Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Walec to nie wszystko: ranking boisk w podokręgu Rzeszów

Marcin Jastrzębski
Walec przy obiekcie Mrowlanki.
Walec przy obiekcie Mrowlanki. fot. Krzysztof Kapica
W okolicach Rzeszowa niełatwo znaleźć obiekt sportowy z zadbaną płytą główną. W samym Rzeszowie, boiska naszych II-ligowców są już o niebo lepsze niż kilka lat temu.

Wciąż jednak jak na tę ligę, na pewno niewzorcowe. Różnorodność to określenie, które najlepiej charakteryzuje boiska w tym regionie. Najsmutniejsze jest to, że nie każdy remont oznacza poprawę jakości. Czasem oznacza poprawę, ale tylko na chwile.

W gronie drużyn, które z rzeszowskiego podokręgu wybiły się w "świat" czyli do lig wyższych niż klasa okręgowa, na uwagę zasługuje Izolator Boguchwała.

Klasowa "IzoArena"
Zespół spod Rzeszowa od 2008 roku gra w lubelsko-podkarpackiej III lidze i wyróżnia go świetnie zagospodarowany obiekt sportowy. W 2008 roku "Izolacja" była o krok od gry w II lidze. W wyniku reorganizacji rozgrywek, mistrz podkarpackiej IV ligi grał w barażu, którego stawką była II liga. Przeszkodą okazały się wyłącznie względy sportowe, dokładnie Ponidzie Nida Pińczów.

Takiego komfortu nie ma obecnie wiele drużyn w klasie okręgowej czy IV lidze, które unikają walki o awans ze względu na kłopoty z infrastrukturą. O minimalizm nigdy nie można było posądzić podopiecznych Grzegorza Opalińskiego. Tylko na ich korzyść działał fakt, że w "Izolacji" nigdy nie brakowało ludzi, którym zależało na tym by wraz z lepszym poziomem sportowym, poprawiało się zaplecze.

"IzoArena" to bardzo pozytywny akcent podkarpackiej piłkarskiej rzeczywistości. Jednym z dowodów na to, że obiekt ten zasługuje na pochwały jest fakt, że jesienią 2008 roku zagrała tam młodzieżowa reprezentacja Polski.

Można mniejszym kosztem
O tym, że nie trzeba zbyt wielkich organizacyjnych starań żeby grać w tej samej lidze co "Izolacja", udowodnił klub z Zaczernia. Zespół, który postawił na armię zaciężną, złożoną z zawodników z różnych rejonów Podkarpacia, w III lidze spędził jeden sezon. Był fenomenem, nie tylko ze względu, na to, że jeszcze 3 lata wcześniej nikt nie spodziewał się, że ta mała miejscowość doczeka się takiej drużyny.

Wielu zastanawiało to, w jaki sposób Limblach Zaczernie otrzymał licencje na grę w tej lidze. Oczywiście niezbędne formalności Zaczernie wypełniło, ale stan boiska od czasu gry w klasie okręgowej uległ tylko kosmetycznym poprawkom.

Kępki trawy, swego rodzaju "wyżyny" i "niziny" to w Zaczerniu norma, a do braku trawy pod jedną z bramek musieli przyzwyczaić się bramkarze. - Na betonie albo w błocie - wspomina występy w Zaczerniu jeden z ligowych golkiperów.

Zdziwieni tym, że taki plac gry został dopuszczony do rozgrywek na trzecim froncie byli tez działacze pozostałych klubów z tej ligi.

- Kto dopuścił takie boisko do III ligi? To już są poważne rozgrywki, a stan ten murawy jest gorzej niż fatalny - oceniał boisko Zaczernia Janusz Daniluk, prezes Podlasia Biała Podlaska. Niestety, to boisko stało się przykładem i dowodem na to, żeby grać w wyższej klasie rozgrywkowej wcale nie trzeba większych inwestycji.

(Nie)źle to wygląda
Boisko Pogoni Leżajsk, która w IV lidze gra już kilkanaście lat tylko z pewnej odległości, nie mniejszej niż 10 metrów wygląda dobrze.

- Bardzo twardo i sporo nierówności - tak charakteryzują ten plac piłkarze. Suchy plac ma swoje plusy wczesną wiosną, gdy jest dość mokro, a sporo drużyn nie ma gdzie rozegrać sparingów. Solidnie prezentuje się płyta w Strzyżowie. Klimatu temu obiektowi dodają wały wokół placu gry, z których wygodnie śledzi się boiskowe wydarzenia.

