronowym. Na wysokości około 50 m rozerwało się drugie skrzydło i rozpędzony kadłub z pilotem roztrzaskał się o ziemię. Całe zdarzenie trwało kilka sekund.

32-letni instruktor lotniczy Aeroklubu Rzeszowskiego zginął na miejscu.

Organizatorzy mistrzostw zdecydowali o dokończeniu zawodów. Drużynowym mistrzem świata została reprezentacja Polski, do której sukcesu przyczynił się również tragicznie zmarły Krzysztof Wyskiel. Kilka dni później pilota uroczyście żegnano na lotnisku w Jasionce, jego zwłoki spoczęły na rzeszowskim cmentarzu Wilkowyja.

W prasie posypały się gromy na ówczesne władze Aeroklubu Polskiej Rzeczyspolitej Ludowej. Decydentom zarzucano szafowanie życiem pilotów zmuszonych do latania na starym sprzęcie (konstrukcja „Kobuza” pochodziła z lat 60.), pytano, dlaczego nikt nie wyciągnął konsekwencji z poprzednich dramatycznych wydarzeń, zwłaszcza wypadku Andrzeja Tomkowicza. „Kobuzy” wycofano z użycia.

Upamiętnienie

W poprzednich latach patronami rzeszowskich ulic zostali koledzy Wyskiela z lat świetności Aeroklubu Rzeszowskiego: Witold Świadek i Wacław Nycz. Zabiegi o upamiętnienie Krzysztofa Wyskiela trwały kilka lat. Podejmowało je środowisko regionalistów związanych z „Podkarpacką Historią”, a także m.in. fotograf Jerzy Żygadło i zmarły w zeszłym roku brat pilota - Roman Wyskiel, długoletni sędzia zawodów samolotowych. Sprawa nabrała przyspieszenia w tym roku, gdy zaangażował się w nią radny Mateusz Maciejczyk. Pod wnioskiem podpisali się przedstawiciele wszystkich klubów w radzie miasta. Uchwała przeszła 29 sierpnia - tydzień po kolejnej rocznicy śmierci pilota - jednogłośnie.

Miejsce, którego patronem został Krzysztof Wyskiel, to blisko dwuhektarowy teren rekreacyjny między ulicami Brydaka i Starzyńskiego na osiedlu Baranówka. Znajdują się tu m.in. plac zabaw, plenerowa siłownia, góra saneczkowa, organizowane są tu liczne imprezy sportowe i rekreacyjne. Idealne miejsce do upamiętnienia wybitnego sportowca i pilota.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24