Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W pożarze domu stracili wszystko. Pomóżmy pogorzelcom z Dębowej

Jakub Hap
W tym pożarze mieszkańcy stracili praktycznie wszystko.
W tym pożarze mieszkańcy stracili praktycznie wszystko. Grzegorz Michalski
Do tragedii w miejscowości Dębowa, w powiecie dębickim, doszło w czwartek, 8 grudnia. Pierwsze płomienie pojawiły się około godz. 11. W domu przebywało wówczas dwoje z siedmiorga mieszkających tam krewnych - 8-letni Bartek i opiekująca się nim ciocia, Krystyna Laska.

- Ja byłam w pracy w Jaśle, mąż Mariusz, który pracuje w delegacji, znajdował się daleko poza domem, na Śląsku. Moich rodziców, Janiny i Stanisława Laska, oraz brata Andrzeja też nie było. O pożarze dowiedziałam się od synka, zadzwonił do mnie o godz. 11.10. Wołał, bym czym prędzej dzwoniła do sąsiadów, bo w domu się pali. To on odkrył ogień... Powiedział, że poszedł za czymś do drugiego pokoju i dostrzegł tam, że z szafy w rogu pomieszczenia wydobywa się dym. Od razu poleciał po ciocię - relacjonuje dramatyczne chwile Joanna Kita.

Pani Krystyna, po wyprowadzeniu Bartka na zewnątrz budynku, z marszu podjęła próbę walki z żywiołem. Dramatyczny odruch kobiety skończył się bardzo źle - niedługo po tym, jak otworzyła szafę i przystąpiła dogaszenia płomieni, te buchnęły w górę tak mocno, że poparzyły jej nie tylko obie dłonie, ale i twarz. Mimo bólu i coraz mocniej dającego się we znaki dymu, dom zdołała opuścić o własnych siłach. Wkrótce do gaszenia płomieni przystąpili zaalarmowani sąsiedzi.

- Zlecieli się, kto mógł. Gasili ogień własnymi siłami, w miarę możliwości. Jednak ogień rozprzestrzeniał się tak szybko, że ciężko go było okiełznać - opowiada pani Joanna.

Pierwsze jednostki strażackie zameldowały się na miejscu pożaru dopiero godzinę po tym, jak się rozpoczął. Dom pogorzelców znajduje się daleko od głównej drogi i prowadzą do niego bardzo wąskie dróżki - w dodatku położone na nierównym terenie. Jakby tego było mało, w czwartkowe przedpołudnie utrzymywał się mróz i strażacy, mając do pokonania to podjazd pod górkę, to ostry zjazd, mimo kilku prób, nie zdołali dojechać do domu. Węże podciągnęli tam z samochodu zaparkowanego około 150 metrów od miejsca pożaru. Do momentu rozpoczęcia akcji gaśniczej wnętrze dwóch pomieszczeń doszczętnie się spaliło. Pozostałe pokoje wprawdzie udało się przed ogniem uratować, jednak wszystko, co w nich było, nadaje się do śmieci - ściany zaś do gruntownego remontu.

Pogorzelcy nie kryją wdzięczności wobec ludzi, którzy troszczą się o ich byt oraz przyszłość. Taką osobą jest także Renata Wachowicz-Tabor, właścicielka punktu gastronomicznego, gdzie pracuje Joanna Kita. Chodzi o budkę z kurczakami vis-a-vis I Liceum Ogólnokształcącego w Jaśle. Pani Renata wraz z mężem nie tylko sami na bieżąco pomagają rodzinie z Dębowej, m.in. dostarczając jej żywność, ale do swych działań zaangażowali również pracowników i znajomych.

Wsparcie dla pogorzelców może okazać każdy. Datki należy wpłacać na konto o nr:70 1020 2964 0000 6702 0142 7558 - z dopiskiem „Dla Asi”. Liczy się każdy grosz!

Cenna będzie też pomoc osób, które byłyby w stanie przekazać ofiarom pożaru wszelki sprzęt AGD, meble, urządzenia sanitarne czy środki czystości. Słowem - wszystko, co potrzebne do życia. A oni nie mają w zasadzie nic... Chętni do takiej pomocy proszeni są o kontakt z p. Joanną (tel. 510507992). Bądźmy solidarni i pokażmy serce!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24