Bohater wieczoru w pierwszej rundzie miał wolny los, ale w drugiej mógł się sensacyjnie potknąć. Grał z Mariuszem Śledzianowskim, który ani myślał ustępować pola faworytowi. Przegrał tylko 2:3. W trzeciej rundzie emocji nie było – „Dziadek” do zera pokonał Jakuba Mierzwę.
W ćwierćfinale łatwych meczów raczej nie ma. Robert trafił w tej fazie na Mirosława Dąbrowskiego i musiał się napracować, aby pozostać w grze. Wygrał 3:2. W półfinale w takim samym stosunku pokonał Sebastiana Hołówkę.
Witek drogę do finału pokonał w o wiele krótszym czasie. Tylko w jednym meczu stracił partie – w ćwierćfinale wygrał z Januszem Stawarzem 3:2. Sławomira Bratka, Sebastiana Krupe i Piotra Nowaka ogrywał do zera. A propos Nowaka. Warto nadmienić, że był autorem sporej niespodzianki, kiedy w ćwierćfinale dał sobie radę z Jerzy Gonetem.
Sam finał stał na niezłym poziomie. Lepiej wystartował Robert, ale Witek szybko wyrównał na 1:1. Po kolejnych dwóch partiach wynik brzmiał 2:2.
– W ostatniej partii graliśmy sporo odstawnych. Jedna mi nie wyszła i Robert wykorzystał okazje – komentuje Witek, który żałował porażki, bo ogromnie zmniejszyła mu szanse na to, aby w turnieju Masters walczyć o pierwsze miejsce w rankingu.
Sytuacja wygląda tak, że Robert zgromadził w rankingu 122 punkty i o 8 wyprzedza Witka. Trzeci w kolejności – Sebastian Krupa – ma na koncie 106 oczek i w walce o pierwsze miejsce już nie będzie się liczył. – Gdybym wygrał i dopisał sobie 20 punktów, dogoniłbym Roberta i w mastersie wszystko byłoby możliwe – mówi Witek.
– Osiem punktów straty, to za dużo. Robert musiałby całkowicie zawalić masters, żebym miał szansę na pierwsze miejsce. To się raczej nie zdarzy.
Na koniec słowo o jackpocie. Szansę na konkretne powiększenie swego budżetu otrzymał Sebastian Hołówko. I trzeba dodać, że po raz pierwszy od dłuższego czasu w jakpocie trochę się podziało. Już w trakcie rozbicia „dziewiątka” nieznacznie minęła jedną z łuz.
Potem „Seba” miał bardzo niewygodnego „chińskiego snookera” przy uderzeniu na bilę nr 1. Długo szukał pozycji i w końcu ją znalazł. Dwójki łatwej też nie miał, ale pokazał precyzję. Bila nr 3 stała w sytuacji dobrej do wbicia do środkowej bili, ale Sebastian postanowił wykorzystać ją do zagrania kombi („dziewiątka stała przy bandzie, ale niedaleko łuzy narożnej).
Sebastian uderzył tak, aby biała po rykoszecie od „trójki” uderzyła „dziewiątkę”. Rzecz się udała, ale zabrakło dokładności i do rozbicia puli nie doszło.
Wspomniane zawody Masters zaplanowane zostały na 9 grudnia. Początek – godzina 13.
TOP SPORTOWY 24 - Hity internetu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?