W przyszłym roku ulgi na dzieci będą mniejsze

Są w naszym regionie rodziny, którym dobrze się powodzi. Są i takie, którym ledwie udaje się wiązać koniec z końcem.

Dla zamożnych rodzin ulga na dziecko nie jest majątkiem. W uboższych rodzinach, w których pracuje tylko jeden z rodziców bardziej przydatną od ulg byłaby praca.

4 tysiące na konce

Dużym komfortem mogą pochwalić się Magdalena i Piotr. Małżonkowie wspólnie z dwójką dzieci mieszkają w jednorodzinnym domu pod Rzeszowem. Nie budowali go, ale kupili. Na kredyt. Co miesiąc spłacają ratę, po około 1000 zł.

W ich domowym budżecie znajduje się sporo wydatków. 6 - letni Damian chodzi do przedszkola, które kosztuje jego rodziców 200 zł. 300 zł płacą za pobyt w żłobku jego 2 - letniej siostry Natalii.

Do czasu, kiedy mała Natalia była w domu zajmowała się nią niania. Za miesiąc pracy dostawała około tysiąca złotych. Wynagrodzenie niani musiało zostać wliczone do domowych rachunków, bo Piotr i Magdalena pracują.

Ona jest specjalistą do spraw marketingu w rzeszowskiej filii ogólnopolskiej firmy. Na rękę dostaje średnio 4.5 tys. zł. On może pochwalić się pensją w wysokości 3,5 tys. zł. Pracuje w hurtowni. Obydwoje są zatrudnieni na etatach. Do listy rachunków dodają prąd - 200 zł i 250 zł za gaz i 200 na wodę. Paliwo do dwóch samochodów kosztuje ich miesięcznie ok. 350 zł. Na koniec miesiąca na koncie mają prawie 4 tys. zł.

400 zł debetu

W innej sytuacji znajduje się pani Lidia i jej rodzina.

- Pracuje tylko mąż, na rękę dostaje około 1200 zł. Do tego mamy zasiłki na dzieci, łącznie około 1000 zł i 350 zł dodatku mieszkaniowego. Na miesiąc musi nam więc wystarczyć około 2 200 zł - mówi kobieta.

Sama nie pracuje, opiekuje się szóstką dzieci. Najmłodsze ma 5 miesięcy, najstarsze 17 lat. 800 zł kosztuje ich sam prąd. - To dużo, ale mamy boiler na prąd, tak jest w całym bloku. Gaz to 50 zł na dwa miesiące. Wodę mamy w czynszu - dodaje.

Oszczędności

- Nie szastamy pieniędzmi. Obiady gotuję w domu. Rzadko wychodzimy do restauracji, kina, czy teatru. Możemy sobie na to pozwolić najwyżej raz w miesiącu, kiedy mam z kim zostawić dzieci. Zakupy robimy w supermarketach, jak większość. Wydatków na ubrania nie liczę. Jeśli trzeba kupić dziecku buty, to je kupuje. Ale sama kiedy mam dobrą kilkuletnią kurtkę to w niej chodzę - mówi pani Magdalena.

Piotr i Magdalena oszczędzają. A to, co uda im się odłożyć inwestują w dom. - Robimy tak od pięciu lat. Zimą kasę odkładamy, wiosną zaczynamy kolejny remont - mówi kobieta.

O oszczędnościach nie ma co mówić pani Lidia. - Lata temu wzięliśmy z mężem kredyt, do dziś spłacamy odsetki, 50 zł co miesiąc. A kredyt nie był duży, 3,5 tys. zł. - mówi. - Do sklepów odzieżowych nie chodzimy. Wszyscy ubieramy się w lumpeksach. Nie raz się zdarzyło, że dziecko chodziło przez miesiąc bez kurtki, bo ze starej wyrosło, a na nową nie było pieniędzy - przyznaje kobieta. Zakupy pani Lidia robi w dyskontach.

- Dzięki MOPS dzieci mogą chodzić na zajęcia angielskiego czy rytmiki. Inaczej nie byłoby nas stać - dodaje. Pod koniec miesiąca na ich koncie rzadko są jakiekolwiek pieniądze. Zwykle brakuje 400 zł. -Pożyczam, a jak mąż dostaje wypłatę, to oddaję. I tak w kółko - mówi.