Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Ósemce Jacek po raz pierwszy

Tomasz Ryzner
Adam Wisz (z lewej) zajął 3 miejsce, Janusz Stawarz był drugi.
Adam Wisz (z lewej) zajął 3 miejsce, Janusz Stawarz był drugi. archiwum
Jacek Pańczak wygrał w rzeszowskim klubie Ósemka VII turniej z cyklu "Nie lubię poniedziałku - 20 lat Ósemki" (odmiana 10-bil). W finale ograł Janusza Stawarza.

W drodze do ostatecznego sukcesu Jacek nie miał przesadnie lekko, ale na lewą stronę drabinki wysłać się nie dał - ogrywał kolejno: Pawła Plisia (3:2), Arkadiusza Zająca (3:1), Jakuba Kurowieckiego (3:2), w ćwierćfinale Roberta Peckę (3:2), a półfinale Adama Wisza (3:1).

- Źle mi się grało w tym meczu - ocenia Adam. - Jacek wygrał partię, odpowiedziałem tym samym, ale potem coś się zacięło. Obaj robiliśmy błędy, ale ja trochę więcej. Jakieś znaczenie pewnie ma to, że nie grałem dziś swoim kijem, który jest, że tak powiem, w generalnym remoncie - dodał Adam.

Janusz "Johny" Stawarz trenuje tej jesieni raczej symbolicznie i do faworytów nie należał. Po pokonaniu 3:1 Kamila Wyskiela, uległ 2:3 Krystianowi Tanasiewiczowi i wylądował na lewej stronie drabinki.

Tam znalazł sposób na Bartosza Szkołuta (3:2), w ćwierćfinale pokonała Mariusza Frącka (3:1), a w półfinale wygrał wojnę nerwów z Sebastianem Ziębą (3:2).

- Nie narzekam. Dobrze mi się grało - mówi "Seba", który pokazał mocne nerwy i kilka meczów uratował, przegrywając już 0:2. - Dawałem fora, potem przegrywałem partię i dopiero wtedy łapałem lepszy rytm. Często ratowały mnie odstawne, wygrywałem na faule. W półfinale zamiast wbijać, zagrałem jedną odstawną za dużo. Nie wyszła za bardzo i skończyło się trzecim miejscem, co nie jest złym wynikiem.

W finale Jacek robił błędy, ale Janusz go nie zdołał mocniej przycisnąć i przegrał 1:3.

- Jacek robił błędy, których robić nie powinien. A to, że mnie się one zdarzały, to normalne, bo chociaż sobie powtarzam, że przyjdę i coś powbijam, to ostatnio tydzień w tydzień właściwie nie trenuję i gram tyle, co na turnieju - wyjaśniał Janusz. - Miejsce w finale to dla mnie wielka niespodzianka i satysfakcja, bo ograłem po drodze zawodników, którzy na co dzień trenują. W finale mogłem Jacka mocniej postraszyć, ale brakło wyczucia, rytmu i tak dalej.

Zwycięzca podkreślał, że motywację zapewnił mu "popis" sprzed tygodnia.

- To był występ w stylu, prawa, lewa i do domu - mówi Jacek. - Dziś fajnie się grało od początku. Trudniejsza przeprawę miałem z Robertem Pecką. W finale były błędy. Wcześniej szło mi coraz lepiej i może na koniec brakło skupienia. Często jest jednak tak, że gdy rywal popełnia błędy, druga strona też je robi. Mam nadzieję, że za tydzień znajdę czas i znowu zagram.

Piąte miejsca, poza Pecką i Frąckiem, zajęli: Szymon Szyszka (2:3 w ćwierćfinale z Ziębą) i Krystian Tanasiewicz (2:3 z Wiszem).

- W meczu o ćwierćfinał ograłem Roberta Peckę, ale miałem tonę szczęścia. Z Sebastianem Ziębą o tyle powalczyłem, że ugrałem partię, ale do półfinału trochę brakło - powiedział popularny "Szosz".

Kolejny turniej w poniedziałek - początek zmagań o 18.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24