W środę żegnamy lato, w piątek witamy nową Stal Rzeszów [FELIETON]

Nadzieja na lepsze jutro przyszła z czterema transferami. Sympatycy stalowców naczekali się na nie, ale z tym większym optymizmem odebrali. Nowi mają dać impuls, zwiększyć moc zespołu, sprawić, że przestanie się plątać na dnie tabeli (temat walki o awans na razie sobie odpuśćmy).

Zaciąg jest głównie zagraniczny, a chociaż futbolowy import bywa ostatnio na cenzurowanym, to zwykle działa na wyobraźnię. I tak jest też na Hetmańskiej. Adler znaczy po niemiecku orzeł (ponad 60 procent Helwetów porozumiewa się w tym języku). Szwajcarski Brazylijczyk nie był nim pod Alpami, ani u naszych sąsiadów za południową granicą, ale do trzech razy sztuka - może w Mieście Innowacji okaże się precyzyjnym napastnikiem.

Luksemburczyk Sebastien Thill też lubi ornitologiczne odniesienia – jego szyję zdobi sowa z rozpostartymi skrzydłami. Niezły omen, wszak zwierzę symbolizuje mądrość. Zresztą, czy drużynie może nie pomóc ktoś, kto huknął piękne gole Realowi Madryt i Interowi Mediolan. Słowacki obrońca w cv ma dobrze ponad 100 gier w swojej ekstraklasie, pomocnik ze Śląska jest wysoki, ostrzyżony niczym żołnierz, czyli budzi zaufanie.

Trenerowi Markowi Zubowi przerwa na reprezentacje spadła niczym z nieba, co nie zmienia faktu, że czasu na wkomponowanie nowych twarzy do drużyny ma niewiele. Szefowie klubu uznali za to, że warto się podzielić osobiście dobrym nowinami, wygospodarowali czas i zaprosili media na śniadanie prasowe. Miało się odbyć w poniedziałek w Nowej Wsi, w hotelu o nowoczesnej nazwie Blue Diamond.

Niestety, prezesa Rafała Kalisza porwały spawy zawodowe i śniadanie przełożono na 21 września. Będzie już po meczu z Wisłą Płock. Jego wynik wyznaczy klimat spotkania. Trzeba wierzyć, że piosenka Kazika Staszewskiego „Los się musi odmienić”, nie będzie już na czasie...