Gmina Krasne ma dwa IV-ligowe obiekty, które jednak różnią się od siebie w sposób znaczący. W Krasnem zaplecze jest w stanie nienagannym, a boisko zawsze solidnie przygotowane. Na takiej płycie, rozgrywanie piłki nie powinno być kłopotliwe.

Inaczej jest u drugiego IV-ligowca z gminy Krasne. Strumyk Malawa od początku istnienia klubu nie potrafi zadbać o swój plac gry. Małe boisko jest autem Strumyka.

W Malawie trawa rośnie, jak chce. Widać próby opanowania tego chaosu, ale albo brakuje konsekwencji albo porządnego gospodarza stadionu.

Kłopoty od klasy O
Co mają powiedzieć piłkarze z rzeszowskiej okręgówki? Przyzwoite boiska można zliczyć na placach jednej ręki. Z dobrym placem do wyższej ligi weszła Medynia Głogowska.

Ładnie po remoncie prezentuje się stadion w Grodzisku Dolnym. Efektowniej od placu gry prezentuje się budynek klubowy i trybuny, ale boisko też nie zniechęca do gry po ziemi.

- Pozostałe boiska w "okręgówce" to taka ligowa średnia. Może lepszym określeniem będzie ligowe minimum, nie ma rewelacji - mówi Grzegorz Bober, były bramkarz Wisłoka Strzyżów, który w okręgówce grał przez kilak sezonów.

Gdzie są błędy?
Na remonty boisk i lepsze zaplecza - kluby, które posiadają mądrzejszych działaczy są w stanie pozyskać pieniądze nawet z Unii Europejskiej. Problemem, z jakim można się spotkać po zakończeniu remontu jest utrzymanie placu gry w przyzwoitym stanie. Tam, gdzie nie ma dobrego gospodarza stadionu, dobry plac nie utrzyma się zbyt długo.

- Z przygotowaniem równego placu nie powinien mieć problemu żaden wykonawca. Najważniejsze jest jednak to, co dzieje się później - mówi Marcin Puzio z kolbuszowskiej firmy Biotechnology, która zajmowała się remontem głównej płyty Resovii.

- Niestety, zdarza się, że ludziom, którzy mają opiekować się boiskami brakuje wiedzy i chęci do rozsądnego działania. Wielu przekonanych jest o tym, że nie ma lepszego narzędzia do pielęgnacji muraw jak walec - dodaje Puzio, który największą uwagę zwraca na nawozy mineralne.

- Kępki trawy można zwałować, ale to w dłuższej perspektywie zabójstwo dla murawy. Żeby uniknąć takich niespodzianek, trzeba murawę odpowiednio nawozić, nawadniać. Wcześniej ważna jest odpowiednia podstawa z dobrze przygotowaną warstwą wegetacyjną - tłumaczy kolbuszowski specjalista.

Podobne zdanie ma jego konkurent Piotr Puzio, właściciel firmy Florena.

- Bez pielęgnacji cały trud renowacji idzie na marne - wyjaśnia szef Floreny, który zwraca uwagę na fakt, że pilnowanie jakości murawy nie jest tańsze od samego remontu.

- Wykonawca zostawia klubowi harmonogram, którego powinien przestrzegać gospodarz stadionu. Jeśli jest źle albo wcale nie realizowany to płyta nie będzie efektowna. Tzw. "kępki" biorą się tego, że zawodnicy wchodzą na boisko przedwcześnie albo płyta jest zasuszona - tłumaczy Piotr Puzio.

Grzech zaniedbania
Przez brak pielęgnacji źle wyglądają niedawno remontowane boiska m. in. w Sokołowie Małopolskim i w Widełce. Tu potwierdzają się słowa specjalistów, że taniej odnowić niż odpowiednio zadbać o płytę boiska. Mało klubów w niższych ligach jest w stanie przekonać się do tego, żeby zrobić coś więcej niż tylko wykosić boisko.

Nierzadko kuleje nawadnianie, nie ma mowy o nawozach.
Zbawieniem mogą być orliki, dzięki którym w deszczowe dni, kluby mogą przeprowadzić na nich swoje treningi. Warunek poprawienia komfortu gry w niższych ligach jest jeden. Ktoś musi odpowiednio wykorzystać czas, gdy boisko nie jest w użytku i gdy temperatura pozwala na takie zabiegi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24